Księga życia. Trylogia Wszystkich Dusz. Tom 3. Deborah Harkness

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Księga życia. Trylogia Wszystkich Dusz. Tom 3 - Deborah Harkness страница 5

Księga życia. Trylogia Wszystkich Dusz. Tom 3 - Deborah  Harkness

Скачать книгу

ją reanimować. Sarah również. Ale nic nie mogliśmy już zrobić.

      – Dlaczego Knox i Gerbert tam byli?! – krzyknęła Diana. – I co, u licha, Knox chciał uzyskać, zabijając Em?

      – Nie sądzę, żeby Knox chciał ją zabić, kochanie – powiedziała Sarah. – Czytał w jej myślach albo usiłował to zrobić. Jej ostatnie słowa brzmiały: „Znam tajemnicę Ashmole’a nr 782, a ty nigdy jej nie poznasz”.

      – Ashmole’a nr 782? – Diana osłupiała. – Jesteś pewna?

      – Tak. – Sarah żałowała, że siostrzenica znalazła ten rękopis w Bibliotece Bodlejańskiej. Właśnie on był powodem większości ich obecnych problemów.

      – Knox twierdził, że de Clermontowie mają brakujące strony manuskryptu i znają jego sekrety – odezwała się Ysabeau. – Verin i ja mówiłyśmy mu, że się myli, ale jedyne, co odciągało go od tego tematu, to dziecko. Margaret.

      – Nathaniel i Sophie poszli za nami do świątyni – wyjaśnił Marcus w odpowiedzi na zdumione spojrzenie Matthew. – Margaret była z nimi. Zanim Emily upadła nieprzytomna, Knox zobaczył Margaret i zapytał, jakim cudem dwa demony spłodziły czarownicę. Powołał się na przymierze. Zagroził, że Kongregacja przeprowadzi śledztwo, czy nie doszło, jak to określił, do „poważnego naruszenia prawa”. Gdy my próbowaliśmy ocucić Emily i zabrać dziecko w bezpieczne miejsce, Gerbert i Knox się wymknęli.

      Do niedawna Sarah zawsze uważała Kongregację i przymierze za zło konieczne. Nie było łatwo trzem gatunkom z innego świata – demonom, wampirom i czarownikom – żyć wśród ludzi. Wszystkie one w którymś momencie historii padały ofiarą ludzkiego strachu i przemocy, więc już dawno temu zgodziły się na przymierze w celu zminimalizowania ryzyka, że ich świat przyciągnie niepotrzebną uwagę. Ograniczało ono bratanie się gatunków, a także udział w ludzkiej polityce czy religii. Dziewięcioosobowa Kongregacja wprowadziła te ustalenia w życie i pilnowała, żeby byty ich przestrzegały. Teraz, kiedy Diana i Matthew wrócili do domu, Kongregacja mogła iść do diabła i zabrać ze sobą swoje przymierze, jeśli chodzi o Sarah.

      Diana odwróciła głowę, a po jej twarzy przemknął wyraz niedowierzania.

      – Gallowglass? – wyszeptała, czując w salonie zapach morza.

      – Witaj w domu, cioteczko.

      Złota broda zalśniła w blasku słońca. Diana przez chwilę ze zdumieniem patrzyła na wielkoluda, potem wyrwał się jej szloch.

      – No, no! – Gallowglass porwał ją w niedźwiedzi uścisk. – Minęło trochę czasu od chwili gdy mój widok doprowadził kobietę do łez. Poza tym to ja powinienem płakać. Jeśli chodzi o ciebie, rozmawialiśmy zaledwie parę dni temu, a dla mnie minęły wieki.

      Wokół Diany zamigotał tajemniczy blask, jakby powoli rozpalającej się świecy. Sarah zamrugała. Naprawdę będzie musiała odstawić alkohol.

      Matthew i jego bratanek wymienili spojrzenia. Kiedy łzy Diany popłynęły większym strumieniem, a blask wokół niej stał się intensywniejszy, na twarzy jej męża odmalowała się jeszcze większa troska.

      – Niech Matthew zabierze cię na górę. – Gallowglass sięgnął do kieszeni i wyjął z niej pogniecioną żółtą bandanę. Podał ją Dianie.

      – Wszystko z nią dobrze? – zaniepokoiła się Sarah.

      – Jest trochę zmęczona – odparł Gallowglass, prowadząc razem z Matthew Dianę do pokoju w odległej wieży.

      Gdy wszyscy troje wyszli, Sarah straciła resztki kruchego opanowania i zaczęła płakać. Codziennie wciąż na nowo przeżywała śmierć Em, ale rozmowa z Dianą okazała się jeszcze bardziej bolesna. Fernando zbliżył się do niej z zatroskaną miną, przytulił ją i powiedział cicho:

      – Wszystko w porządku, Sarah. Wyrzuć to z siebie.

      – Gdzie byłeś, kiedy cię potrzebowałam? – zapytała Sarah, szlochając głośno.

      – Teraz jestem. – Fernando zaczął kołysać ją delikatnie. – A Diana i Matthew wrócili bezpiecznie do domu.

      * * *

      – Nie mogę przestać się trząść. – Dianie szczękały zęby, a nogi i ręce dygotały, jakby pociągały je niewidzialne sznurki.

      Gallowglass zacisnął usta i odsunął się na bok, kiedy jego stryj otulał żonę kocem i masował jej ramiona.

      – To szok, mon coeur – powiedział cicho Matthew, całując ją w policzek. Nie chodziło tylko o śmierć Emily, ale również o wspomnienie wcześniejszej, traumatycznej utraty rodziców. – Możesz przynieść trochę wina, Gallowglassie?

      – Nie powinnam. – Wyraz twarzy Diany zmienił się raptownie, wróciły łzy. – Dzieci… Nigdy nie poznają Em. Nasze dzieci będą dorastać, nie znając Em.

      – Proszę. – Gallowglass podał stryjowi srebrną piersiówkę.

      Matthew spojrzał na niego z wdzięcznością.

      – Jeszcze lepiej – powiedział, wyjmując korek. – Tylko łyk, Diano. Nie zaszkodzi bliźniętom, a pomoże ci się uspokoić. Każę Marthe przynieść czarną herbatę z dużą ilością cukru.

      – Zabiję Petera Knoksa – rzuciła gwałtownie Diana, kiedy wypiła odrobinę whiskey. Blask wokół niej pojaśniał.

      – Nie dzisiaj – uciął twardo Matthew, oddając piersiówkę bratankowi.

      – Czy glaem cioteczki jest taki jasny, odkąd wróciliście? – Gallowglass wprawdzie nie widział Diany Bishop od 1591 roku, ale nie pamiętał, żeby wtedy ten blask był tak zauważalny.

      – Tak, ale nosiła czar maskujący. Szok musiał go osłabić. – Matthew posadził żonę na kanapie. – Diana chciała, żeby Emily i Sarah cieszyły się tym, że zostaną babciami, nim zaczną wypytywać o jej większą moc.

      Gallowglass zmełł w ustach przekleństwo.

      – Lepiej? – zapytał Matthew, muskając wargami palce żony.

      Diana pokiwała głową, choć zęby nadal jej szczękały. Gallowglass cierpiał na samą myśl, ile wysiłku musi ją kosztować panowanie nad sobą.

      – Tak mi przykro z powodu Emily – powiedział Matthew, ujmując w dłonie twarz żony.

      – Czy to nasza wina? Zostaliśmy w przeszłości zbyt długo, tak jak uważał tata? – Diana mówiła tak cicho, że nawet Gallowglass z trudem ją słyszał.

      – Oczywiście, że nie – rzucił szorstko. – Zrobił to Peter Knox. Nikogo innego nie można obwiniać.

      – Nie martwmy się tym, kogo obwiniać – rzekł Matthew, ale jego spojrzenie było gniewne.

      Gallowglass pokiwał głową. Wiedział, że jego stryj będzie miał dużo do powiedzenia o Knoksie i Gerbercie… później. Teraz troszczył się o żonę.

      – Emily

Скачать книгу