Arabski książe. Tanya Valko
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Arabski książe - Tanya Valko страница 24
– Czy przysięga pan mówić prawdę, całą prawdę i tylko prawdę?
– Przysięgam.
Od tego momentu mężczyzna znajduje się w ogniu krzyżowych pytań. Zeznaje długo i treściwie, często jednak jest łapany na niewiedzy, bo to przecież nie jego życie i nie był świadkiem tamtych zdarzeń.
– Czy Darin Salimi popełniła zbrodnię zabójstwa w kalifacie?
– Z tego, co mi wiadomo…
– Odpowiadamy jak do tej pory. – Jeden ze starców, notabene82 wuj indagowanego, Naif al-Saud, podnosi głos, bo jest już zmęczony jałowym, bezsensownym przesłuchaniem. Osobiście chciałby tu widzieć oskarżoną – czy podejrzaną, jak zwał, tak zwał – a nie jej sponsora. – „Tak” lub „nie” to najlepsze odpowiedzi. Nie gdybamy – mówi dość familiarnie, widząc krople potu na czole maglowanego krewniaka. W głębi duszy współczuje mu złego wyboru. Tyle bogobojnych saudyjskich kobiet miałby na wyciągnięcie ręki, podsumowuje.
– Ponawiam pytania o udział w… – Inny dziadek ze zniecierpliwienia wykrzywia fioletowe wargi i wyłamuje wykręcone reumatyzmem palce. – W zbrodniach… ludobójstwie… zamachach terrorystycznych… szkoleniu szczeniąt kalifatu… – Oskarżenia sypią się jak z rękawa.
Na konkrety zakochany Saud nie potrafi udzielić rzeczowej odpowiedzi.
– Nie wiem… Nie wiem… Nie wiem…
– Czy Darin Salimi popełniła zbrodnię na terenie Królestwa Arabii Saudyjskiej? – Wiadomo było od samego początku, że ta sprawa zostanie poruszona, a odpowiedź twierdząca, czy choćby najmniejsza wątpliwość, może kosztować Darię życie.
– Nie – zdecydowanym głosem ripostuje Anwar.
– Skąd świadek o tym wie? Jest na sto procent przekonany?
– Rozumie książę, że zeznaje pod przysięgą i musi mówić prawdę, całą prawdę i tylko prawdę? – przypomina przewodniczący komisji.
– Oczywiście! – Oburza się mężczyzna o błękitnej krwi, bo jeszcze nigdy nikt tak go nie cisnął i nie obrażał, sugerując, że kłamie. – Wiem o wszystkim z ust niesłusznie przez was oskarżanej. Truciznę ofierze podał Jasem Alzani, kiedy Darin była w łazience. Później już nic nie mogła poradzić.
– Jednak nie pozostała wtedy na terenie naszego kraju. Nie uciekła od zbrodniarza. Uciekła ze zbrodniarzem. Zresztą samolotem księcia – naciska inny hadż, człowiek o pochmurnej, pełnej dezaprobaty twarzy.
– Mężczyzna miał jej syna. Kobieta zrobi wszystko, by nie stracić dziecka. Została postawiona pod murem.
– Hm, nie przekonał mnie pan.
– Mnie też nie.
– Ani mnie.
Coraz więcej głosów neguje prawdomówność księcia Anwara, potomka Ibn Sauda, choć ten przecież przysiągł na święty Koran i tym samym jego słowa powinny być niepodważalne.
– Żądamy osobistego przesłuchania oskarżonej, by móc ją uniewinnić.
– Moja znajoma na razie nie może się stawić przed sądem – tłumaczy Anwar. – Po tym, jak została postrzelona podczas odbicia jej z rąk terrorysty, przebywa w szpitalu na rekonwalescencji. Poza tym jest załamana, wręcz w depresji.
– Dopóki saida Salimi nie będzie współpracowała, po ponownym przekroczeniu granicy Królestwa, nawet prywatnym odrzutowcem księcia – zaznacza przewodniczący – zostanie uwięziona i nie wyjdzie na wolność, dopóki nie przekona nas o swojej niewinności.
– Nie może być, że za oskarżonego zeznaje ktoś inny! – oburza się kolejny saudyjski sędzia. – To jakiś paradoks!
– Paranoja! – Starcy zaczynają się burzyć, bo dla nich wszystko musi być czarne lub białe.
– Książę Anwar al-Saud może być świadkiem i tylko świadkiem…
– Aż świadkiem. – Zza pleców zakochanego mężczyzny dochodzi cichy głos, na dźwięk którego zapada cisza jak makiem zasiał. – Słowo księcia…
– Słowo mężczyzny… – dorzuca tradycjonalista z komisji.
– Nie mężczyzny! – wścieka się nowoczesny następca tronu, który z tą parszywą, duszącą ich od wieków tradycją właśnie chce zerwać.
– Nie mężczyzny? – Na kilku twarzach pojawia się rozbawienie.
– Słowo księcia z panującego rodu, księcia, który przysiągł na święty Koran, powinno choć trochę się liczyć – podkreśla trzydziestoparolatek, na co uparci tetrycy w końcu pokornieją. – Sugeruję, by saida Darin Salimi, jeśli będzie miała ochotę przebywać w naszym państwie, zamieszkała w pałacu królewskim w Dżeddzie. Jej sponsorem będzie książę Anwar al-Saud.
– Tylko i wyłącznie pałac. Bez możliwości opuszczania jego murów. – Sędziowie kiwają głowami tak energicznie, aż ich długie białe brody szurają po odprasowanym materiale tob. – Tak! Tak! Słuszna decyzja. Sprawiedliwy werdykt.
– Złota klatka… – szepce Anwar, a wspomnienia zalewają jego serce.
– Jak zwał, tak zwał. – Każdy z obecnych na sali wie, o co chodzi, lecz niektórzy uważają, że to przesada nazywać tak miejsce, w którym panują ekstremalnie komfortowe warunki.
– Jeśli zaś idzie o ślub, to na razie nie ma o nim mowy – orzeka wuj Naif na zakończenie nieprzyjemnej sesji.
– Nie wiem, po co mi tytuł cholernego księcia, skoro nie wolno mi samodzielnie podjąć żadnej decyzji. Nawet nie mogę się ożenić, z kim chcę! – Anwar ze wzburzeniem wyraża swoje rozczarowanie.
– Masz już dwie żony, synku. Kandydatka na trzecią może chwilę zaczekać – usiłuje go uspokoić Al-Rida.
– W tym kraju popełniono wiele zbrodni i wykroczeń, a jakoś ludziom z mojej warstwy społecznej nic z tego powodu nie zrobiono. – Anwar rzuca kalumnie, tak jakby mogło mu to w czymś pomóc, a przecież decyzja tego sądu jest nieodwołalna, o czym doskonale wie.
– Kogo masz na myśli? – docieka młody następca tronu, a geriatryczne dziadki siedzące niemrawo przy stole nagle się ożywiają i łypią spod oka na przesłuchiwanego, niebezpiecznego gbura, który z czystej złośliwości może zacznie teraz ujawniać jakieś utajnione przestępstwa czy rodowe przekręty.
Ten jednak, nie przejmując się ich pozycją ani obecnością księcia koronnego, nie odpowiada, tylko zamaszystym krokiem opuszcza salę.
ZŁOTA KLATKA
KSIĄŻĘCE ZABAWY
Załamany
82
Notabene (łacina) – dosłownie: zważ dobrze, zwróć uwagę; wprowadzenie do poważnej, istotnej wtrąconej informacji.