Głębia. Powrót. tom 2. Marcin Podlewski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Głębia. Powrót. tom 2 - Marcin Podlewski страница 33
– Na Tych, Którzy Odeszli! Kiedy to się stało?
– Jeden skok przed przemieszczeniem się do IC 4715. Mogłam wezwać pana oczywiście od razu, ale nie widziałam wówczas jeszcze takiej potrzeby. Ciało zostało przekazane doktor Tian, która dokonała podstawowych oględzin. Dopiero późniejszy skan elektromagnetyczny ujawnił, że Koval przyjął silny ładunek piezoelektryczny prosto w klatkę piersiową. W zasadzie – zmarszczyła lekko brwi – dostał cios w serce. Silne wyładowania usmażyły też część jego personala.
– I nie ma pani pewności, czy to zabójstwo?!
– Nie, ponieważ Koval pracuje... to znaczy pracował przy jednym z członów Serca „Divina Proportio”, odpowiedzialnym za skaner i komunikację strumieniową. A istnieją udokumentowane przypadki spięć w sprzęcie, które prowadziły do tego typu tragedii.
– Gdyby tak było, znaleźlibyście go przy stanowisku komputerowym...
– Niekoniecznie – zaprzeczyła pani kapitan. – Wszystko zależy od tego, jak silny był to ładunek. Przyjmując go, Koval mógł dostać ataku, ale przeżyć. Być może w oszołomieniu wstał od stanowiska i udał się po pomoc, by paść wreszcie na zawał w okolicach śluzy.
– I pani w to wierzy?
– Nie. Ale muszę dopuścić taką możliwość. – Locartus ponownie dotknęła dłonią grzywki. – W każdym razie dalsze drogi postępowania były dwie. Albo od razu przerwać misję, wskrzesić pana i przeprowadzić śledztwo, albo skoczyć i zrobić to samo w miejscu, gdzie, z racji konieczności długiego postoju, ewentualne rozpoznanie sprawy nie zablokowałoby naszych działań.
Everett usiadł przy stole wciąż emitującym obraz leżącego na posadzce, nieszczęsnego komputerowca Kovala. Przyniesiona przez stewarda kawa już czekała, ale sekretarz zupełnie stracił na nią ochotę.
– Dlaczego? – spytał. – Po co ktoś miałby...
– Pani kapitan? – odezwał się niespodziewanie Norat. – Czy mogę?
– Niech pan mówi.
– Chodzi o komunikację – wyjaśnił oficer. – Zakładam, że Koval mógł natknąć się na kogoś, kto przeprowadzał nieautoryzowaną komunikację międzysystemową. Ów osobnik, kimkolwiek był, zdecydował się zabić świadka.
– Komunikacja? Z kim? Po co? – zdziwił się Stone. – Czy sugeruje pan, że ktoś przekazywał jakieś dane komuś z Triumwiratu czy Stripsom?
– To nie byłoby logiczne – zauważyła Locartus. – Przedstawicielstwo Stripsów i Zbioru, a także Klan Naukowy są przecież na miejscu. Komunikacja międzysystemowa z „Diviny” nie jest zatem konieczna: gdyby chcieli, mogliby ją nawiązać z pokładów własnych okrętów.
– W takim razie z kim miałby kontaktować się morderca?
– Nie wiemy – przyznał Norat. – Możemy tylko przypuszczać, że był to ktoś ze wskrzeszonego personelu nawigacyjno-technicznego albo ktoś, kto wskrzesił się poza licznikiem.
– Poza licznikiem? To możliwe?
– Tak. Jak wiadomo, staza podłączona jest pod licznik albo wprowadzona na twardo. Pod licznikiem znajduje się personel nawigacyjny i techniczny. Wskrzeszenie pozostałej części załogi leży już w gestii kapitana statku. Niemniej jednak istnieje możliwość manipulacji stazą twardą w taki sposób, by zostać wskrzeszonym bez kapitańskiej autoryzacji, o ile podłączy się stanowisko stazowe pod główny system – wyjaśnił Slav. – Rozmawialiśmy już w tej sprawie z Herą, wykastrowaną Sztuczną Inteligencją „Diviny”. Twierdzi ona jednak, że jeśli nawet dokonano takiego wskrzeszenia, to zatarto po nim wszelkie ślady.
– A więc niczego nie wiemy na pewno, zarówno jeśli chodzi o samo wskrzeszenie, jak i o manipulację przy komputerach.
– Niekoniecznie – zaprzeczył Norat. – Można przeprowadzić test mikroskopowy łącza.
– Nie rozumiem...
– Chodzi o dokładne sprawdzenie wejściówki, do której wprowadza się płytkę pamięciową z zapisanym wcześniej przekazem – objaśniał dalej Slav. – Zakładam, że użyto właśnie płytki, ponieważ sprawca nie chciał ryzykować zbyt długiego siedzenia przy konsoli. Wprowadził więc przekaz w swojej kajucie, a następnie zgrał go na płytkę, którą podłączył później do komputera komunikacyjnego Serca. Takie podłączenie można wykryć za pomocą mikrootarć łącza i różnicy temperatur metalu, ale potrzebujemy nieco czasu, by to potwierdzić. Nie mamy do tego specjalistycznego sprzętu. Jeśli czas podłączenia zgrałby się z czasem śmierci Kovala, sytuacja byłaby nieco jaśniejsza.
– Doktor Tian obiecała się tym zająć – dodała kapitan Locartus. – Zanim jednak coś wykryje, musi pan podjąć decyzję.
– Na Tych, Którzy Odeszli! – jęknął Everett. – Jaką znowu decyzję, nie licząc oczywistej konieczności kontynuowania śledztwa?
Kapitan Anabelle Locartus zmrużyła oczy.
– Decyzję, czy chce pan wstrzymać dalsze działania Floty K – powiedziała nieco chłodniejszym tonem. – Rzecz jasna do czasu, aż uporamy się z tą sprawą.
Stone zamilkł. Patrząc przez dłuższą chwilę na Anabelle Locartus i stojącego, a w zasadzie wyprostowanego jak struna oficera, bezwiednie dotknął twarzy dłońmi, jakby chciał się przed nimi ukryć. Przeklęty Gibartus! To on powinien tu siedzieć i podejmować takie decyzje... chociaż...
To w sumie kuszące, stwierdził nagle w duchu. Przerwać to wszystko. Dać umknąć Tansky’emu, zanim stanie się problemem. A Maszyna? Co może zrobić nam jedna Maszyna? Nawet czwartego stopnia?
No właśnie. Nie miał pojęcia co.
Oblizał wargi.
– Nie możemy przerwać – powiedział, odsuwając ręce od twarzy. – To nie wchodzi w grę. Nie mamy pewności, czy Państwo lub Liga nie dogadają się za naszymi plecami i nie polecą w kierunku wskazanym im przez Stripsów. Musimy więc nie tylko kontynuować, ale i zachować pełną dyskrecję do czasu zakończenia śledztwa. I jeszcze jedno... – Przełknął ślinę, jakby chciał pozbyć się nieprzyjemnego posmaku własnych słów. – Jakiś czas przed moim poprzednim zapadnięciem w stazę, kiedy byliśmy jeszcze w Terzanie 10, o rozmowę poprosiła mnie Przedstawicielka Zbioru. Pokazała mi Prognostyka, który wygłaszał jakieś... naciągane przepowiednie. Przedstawicielka zinterpretowała je jako zapowiedź zniszczenia „Divina Proportio” i niepowodzenia całej misji. Stwierdziła, że trzeba zatrzymać flotę.
– Słyszałam