Arabski książe. Tanya Valko
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Arabski książe - Tanya Valko страница 23
– Ech! – Zmartwiony taką perspektywą Libijczyk smutnieje. – Trump… Nie ma już naszego mocarnego sprzymierzeńca Baracka78 Husseina Obamy – wzdycha ciężko. – Tak szybko nikt nie byłby w stanie przewrócić do góry nogami porządku całego świata. – Abdul znów szokuje rozmówcę zdolnością logicznego myślenia i wnioskowania. – Nikt nie otworzyłby na oścież bram Zachodu przed islamem, gdyby nie on.
– Tu się z tobą zgadzam. Niby promując demokrację i arabską wiosnę, celowo i w ekspresowym tempie doprowadził do totalnej ruiny nasze arabskie ziemie, które i tak już były jałowe i przeklęte. Dzięki temu weszliśmy do Europy bez jednego oddanego strzału. Takiego przebiegłego dżihadu najstarsi Arabowie nie pamiętają. – Już pogodzeni sprzymierzeńcy chichrają w kułak. – Barackowi, naszemu błogosławionemu politykowi, za taki majstersztyk należała się Nagroda Nobla. Ale czy pokojowa? – Jasem po raz pierwszy od długiego czasu jest autentycznie rozbawiony.
Nagle w oddali rozlega się ryk silnika. Przed budynek podjeżdża pick-up prowadzony przez błękitnooką blondynę Judith. Jasem patrzy na nią jak na smaczny kąsek i cieszy się, że z taką przewodniczką przejdą przez bramy piekieł. Ich Beatrycze przeprowadzi ich przez wszystkie europejskie wrota bezproblemowo. Świat na nich czeka.
KSIĄŻĘCYM TARGIEM
Książę Anwar al-Saud pozostawia swoją ukochaną w prywatnej klinice w Dubaju i leci do Królestwa Arabii Saudyjskiej, by załatwić formalne zgody na poślubienie Darii. Nie jest następcą tronu ani człowiekiem, który kiedykolwiek sięgnie po koronę, więc uważa, że nie powinno być z tym kłopotów. Jednak załatwienie pozwolenia okazuje się trudniejsze, niż przewidywał.
– Doradź mi, panie, co mam zrobić. – Ostatecznie Anwar dzwoni do starego Muhammada al-Ridy, bo człowiek ten, mimo że jest już na zasłużonej emeryturze, zna się na rzeczy i wiele może. – Chcę przywieźć do domu Darin Salimi. Moją misję wykonałem, więc…
– Jasem Alzani powinien był wylądować albo u nas, albo przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze. – Były minister spraw wewnętrznych jest wyraźnie podminowany.
– Nie dało się. Taki był ostateczny układ z Libijczykami. Oni tę sprawę załatwią.
– Są niewiarygodni! Tam od lat panuje chaos i nie zanosi się, żeby ten stan rzeczy miał się zmienić.
– Wykopałem Jasema ze stołka. Nie będzie tam rządził.
– Nas to nie obchodzi. My chcieliśmy go dostać.
– Pieprzyć to!
– Nie bądź ordynarny, młody człowieku. Idź umyj sobie usta, bo wulgarnymi słowy obrażasz Allaha. – Anwar dziwi się, słysząc taką reprymendę od osoby, która z muzułmańską wiarą zawsze była na bakier. – A w sprawie Darin musi się zebrać królewska komisja. To ona zadecyduje. W tej kwestii ci nie pomogę. Jestem za krótki.
– Ja zaś jestem zwykłym facetem. A ona zwykłą kobietą, nawet po ojcu muzułmanką, więc…
– Totalna bzdura, habibi79. Co ty wygadujesz? Słyszysz sam siebie? Ty jesteś księciem z królewskiego rodu, a ona jest oskarżona o międzynarodowy terroryzm i zbrodnię na terenie Arabii. Wprawdzie nie na saudyjskim obywatelu, ale jednak. Do zwykłości wiele wam brakuje.
– Skąd te kalumnie? Nic jej nie udowodniono.
– Oskarżenie jest niesamowicie ciężkie, bo współudział w zbrodniach największego międzynarodowego terrorysty Jasema Alzaniego to w naszym kraju przestępstwo wiążące się z najwyższym wymiarem kary.
– Czapa za niewinność?! Za to, że była jedynie jego żoną? To niewyobrażalne! Co za niesprawiedliwość!
– A słyszałeś ty o syndromie sztokholmskim?
– Nie piernicz, dziadku! – Anwar jest tak wściekły, że traci panowanie nad sobą.
– Naprawdę powinieneś umyć sobie swoją wielką wypełnioną gównem gębę! – Starzec nie pozostaje młodemu dłużny, bo nawet najwięksi przyjaciele i sprzymierzeńcy zawsze potrafią się pokłócić o kobietę. Zaraz jednak tłumaczy spokojnie i fachowo: – Ten syndrom objawia się stanem psychicznym, z którym mamy do czynienia u ofiar porwania lub zakładników. Polega na odczuwaniu przez ofiarę sympatii do porywacza, a nawet solidaryzowaniu się z nim. Ot, co! Czasem osoby więzione wręcz pomagają swoim prześladowcom w osiągnięciu ich celów lub w ucieczce przed policją. To reakcja na silny stres, a także rezultat próby zdobycia sympatii swoich prześladowców i wywołania u nich współczucia. Często zdarza się, że zniewolony dołącza do swego oprawcy i działa wspólnie z nim. Każdy ci to powie. Darin będzie sprawdzana pod takim właśnie kątem. Nieważne, co przeszła w Syrii, czego doświadczyła w samozwańczym kalifacie w Rakce, nieistotne, że była więziona w pierdlu, a potem w haremie. Jakoś jednak przeżyła, a potem mieszkała z terrorystą, a także pojawiała się na przyjęciach, na których bywał pseudokalif Abu Bakr al-Bagdadi. A kiedy wyjechali ze spalonego dla dżihadystów terenu, nie uciekła od męża. Dlaczego? Bo nie chciała.
– Miała swoje powody…
– Będzie to musiała udowodnić. Niestety. Dopóki tego nie zrobi, twoja rodzina, zapalczywy młody człowieku, nigdy, przenigdy nie zgodzi się na twój ślub z podejrzaną. Ta sikorka ma za dużo za uszami.
Stary Al-Rida jednak pomaga zakochanemu, bo ma dobre serce. Doradza saudyjskiemu wymiarowi sprawiedliwości, który od lat go słucha, żeby Anwar stanął przed komisją do spraw terroryzmu i bezpieczeństwa narodowego, zaświadczając, że Daria nie miała i nie ma nic wspólnego z działalnością dżihadysty. Była nieszczęsną sabiją80, jakich wiele w tamtych czasach żyło na terenie Syrii i Iraku.
Książę Anwar al-Saud wchodzi na miękkich nogach do gmachu ministerstwa. Zostaje zaprowadzony do sali sądowej, gdzie za ławą sędziowską siedzą sami starzy mężczyźni. Wszyscy oczywiście są w tobach i kraciastych biało-czerwonych chustach, bo taki przecież jest oficjalny strój Saudyjczyków. Większość nosi brody, co niezbicie świadczy o tym, że odbyli już pielgrzymkę do Mekki i są hadżami81. Z takimi ludźmi nie będzie lekko rozmawiać, konkluduje Anwar. Spodziewał się, że nie będzie miło i przyjemnie, ale teraz dosłownie załamuje ręce. Ci starcy są jak z innej epoki. Wszystkiego się czepiają, bo niczego nie rozumieją, traktują każdą pierdołę, każdy szczegół nad wyraz poważnie, bogobojnie i wszystko stawiają na ostrzu noża. Niech to licho porwie! Nic się nie zmieniło i nic się nie zmieni. Sam książę koronny, młody i nowoczesny, nic nie poradzi na tradycję i rządy geriatrii. W Arabii Saudyjskiej następca tronu w każdej dziedzinie ma trudny orzech do zgryzienia.
– Proszę usiąść. – Anwarowi zostaje wskazane miejsce naprzeciwko sędziowskiej ławy, która znajduje się na podwyższeniu, chyba tylko po
78
79
80
81