Arabski książe. Tanya Valko

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Arabski książe - Tanya Valko страница 25

Arabski książe - Tanya Valko Arabska żona

Скачать книгу

nie ma śladu. Rozmyły się we mgle. Nikt nie wie, co się z nimi stało po śmierci ich starego ojca. Nie wiadomo, czy zostały wypuszczone, wyjechały za granicę, czy może przeniesiono je w inne miejsce w Arabii Saudyjskiej.

      Ogromna królewska rezydencja to wieloskrzydłowy budynek w kształcie litery U, z krużgankami i podcieniami, z drewnianymi, tradycyjnymi balkonami zabudowanymi ażurem w arabeski. Znajdują się tu baseny, biblioteka, meczet, całodobowa ochrona, w podziemiach zaś sala zabaw, dyskoteka, sala kinowa i widowiskowa, do której dostęp mają jedynie wybrani, a na pewno nie przetrzymywani tutaj więźniowie; oni tylko słyszą dochodzące stamtąd hałasy i mogą się domyślić, co tam się dzieje. Pałac ma niezliczoną ilość apartamentów. Niektóre dwupoziomowe, inne z antresolą, jedne z loggią, drugie z prywatnymi ogrodami i fontanną. Wybrani mogą korzystać z zielonych działek z basenem, przeważnie zasłoniętym nie tylko po bokach, ale też od góry specjalną folią, tak że nawet dron nie wyśledzi, kto w nim przebywa. Największy, profesjonalny zbiornik o wymiarach olimpijskich znajduje się w przyziemiu, tuż obok siłowni i sauny. Aktualnie królewski belweder jest zrujnowany i wymaga generalnego remontu. Widać ostatnimi czasy nie przebywał tu żaden prominentny gość.

      Anwar odsyła służbę i ochronę i pozostaje sam w swoim dawnym apartamencie. Wychodzi na niegdyś piękne patio, dziś zarośnięte wybujałymi chwastami. Zapala papierosa, czego nie czynił od lat, i oddaje się wspomnieniom, które od dłuższego czasu zalewają jego duszę i serce. Do tej pory potrafił je od siebie odegnać, jednak teraz – w tym miejscu – już nie daje rady z nimi wygrać.

      Ten Londyn nie był w sumie taki zły. Dobrze mi się tam żyło, studia były ciekawe, a miasto fantastyczne. Po co ja się zadałem z tą dwójcą? Ani jeden, ani drugi nie był moim prawdziwym przyjacielem, choć po latach miło było spotkać Sajfa al-Islam Kaddafiego w tej jego Libii. O Jasemie nigdy tak nie będę mógł powiedzieć. Kontakt z nim zawsze był dla mnie traumą. Ale trzeba przyznać, że wesoła była z nas kompania. Staliśmy się nierozłączni. Miałem najwięcej pieniędzy z nich wszystkich, ale nigdy nikomu to szczególnie nie przeszkadzało, a i mnie nie zmanierowało. Moje lokum w Londynie było całkiem skromne, choć w genialnej lokalizacji – przy samym Hyde Parku. Saudyjczyk, Libijczyk i Syryjczyk – czuliśmy się odtrąceni przez resztę europejskich studentów. W końcu byliśmy Arabami. Gdyby nie dołączył do nas ten parszywy dziad Moe, to może nic złego by się nie stało, zastanawia się po prawie dwudziestu latach książę. Żeby handlarz narkotykami był fundamentalistycznym dżihadystą, to już się w pale nie mieści! To przez niego Jasem zaczął się stawać coraz bardziej ortodoksyjny i religijny. Ten typ zainfekował go dosłownie w ciągu tygodnia, owinął sobie dookoła małego paluszka. Biedny łatwowierny głupek, podsumowuje byłego kumpla, a obecnie największego antagonistę, do którego schwytania i uwięzienia niedawno sam się przyczynił.

      Po co było robić tę imprezę? Od początku byłem temu przeciwny. Niech to wszyscy diabli!, denerwuje się na samo wspomnienie, jakby działo się to wczoraj.

      Wielkie przyjęcie u saudyjskiego księcia, rozreklamowane i sponsorowane przez nazwisko jego przyjaciela – Kaddafiego, jest wielkim wydarzeniem w światku celebrytów i bogaczy rezydujących w Londynie. Dwudziestoletni Anwar al-Saud wyróżnia się spośród uczestników nie tylko swoją posturą, bowiem ma dobre metr dziewięćdziesiąt wzrostu i prawie dwieście kilogramów żywej wagi, ale przede wszystkim aparycją i nienagannym sposobem bycia. Dzisiaj mężczyzna, zamiast tradycyjnej arabskiej białej sukni, nałożył czarny smoking z błyszczącym kołnierzem i burgundowymi dodatkami: pasem, chusteczką w butonierce i muchą. Jego pogodna twarz jest bardzo przystojna, z klasycznym arabskim nosem, wysokim czołem, namiętnymi, dużymi ustami, skrywającymi równe białe zęby, oraz czarnymi jak smoła, życzliwymi i mądrymi oczami. Karnację ma jasną, co wskazuje na jego błękitną krew, którą odziedziczył po królewskich przodkach, urodzonych na piaskach pustyni Rub al-Chali na Półwyspie Arabskim. Wyróżniają go też tubalny głos oraz zaraźliwy śmiech. Jedynym mankamentem księcia jest jego waga – rezultat zamiłowania do jedzenia, szczególnie fast foodów, i wrodzonej niechęci do jakiegokolwiek ruchu, nie wspominając o prawdziwym sporcie. Mimo to gospodarz niezaprzeczalnie jest gwiazdą dzisiejszego wieczoru i w jego cieniu ginie nawet niepisany następca mocarnego przywódcy Libii Sajf al-Islam Kaddafi, który również prezentuje się elegancko w swoim szytym na miarę klubowym garniturze.

      Jasem po raz pierwszy w życiu jest na takim przyjęciu, a że nikt go nie uprzedził, jak należy przyjść ubranym, wygląda jak szmaciarz w swoich markowych dżinsach, koszulce polo i adidasach. Nie przejmuje się tym jednak za bardzo. Szybko wychyla dwie duże wódki, przepija je piwem i od razu się wyluzowuje. Wszyscy biorą go za jednego z pospolitych Brytyjczyków, którego książę z łaski zaprosił.

      Saudyjczyka otacza wianuszek ciekawskich londyńczyków oraz ludzi różnej narodowości, którzy cieszą się z zaproszenia na party u tak prominentnej osoby. Modelka Anna, ta sama, którą w haniebny sposób wykorzystał Jasem, zrobiona dziś na bóstwo, nie może wyjść ze zdumienia. Po niechlujnym, pospolitym Arabie w sukience, którego spotkała tu tydzień temu, nie ma śladu. Wtedy wydawał się jej obmierzłym grubasem, dzisiaj – księciem z Baśni tysiąca i jednej nocy. Cały czas kręci się wokół niego, śmieje najgłośniej ze wszystkich na jego oklepane dowcipy i co rusz dotyka to jego dłoni, to manszetu koszuli, na którym lśnią wielkie jak przepiórcze jaja diamentowe spinki. Kiedy impreza się rozkręca, część osób idzie w tan, bowiem zatrudniono najlepszy jazzowy band stolicy oraz fantastycznego didżeja, który puszcza przeboje lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Abba, The Beatles i Queen przeplatają się ze smooth jazzem i soulem. Alkohol z najwyższej półki leje się strumieniami, a czarny i czerwony kawior na blinach i tostach na modłę wschodnią jest przepijany zmrożoną wódką bądź najlepszym szampanem Dom Pérignon czy Veuve Clicquot, ulubionym napojem księcia. Na stoliczkach poustawianych pod ścianami salonu i jadalni pojawia się kokaina. Goście wciągają kreska za kreską, nie żałując sobie. Inni, siedzący przy barze na wysokich stołkach, również bez zażenowania korzystają z wszystkich serwowanych za darmo używek.

      Impreza rozkręca się na dobre. Jest głośno jak w ulu, muzyka rżnie na cały regulator. Panowie ściągają marynarki i rozpinają kołnierzyki. Mała śliczna Anna wisi na ramieniu swojego wielkiego sponsora i poprzysięga sobie, że zrobi wszystko, by pozostać na takich salonach już do końca życia. Nie wie, nieszczęsna, że dzisiaj spełni się jej największe marzenie. Koniec końców bezpruderyjna kokietka bierze za wielką jak bochen chleba dłoń księcia i ciągnie go do pokoju gościnnego, gdzie jeszcze niedawno została tak paskudnie wykorzystana przez podłego Jasema.

      – Gdzie chcesz iść, malutka? – Anwar usiłuje mówić szeptem, ale przy jego tembrze głosu wszyscy dookoła słyszą każde jego słowo. Ale nikogo to nie obchodzi.

      – Musimy pogadać… – Anna robi minkę niewiniątka. – Co ty na to?

      – A o czym?

      – Dowiesz się w apartamencie. – Kobietka już wie, jak przekonać naiwniaka. Chwyta go za przyrodzenie i zaskoczona stwierdza, że książę wszystko ma nadnaturalnych rozmiarów. – Moglibyśmy się zaprzyjaźnić… – Łasi się jak kotka, a Anwar już bez ociągania maszeruje za swoim przeznaczeniem.

      Po zamknięciu drzwi kochankowie błyskawicznie zdzierają z siebie ubrania, co w przypadku Anny nie jest trudne, bo ma na sobie jedynie zwiewną, tiulową sukienkę, koronkowy staniczek i skąpe majteczki. Książę zdaje sobie sprawę, że bez eleganckiego stroju będzie tylko wielką kupą mięsa i tłuszczu,

Скачать книгу