Księga życia. Trylogia Wszystkich Dusz. Tom 3. Deborah Harkness

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Księga życia. Trylogia Wszystkich Dusz. Tom 3 - Deborah Harkness страница 6

Księga życia. Trylogia Wszystkich Dusz. Tom 3 - Deborah  Harkness

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Diana oparła się o niego. Jej oddech był urywany, kiedy próbowała powstrzymywać łzy.

      – Zostawiam was – mruknął Gallowglass.

      Matthew skinął mu głową w niemym podziękowaniu.

      – Dziękuję, Gallowglassie – powiedziała Diana, oddając mu bandanę.

      – Zatrzymaj ją.

      Wielkolud ruszył w stronę schodów.

      – Jesteśmy sami – powiedział Matthew. – Teraz już nie musisz być silna.

      Gallowglass zostawił stryja i jego żonę splecionych ze sobą w objęciach, z twarzami wykrzywionymi z bólu i smutku, dodających sobie nawzajem otuchy, której oddzielnie by nie znaleźli.

      * * *

      Nie powinnam cię tu wzywać. Trzeba było znaleźć inny sposób, żeby uzyskać odpowiedzi. Emily odwróciła się do najlepszej przyjaciółki. Powinnaś być ze Stephenem.

      Wolę być tutaj z córką niż gdzie indziej, odparła Rebecca Bishop. Stephen rozumie. Spojrzała na Dianę i Matthew, nadal smutnych i splecionych w objęciach.

      Nie bój się. Matthew się nią zaopiekuje. Philippe nadal próbował rozgryźć Rebeccę Bishop, która okazała się istotą bardzo trudną i równie wprawną w strzeżeniu tajemnic jak wampiry.

      Nawzajem o siebie się zatroszczą, stwierdziła Rebecca, trzymając rękę na sercu. Wiedziałam, że tak będzie.

      Rozdział 2

      Matthew popędził w dół krętymi schodami łączącymi jego pokoje na wieży z głównym piętrem château Sept-Tours. Ominął śliskie miejsce na trzynastym stopniu i szorstkie na siedemnastym, którego brzeg Baldwin wyszczerbił w czasie jednej z ich bijatyk.

      Matthew zbudował wieżę jako swoją prywatną kryjówkę, z dala od wiecznego zamieszania i krzątaniny w części Philippe’a i Ysabeau. Rodziny wampirów były duże i hałaśliwe, z dwiema albo trzema liniami rodu starającymi się żyć razem jak jedno szczęśliwe stado. Coś takiego rzadko się zdarzało wśród drapieżników, nawet tych chodzących na dwóch nogach i mieszkających w pięknych domach. W rezultacie baszta Matthew została pierwotnie zaprojektowana do obrony. Nie miała drzwi tłumiących ciche kroki wampira ani drugiego wejścia. Te przezorne rozwiązania wiele mówiły o stosunkach jej twórcy z braćmi i siostrami.

      Tego wieczoru izolacja wieży jawiła się raczej jako ograniczenie, a życie tutaj okazało się dalekie od tego, które on i Diana stworzyli sobie w elżbietańskim Londynie otoczeni przez rodzinę i przyjaciół. Praca Matthew jako szpiega królowej stanowiła wyzwanie, ale dawała dużo satysfakcji. Dzięki miejscu w Kongregacji udało mu się uratować kilka czarownic przed śmiercią. Diana rozpoczęła wtedy długotrwały proces oswajania się ze swoją magiczną mocą. Przygarnęli również dwoje osieroconych dzieci i dali im szansę na lepszą przyszłość. Ich egzystencja w szesnastym wieku nie zawsze była łatwa, ale tamte dni wypełniały miłość i nadzieja, które towarzyszyły Dianie wszędzie, dokądkolwiek szła. W Sept-Tours wydawało się, że otaczają ich tylko de Clermontowie i śmierć.

      Ta sytuacja przyprawiała Matthew o niepokój, a gniew, który w obecności Diany trzymał na wodzy, teraz znajdował się niebezpiecznie blisko powierzchni. Szał krwi, choroba, którą odziedziczył po Ysabeau, potrafił błyskawicznie opanować umysł i ciało wampira, nie zostawiając miejsca na rozum czy samokontrolę. Walcząc z tą przypadłością, Matthew niechętnie zgodził się zostawić Dianę pod opieką teściowej, a sam postanowił się przespacerować z psami Falonem i Hectorem. Chciał odzyskać jasność myślenia.

      Jego bratanek nucił morskie szanty w wielkiej sali château. Z powodu, którego Matthew nie potrafił zgłębić, co drugi wers był okraszony przekleństwami i ultimatami. Po chwili niezdecydowania zwyciężyła w nim ciekawość.

      – Przeklęty smok ognisty. – Gallowglass ściskał w ręce pikę z arsenału znajdującego się przy wejściu i wymachiwał nią w powietrzu. – Żegnajcie i adieu, hiszpańskie damy. Chodź tu natychmiast, zarazo, bo inaczej babcia namoczy cię w białym winie i nakarmi tobą psy. Dostaliśmy rozkaz pożeglować na chwałę starej Anglii. Co ty sobie myślisz, że tak latasz po domu jak wściekła papuga? Możemy już nigdy was nie ujrzeć, o, piękne panie.

      – Co ty wyprawiasz, do diabła? – odezwał się Matthew.

      Bratanek skierował na niego spojrzenie dużych niebieskich oczu. Miał na sobie czarny T-shirt ozdobiony czaszką i skrzyżowanymi piszczelami. Przez tył koszulki od lewego ramienia do prawego biodra biegło długie cięcie. Dziury w dżinsach wyglądały na rezultat znoszenia, a nie walki, włosy były zmierzwione nawet jak na standardy Gallowglassa. Ysabeau zaczęła nazywać wnuka „sir Wagabundą”, ale to nie wpłynęło na poprawę jego wyglądu.

      – Próbuję złapać bestię twojej żony.

      Bratanek gwałtownie dźgnął piką w powietrze. Rozległ się wrzask zaskoczenia, z góry spadł grad jasnozielonych łusek i rozsypał się po podłodze jak mika. Jasne włoski na przedramieniu wikinga zalśniły od opalizującego zielonego pyłu. Gallowglass kichnął.

      Corra, towarzyszka Diany, trzymała się pazurami galerii minstreli, trajkocząc jak szalona i cmokając językiem. Powitała męża swojej pani machnięciem kolczastego ogona, przy okazji przebijając bezcenny gobelin z jednorożcem uwiecznionym w ogrodzie. Matthew się skrzywił.

      – Zagoniłem ją do kaplicy na ołtarz, ale to przebiegła dziewczyna. – W głosie Gallowglassa zabrzmiała nutka dumy. – Z szeroko rozłożonymi skrzydłami ukryła się na grobie dziadka. Mylnie wziąłem ją za rzeźbę. Tylko spójrz na nią. Siedzi teraz pod krokwiami, chełpliwa jak diabli, a ja mam dwa razy większy kłopot. Przejechała ogonem po jednej z ulubionych draperii Ysabeau. Babcia dostanie apopleksji.

      – Jeśli Corra jest choć trochę podobna do swojej pani, zapędzenie jej w kozi róg nie skończy się dobrze – ostrzegł Matthew. – Spróbuj przemówić jej do rozsądku.

      – O, tak, bo to jest bardzo skuteczne, jeśli chodzi o cioteczkę Dianę. – Gallowglass prychnął. – Co was opętało, żeby spuścić Corrę z oczu?

      – Im bardziej aktywny jest smok ognisty, tym spokojniejsza wydaje się Diana – odparł Matthew.

      – Może, ale Corra źle działa na wystrój domu. Po południu stłukła wazon z Sèvres.

      – Jeśli to nie był ten niebieski z głową lwa, który podarował maman Philippe, nie martwiłbym się zbytnio. – Matthew jęknął, kiedy zobaczył wyraz twarzy bratanka. – Merde!

      – Alain też tak powiedział. – Gallowglass oparł się na pice.

      – Ysabeau będzie musiała sobie poradzić z mniejszą liczbą fajansu – skwitował Matthew. – Corra może i jest utrapieniem, ale Diana śpi lepiej po raz pierwszy, odkąd tu przyjechaliśmy.

      – No, to w takim razie w porządku. Po prostu powiedz Ysabeau, że niezdarność Corry jest dobra dla jej wnucząt. Babcia da jej w ofierze wszystkie wazony. Spróbuję tymczasem zabawić tę latającą sekutnicę, żeby cioteczka mogła pospać.

      – Jak

Скачать книгу