Królestwo nędzników. Paullina Simons

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Królestwo nędzników - Paullina Simons страница 16

Автор:
Серия:
Издательство:
Królestwo nędzników - Paullina Simons

Скачать книгу

– Tak też określa się prostytutki. – Zasada numer jeden: Nie okazujcie im tyle szacunku. Postępujcie jak ja i nie zwracajcie na nie najmniejszej uwagi. Udaję, że słucham, bo muszą ponarzekać. Tu chodzi o starszeństwo. I o pieniądze. Martwię się dopiero wtedy, gdy nie narzekają. A tak nawiasem mówiąc, wiecie, kto nigdy nie narzeka? Mallory. A właśnie ona ma najwięcej powodów, bo pozostałe dziewczęta traktują ją okropnie. Ona jednak nigdy nie odpłaca im ani klientom tym samym, nigdy nie skarży się na sprzątanie ani na zbyt dużo pracy, nigdy nie mówi złego słowa do nikogo ani o nikim. Dobrego zresztą też. Jest moją siostrzenicą i kocham ją, bo jest członkiem rodziny, ale szczerze mówiąc, jest zbyt potulna! To ona najbardziej mnie irytuje tym swoim milczeniem. Boże, jak strasznie mnie irytuje!

      5

       Lord Fabian

      Pewnego późnego wieczoru służąca Ivy prosi Juliana, by zaniósł wino do pokoju numer dwa, jego ulubionego. To dziwna prośba, gdyż Julian zwykle nie zajmuje się noszeniem i podawaniem. Nie ma jednak nic przeciwko temu; wieczór mija spokojnie. Musiał wyrzucić na ulicę tylko jednego mężczyznę. Jak zwykle jest elegancko ubrany w czarne jedwabne rajtuzy i czarne lakierki ze spiczastymi czubkami. Stroju dopełnia niebieska aksamitna kamizelka z ciemnoczerwonymi guzikami. Długie czarne włosy lśnią, Julian zakłada je za uszy. Zgolił też imponującą brodę, bo – choć trudno w to uwierzyć – w 1666 roku nikt takich nie nosi! Jakoś nie może nadążyć za nakazami mody w męskim zaroście. Brody, uważane na początku wieku za bardzo męskie – im dłuższe, tym lepiej – teraz uznaje się za przejaw anarchii i siedlisko brudu.

      Julian puka. Odpowiada męski głos. W pokoju panuje półmrok, rozproszony jedynie przez trzy świece i ogień na kominku. Na krześle przy niezaścielonym łóżku siedzi wielki, gruby mężczyzna w rozchylonym jedwabnym szlafroku. Po drugiej stronie pokoju, przy świecach, oświetlona z boku, stoi naga Mallory. Mężczyzna na krześle skinieniem daje Julianowi znak, by postawił wino na stole przy jego łokciu. Julian stawia karafkę, zabiera pustą i odwraca się, by wyjść. Stara się nie patrzeć na Mallory.

      Mężczyzna chwyta go za rękę.

      – Co myślicie o naszej piękności, panie? – pyta, prychając jak koń.

      Julian nadal na nią nie patrzy. Naszej?

      – Jest piękna. – Wyrywa rękę.

      – Wiecie, kim jestem?

      – Nie. – Julian nie zawraca sobie głowy udawaną grzecznością. Nie musi. To on tu rządzi. Jest czujny, martwi się o Mallory.

      – To lord Fabian, panie – wyjaśnia cicho dziewczyna. – Jeden z naszych najmilszych i najbardziej hojnych klientów.

      – Wiem, kim ty jesteś – mówi grubas do Juliana. Widoczną pod rozchełstaną białą koszulą pierś porastają czarne włosy. Mężczyzna poci się obficie, jest mocno wyperfumowany. – A ty wiesz doskonale, kim jest ta dziewczyna – szydzi, zdyszany samym mówieniem.

      – Lord Fabian oglądał nas tamtej nocy, panie – wyjaśnia Mallory. Wskazuje zakrytą kobiercem ścianę. – Z ukrycia.

      Nie przysparza to mężczyźnie sympatii Juliana. Julian cofa się, by stanąć między Mallory a lordem i osłonić ją przed pożądliwym spojrzeniem.

      – Daliście niezłe przedstawienie, młody człowieku. Dobra robota. – Fabian ociera czoło wilgotną chusteczką. – Chciałbym, żebyście zrobili to jeszcze raz. – Zawiesza głos. – Ale tym razem będę patrzył wygodnie z fotela, a nie podglądał przez dziurkę w ścianie jak włamywacz.

      – Nie – odpowiada Julian.

      – Słucham?

      – Słyszeliście. Mallory, ubieraj się i chodź ze mną. Baronowa chce cię widzieć na dole.

      – Nie, panie – mówi ze spokojem Mallory. – Baronowa wie, gdzie jestem. Pozwala mi na tę przyjemność od czasu do czasu, bo to lord Fabian.

      – I powinna pozwalać – rzuca najeżony Fabian. – Zważywszy na sumy, jakie na mnie zarobiła.

      – Tak. Byliście dla mnie bardzo dobrzy, panie.

      – Chodź, Mallory – powtarza Julian, wyciągając rękę.

      Dziewczyna cofa się.

      – Nie.

      Cofasz się przede mną, chce powiedzieć Julian.

      – Żądam, żebyś został – rzuca Fabian do Juliana. – Albo przejmę twoje stanowisko. I możliwe, że zatknę twoją głowę na włóczni.

      Julian wychodzi, zostawiając otwarte drzwi.

      Wraca do swojego pokoju i siada na łóżku, rozważając różne możliwości. Zanim zdąży się jeszcze bardziej zdenerwować, rozlega się pukanie do drzwi. To Mallory w pośpiesznie narzuconym ubraniu.

      – Panie, mogę z wami porozmawiać? – Zamyka za sobą drzwi. – Czemu mi nie pomożecie? – Podchodzi bliżej. – Dlatego że nie chcę do was przyjść sama?

      – Nie.

      – Jeśli mi pomożecie, zgodzę się do was przychodzić od czasu do czasu.

      – Nie. – Julian marszczy brwi. Próbuje go jeszcze bardziej zirytować? – Nie chcę, żebyś do mnie przychodziła, bo tak się umówiliśmy. Chcę, żebyś przyszła, bo tego chcesz.

      – Jestem zbyt zajęta, panie, by czegokolwiek chcieć. Ale wy chyba nie macie dziś zbyt dużo pracy, a mimo to odmawiacie mi pomocy. Czemu?

      – Odmawiam, bo nie chcę.

      – Nie chcecie być ze mną? – Mówi miękkim, błagalnym głosem, a brązowe oczy są wielkie jak u łani.

      – Nie tak.

      – Wiem, uważacie, że jest wstrętny, ale jeśli wy mnie dotkniecie, on tego nie zrobi. Nie chcecie tego? W pewnym sensie ochronicie mnie.

      – Musi być inny sposób.

      – Nie ma. Nie w tej chwili. Lord chce to zrobić, ale nie może. To go wścieka. Złości się najpierw na siebie, a potem na mnie. Mówi, że osądzam go za jego słabość, i choć z całych sił staram się go przekonać, że to nieprawda, nie wierzy. Niestety, dotyk mojego chętnego ciała wywołuje u niego odwrotny skutek. Ale kiedy wy się zjawiliście, panie, u mnie i Margrave! Lord powiedział mi potem, że od wielu lat nie czuł się tak podniecony i szczęśliwy.

      – No i dobrze. Nic nie sprawia mi większej przyjemności niż świadomość, że uszczęśliwiłem i podnieciłem tego człowieka. Ale nie jesteś jedną z dziewcząt Tilly. Jesteś służącą. – Julian próbuje zamknąć przed nią swoje serce. – Wykonuj swoją pracę i trzymaj się od niego z daleka.

      Mallory wykręca palce.

      – Baronowa pozwala mi z nim być, bo obiecał, że mnie nie dotknie. Jest moim jedynym klientem. Głównie tylko patrzy, bo

Скачать книгу