Głębia. Powrót. tom 2. Marcin Podlewski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Głębia. Powrót. tom 2 - Marcin Podlewski страница 30
– Restart mechaniki – szepnęła z niedowierzaniem Wise.
– Malkovitch i Lill są na pokładzie. Pełen restart za trzy minuty i piętnaście sekund – usłyszeli po chwili głos z Serca.
Hub nie próżnował: przez głośnik dobiegło klepanie w klawisze. Petrov westchnęła i odsunęła się od konsoli.
– Zewnętrzne włazy zamknięte na twardo – oznajmił Tansky. – Ustawiam odliczanie.
W odróżnieniu od restartu systemu pełny restart mechaniczny prowadził do całkowitego odłączenia rdzenia. Kiedy Hub dokonywał kilkukrotnych restartów w 32C, było to ledwie muśnięcie przebiegające po rejestrach systemu komputerowego. Teraz trzeba było wygasić zasilanie – i to w pełni. Bez wsparcia stoczni istniało około dziesięciu procent ryzyka, że statek nie uruchomi się ponownie.
Na początku zgasły wszystkie światła. Nie nastąpiło to szybko – skokowiec umierał powoli, stopniowo tonąc w czerni. Komputery zaczęły przestawiać się na zasilanie awaryjne, ale i one w końcu gasły, nastawiając się wcześniej na pełen test systemów po rozruchu. Potem siadła grawitacja, a wreszcie, gdy nieprzypięci do foteli Jared i Podgrudny unieśli się lekko w powietrze – ucichł też wszechobecny szum sprzętów, a statek zmienił się w martwą, unoszącą się w próżni skorupę.
Po chwili rozciągniętej w wieczność usłyszeli ponowny klekot komputerów i silne, basowe tąpnięcie, jakby przez cały okręt przeszedł głęboki dreszcz.
Grawitacja i światła wróciły powoli, a restartowany system otworzył wszystkie wewnętrzne drzwi. Także i te wcześniej zablokowane, prowadzące do gabinetu doktora Harpago. Stojący nieopodal, wciąż kręcący się po statku Podgrudny z zaciekawieniem zajrzał do środka.
– Na Tych, Którzy Odeszli – szepnął, podchodząc do błękitnej, zamrożonej czaszy AmbuMedu. – Co jest, do zasranej...
– Jared – zaczęła zaniepokojona Erin, ale było za późno. Podgrudny naciskał już przycisk wszytego w kombinezon mikrofonu kontaktowego.
– Anna – zaczął, z niedowierzaniem patrząc na zamrożone w krio ciało. – To Myrton pieprzony Grunwald! Zamrożony! W ich AmbuMedzie! On...
Być może chciał powiedzieć coś więcej, ale Jared zrozumiał wreszcie intencje Hakl i grzmotnął go prosto w głowę.
Umysł to błąd. Postrzeganie to błąd. Sposób ujęcia tego, co istnieje – także jest błędem. Jedynie przemiana zagwarantuje przychylność Tych, Którzy Odeszli – o ile będzie to przemiana w nich samych.
Księga Elohim
Strażnica 33 nie odpowiadała. Milczała pomimo wezwań i transmisji identyfikacyjnej. Nie była na pewno martwa – pobieżny skan ujawnił liczne ślady energetyczne. Coś jednak się nie zgadzało i w miarę zbliżania się do niej Tartus uznał, że strażnica, po pierwsze, jest automatyczna i pozbawiona rezydenta, a po drugie, wystąpił jakiś problem z jej wykastrowaną SI.
Może to i lepiej.
Upłynęły trzy i pół godziny, w trakcie których mknął ku strażnicy na pełnym pędzie, co jakiś czas próbując nawiązać kontakt z zamkniętą w kajucie najemniczką. Tsara przestała się jednak odzywać, co mocno go niepokoiło. Uznał, że albo się już udusiła, albo cały swój czas spędza na próbach otwarcia drzwi z pomocą panelu wewnętrznego. Szanse na to były marne, bądź co bądź odciął od niego zasilanie; ale Fim miał denerwujące przeczucie, że o czymś zapomniał i że wcale nie jest bezpieczny. Ona stamtąd wyjdzie. Nie wiedział jeszcze jak, ale był przekonany, że nie ma innej możliwości.
Wyjdzie i poderżnie mu gardło.
Z nudów zaczął bawić się kilkoma koncepcjami jej powstrzymania. Drzwi były szczelne, zatem na wpuszczenie gazu nie miał co liczyć, chyba że zdecyduje się – na teraz nieczynne i zamknięte – kanały wentylacyjne. Niestety, każda z substancji, które mogły mu w tym pomóc, znajdowała się właśnie tam, gdzie zamknął najemniczkę – w kajutce z AmbuMedem. A gdyby wyłączył grawitację lub znacznie ją zwiększył? Świetnie, ale nie miał pojęcia, jak tego dokonać w taki sposób, by skupić działanie grawitacyjne w jednej tylko kajucie. Antygrawitony z opornikami otaczały „Krzywą Czekoladkę” jednolitym płaszczem pola magnetycznego oraz grawitacji i choć można było osłabić lub wzmocnić ich część, co przydawało się w trakcie żeglugi, to wewnątrz skokowca efekty oddziaływania na konkretny punkt statku pozostawały nikłe bądź żadne. Gdyby było inaczej, wewnętrzne naprężenia już dawno rozsadziłyby jednostkę.
Wszystko wskazywało na to, że musi poczekać.
Wykastrowana SI przekazała mu szacunkową ilość powietrza, jaką powinna mieć Janis w kajucie, Tartus mógł więc plus minus wyliczyć, na ile go jej wystarczy. Nie było go wiele – możliwe, że najemniczka nie przeżyje procesu ładowania na 33. Cóż, nie miał innego wyjścia. Nie mógł jej przecież wypuścić. Nie czuł się też na tyle silny, by otworzyć kajutę i – z pomocą broni – zmusić ją do wejścia tam w twardą stazę. Co gorsza istniało ryzyko, że jeśli nie udałoby mu się przestawić programu, AmbuMed wskrzesi ją ponownie po kolejnym skoku. Uprząż stazowa – odłączona od SI i licznika – była gdzieś w korytarzu... ale czy da radę doprowadzić do niej rozwścieczoną Tsarę? Szczerze w to wątpił.
Na tego typu deliberacjach upłynął mu przelot w pobliże strażnicy. Za nanitową neoszybą statku narastała już coraz większa czerń – obszary graniczne Ramienia Łabędzia były, nie licząc kilku zapomnianych księstw, puste. Galaktyczny horyzont przecinał tylko pulsujący spokojnie Promień i poblask odległych mgławic. Na ich tle stacja Strażników wyglądała jak niewielki krzyż równoramienny z doczepionymi po bokach długimi cygarami ładownic. Stanowiska dostępowe były trzy; strażnica nie należała do największych.
– Pięknie – mruknął do siebie Fim, wygaszając ciąg i hamując statkiem do wolnego pływu. Zaczął ponownie wzywać strażnicę, stacja jednak milczała i gdyby nie jej mrugające żółte lampki pozycyjne, wyglądałaby na zupełnie martwą. – Będzie się trzeba samemu doczepić... i wyjść – dodał niezadowolony, ustawiając „Krzywą Czekoladkę” pod dok numer dwa.
Automatyka na szczęście odpowiadała – ze strażnicy 33, po przekazaniu danych dokowania, wysunęły się zaczepy magnetyczne.
– Dwadzieścia sześć stopni – poinformowała wykastrowana SI stacji. – Dwadzieścia dwa stopnie – dodała, ale Tartus nie zamierzał bawić się w precyzyjne ustawianie ręczne, tylko od razu klepnął w automatykę.
Po chwili „Krzywa Czekoladka” zaczęła się obracać, ustawiając się do stacji lewą burtą, z zamontowaną śluzą dostępową. Dotykowe holo wyświetliło nakładające się na siebie linie symbolizujące dokowanie i przez skokowiec przeszedł po chwili lekki dreszcz towarzyszący złączeniu się z zaczepami.
Dokowanie zakończone – wyświetlił system.
– Tsara – odezwał się przemytnik