Hotel 69. Sonia Rosa

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hotel 69 - Sonia Rosa страница 11

Автор:
Серия:
Издательство:
Hotel 69 - Sonia Rosa

Скачать книгу

cisnęła do zlewu trzymaną w dłoni obieraczkę do warzyw i wybiegła z kuchni.

      Chwilę później z kluczykami od nissana w ręku była już na zewnątrz.

      – Ola, nie powinnaś… – zaczęła Iwona. – Piłaś coś, zanim przyjechałam?

      – W dupie mam to, co powinnam! I nie, niczego nie piłam! Z winem czekałam na gości! – weszła siostrze w słowo. – Idziesz? Skoczymy sobie do Jastarni albo do Władysławowa. Napijemy się kawy, poopalamy, pochodzimy po plaży.

      – Tomek się wkurwi, jeśli teraz wyjdziesz. Sam nie zrobi sałatek, a ja…

      – Iwona, jedziesz ze mną czy nie?!

      – Okay, jadę.

      Do samochodu wsiadły w milczeniu i przez całą drogę na Hel zamieniły może ze dwa słowa.

      * * *

      – Ja już go chyba nie kocham – powiedziała Aleksandra, przesypując między palcami rozgrzany słońcem piasek.

      Pomimo pięknej pogody plaża wokół nich była pustawa, co bardzo Iwonie pasowało. Teraz, tuż przed sezonem, doceniała każdy dzień z dala od dzikich wakacyjnych tłumów, które lada moment miały zacząć oblegać nadmorskie miejscowości.

      – Słyszysz, co mówię? – Olka zacisnęła w dłoni garść piasku i sypnęła ją siostrze na buta. – Chyba już go nie kocham.

      – Wydaje ci się, Ola. Macie jakiś kryzys i tyle.

      – Wydaje mi się?! Serio wiesz lepiej, co ja czuję?!

      – Okay, już go nie kochasz. I co dalej? Rozwód? Sprzedaż domu? Nadąsane i wściekłe na ciebie dziewczynki, wracające z weekendu z ojcem? Tego chcesz?! A ty? Z czego będziesz żyła?! Masz jakieś oszczędności, mieszkanie, widoki na etat?

      – Nie no, dzięki! Naprawdę wiesz, jak mnie pocieszyć!

      – Olka, nie wściekaj się na mnie. Mówię ci tylko, jak to widzę. Od lat nie pracujesz, nie masz własnego mieszkania, a Tomek…

      – Nie mam, to sobie kupię!

      – Za co?

      – Nie wiem – powiedziała Ola i na dłuższą chwilę zamilkła.

      – Dobra, powiedzmy, że się rozwiedziecie. Pomieszkasz u mnie, zanim nie podzielicie majątku i nie kupisz jakiejś klitki na obrzeżach Gdańska lub Gdyni. Później znajdziesz pracę i co? Będziesz samotną matką, która tuż po wyjściu z firmy pędzi odebrać dzieciaki ze szkolnej świetlicy?

      – Firmy? Jakiej firmy? Myślisz, że ktokolwiek mnie przyjmie z taką dziurą w życiorysie? Upadłam chyba na głowę lata temu, kiedy zdecydowałam, że rezygnuję z pracy i zostaję z dziećmi w domu. Gdybym mogła cofnąć czas…

      – Ale nie możesz, Olka. Więc dobrze się zastanów, zanim rozpierdolisz swoje małżeństwo! Tomek to nie jest zły facet, kocha cię. Musisz…

      – Kocha mnie?! Dziewczyno, on ma mnie głęboko w dupie! Dla niego jestem darmową gosposią, mówiłam ci już!

      – Może ty sama tak siebie postrzegasz? – zapytała cicho Iwona.

      – Ja sama? Dzięki, sis. Serio, dzięki! – Aleksandra zerwała się na równe nogi, zrzuciła z nóg baleriny i nie czekając na odpowiedź siostry, pobiegła w stronę wody.

      – Olka, przepraszam. Chciałam tylko… – Skruszona Iwona ruszyła w ślad za nią.

      – Nieważne. – Ola złapała siostrę za rękę i razem weszły do morza.

      Woda była lodowata, ale nie przeszkodziło im to kilka razy się ochlapać i zmoczyć sobie sukienki. Chwilę później, dzwoniąc zębami z zimna na wietrze, który nagle zdawał się znacznie chłodniejszy niż przed momentem, biegły w stronę pobliskiego zagajnika i zostawionego tam nissana.

      – Może masz rację? Może nie powinnam aż tak się nakręcać? – powiedziała Ola, kiedy wracały w stronę Trójmiasta. – Tomasz bywa dupkiem, ale ja też nie jestem święta.

      – O, zamieniam się w słuch. – Iwona szeroko się uśmiechnęła i wyjęła ze schowka kokosowe draże, które siostra prawie zawsze tam trzymała.

      – Rok temu miałam romans.

      – Co? Ty podła żmijo! I dopiero teraz o tym słyszę?!

      – Chciałam ci powiedzieć, ale pomyślałam sobie, że wtedy podwójnie upokorzyłabym Tomasza…

      – A z kim ty się przespałaś? Tylko nie mów, że z tym przystojnym Chorwatem z sąsiedztwa?

      – Nie, nie z nim.

      – To z kim?! No, mówże!

      – Z logopedą dziewczynek.

      – Serio? No, proszę… To jednak prawda, że cicha woda brzegi rwie. – Iwona lekko pociągnęła siostrę za spięte w kucyk włosy i zapytała, jak to wszystko się skończyło.

      – Marnie. Jego żona się o nas dowiedziała, groziła, że powie Tomaszowi, urządziła mi prawdziwe piekło. Dlatego właśnie tak ci odradzałam brnięcie w tę historię z Piotrem. To nigdy nie kończy się dobrze.

      – I co? Jednak mu nie powiedziała?

      – Nie. Ale i tak codziennie zastanawiam się, co będzie, jeśli to zrobi.

      – Teraz? Po tylu miesiącach?

      – A czemu nie? Nie wiesz, że zemsta najlepiej smakuje serwowana na zimno?

      – Kochałaś go?

      – Bartosza? Nie. Pociągał mnie i tyle. Był… Sama nie wiem. Nieokrzesany. Tomek zawsze był gładki. Milusi, grzeczniusi, poukładany, a Bartek… Bartek potrafił mnie złapać za włosy i zerżnąć na piwnicznych schodach, szepcząc mi na ucho naprawdę sprośne kawałki. Z Tomaszem nigdy się tak nie kochaliśmy. Nasz seks był zawsze tak samo nudny, jak sterta świeżo wyprasowanego prania.

      – Też sobie znalazłaś porównanie. – Iwona parsknęła śmiechem.

      – Tak to, niestety, wygląda. Ale może nie doceniam tego, co mam?

      – Może. Pamiętaj o jednym – faceci, którzy rżną cię na piwnicznych schodach, zazwyczaj nie są tymi, którzy trzymają cię za rękę, kiedy leżysz w szpitalu albo rzygasz na schodach klubu. To kolesie tacy jak Tomasz są dobrymi mężami. Logopeda ewidentnie nadawał się wyłącznie na kochanka. I nie łudź się, że tylko z tobą zdradzał swoją żonę.

      – Tego nie możesz wiedzieć.

      – Uwierz mi, mogę.

      – A Piotr? Myślisz, że nie tylko z tobą zdradza żonę?

      –

Скачать книгу