Cokolwiek powiesz, nic nie mów. Группа авторов

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Cokolwiek powiesz, nic nie mów - Группа авторов страница 6

Cokolwiek powiesz, nic nie mów - Группа авторов Reportaż

Скачать книгу

z unionistami nastałby czas walki młodszych przeciwko starszym, walki sił nowego porządku przeciwko siłom przeszłości?

      Czwartego, ostatniego dnia marszu na skrzyżowaniu kilkanaście kilometrów od Derry jeden z demonstrantów ostrzegł przez megafon: „Mogą obrzucić nas kamieniami”. Zanosiło się na kłopoty. Odkąd marsz wyruszył z Belfastu, przyłączyło się do niego więcej młodych ludzi i teraz drogę wypełniały setki demonstrantów. Człowiek z megafonem zawołał: „Jesteście świadomi, że może się wam stać krzywda?”96.

      Maszerujący odkrzyknęli chórem: „Jesteśmy!”.

      Poprzedniej nocy, kiedy studenci spali pokotem na podłodze w domu ludowym w wiosce Claudy, Major Bunting zebrał swoich ludzi w Derry (czy też w Londonderry, sam bowiem, jako unionista, posługiwał się właśnie taką nazwą)97. Kilkuset podnieconych lojalistów zjawiło się na „spotkaniu modlitewnym” w Guildhall, potężnym kamiennym gmachu z witrażami, wznoszącym się nad rzeką Foyle. Ian Paisley już czekał tam na swoją trzódkę.

      Paisley – radykał, idol zaciekłych lojalistów, był synem pastora baptysty. Kształcił się w niszowym ewangelikalnym kolegium w Walii, po czym założył własny ekstremistyczny Kościół. Miał ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu, wąskie oczy, włosy zaczesane do tyłu i nieco krzywe zęby; podczas kazań i przemówień lubił opierać się o mównicę i z drżącą żuchwą pomstować na „rzymskokatolickie monstrum”98. Watykan i Republika Irlandii, twierdził, działały w zmowie, knuły tajny spisek mający na celu obalenie rządu w Irlandii Północnej. Katolicy pomału rośli w siłę, rodziło się ich coraz więcej i wkrótce mieli stać się niczym „tygrys, gotów rozszarpać swą ofiarę na strzępy”.

      Podżegał swoich wielbicieli do wszczynania zamętu w katolickich dzielnicach. Gdzie tylko się pojawiał, tam od razu dochodziło do zamieszek. Pokrzykiwał basem, że katolicy to ścierwo, że „mnożą się jak króliki, jak szczury”99. Nieustannie próbował wzmacniać podziały i z czasem stał się arcymistrzem podburzania tłumów. Był tak odstręczający, do tego stopnia nie krył się z uprzedzeniami, że część republikanów doszła do wniosku, że zasadniczo z punktu widzenia ich sprawy taki oponent to całkiem dobra rzecz. „Po co zabijać Paisleya? – mawiała Chrissie, matka Dolours Price. – Przecież odwala dla nas świetną robotę”100.

      Większość mieszkańców Derry stanowili katolicy, ale dla lojalistów miasto pozostawało pomnikiem protestanckiego oporu. W 1689 roku protestancka armia wierna nowemu królowi Anglii Wilhelmowi Orańskiemu zdołała przetrwać oblężenie urządzone przez katolickie wojska Jakuba II. Gdzie indziej tak dawne wydarzenie zasługiwałoby co najwyżej na tablicę pamiątkową, ale nie w Derry, gdzie każdego roku protestanci organizowali marsz dla uczczenia zwycięstwa sprzed stuleci. Gdy zaś do miasta zbliżała się grupa pokojowych studentów, Paisley i Bunting powtarzali swym ludziom, że to w istocie powtórka napaści urządzonej przez Jakuba101.

      Mówią o prawach obywatelskich, grzmiał Paisley, udają pokojowych demonstrantów, lecz tak naprawdę są „zakamuflowanymi bojownikami IRA”. Przypomniał swym zwolennikom, jak Londonderry stawiło czoła papieskim najeźdźcom, i gromkim głosem spytał, czy są gotowi raz jeszcze bronić miasta. Rozległy się okrzyki: „Alleluja!”. Swoim zwyczajem Paisley rozniecił gniew słuchaczy, po czym opuścił miejsce wydarzeń, zanim jeszcze ciśnięto pierwszy kamień. Jednak jego wierny adiutant Major Bunting polecił tłumowi, by każdy, kto pragnie uczynić „męską rzecz”102, wyposażył się w „takie uzbrojenie obronne, jakie tylko uzna za stosowne”.

      W mroku tamtej nocy na polach przy drodze do Derry miejscowi zaczęli gromadzić arsenały kamieni103. Pewien farmer pożyczył im nawet ciągnik, żeby ułatwić tę pracę. Nie były to bynajmniej małe kamyczki, ale solidnej wielkości odłamki skały prosto z kamieniołomu. Ich stosy, ułożone w kilku różnych miejscach, miały posłużyć w zasadzce.

      Ostatniego ranka marszu Eamonn McCann przypomniał Dolours i innym uczestnikom: „Od początku mówiliśmy, że nie będziemy stosować przemocy. Dziś nasze postanowienie zostanie poddane próbie”104. Marsz znów ruszył, pomału, z narastającym niepokojem. Demonstranci szli wąską drogą między wysokimi żywopłotami. Zbliżali się do starego kamiennego mostu Burntollet, łączącego brzegi rzeki Faughan. Nagle na stromym wzgórzu za żywopłotem pojawiła się jakaś samotna postać. Był to mężczyzna; na ramieniu miał białą opaskę, wymachiwał rękami, najwyraźniej wysyłając w ten sposób jakieś skomplikowane sygnały. Przypominał matadora, który przyzywa niewidzialnego byka105. Wkrótce dołączyli do niego inni106: krzepcy młodzieńcy wyłaniali się zza grzbietu wzgórza, zbierali się w niewielkie grupki, wpatrywali się w maszerujących. Drogą szło kilkaset osób. Żywopłoty uniemożliwiały im ucieczkę. A mężczyzn na wzgórzach przybywało i każdy miał białą opaskę na ramieniu. Aż wreszcie poleciały pierwsze kamienie.

      Bernadette Devlin, przyjaciółka Dolours i jedna z organizatorek marszu, miała wrażenie, że pociski wręcz „przesłoniły niebo”107. Ze ścieżek łączących się z drogą, po której szli demonstranci, wypadli młodzi mężczyźni i chłopcy, całe tuziny108. Ciskali kamieniami, cegłami, butelkami po mleku. Niektórzy zajęli wzgórza wznoszące się nad drogą, inni ukryli się za żywopłotami, jeszcze inni stłoczyli się, próbując odciąć demonstrantom dostęp do mostu. Część ludzi idących na czele marszu ruszyła pędem w kierunku rzeki, inni cofnęli się, by uniknąć kamieni. Dolours i Marian utknęły pośrodku109.

      Przelazły przez żywopłot110, ale kamienie wciąż nadlatywały. Do tego mężczyźni zbiegali ze wzgórz i rzucali się na demonstrantów. Dolours pomyślała, że wygląda to jak scena ataku Indian z hollywoodzkiego westernu111. Kilku napastników miało na głowach kaski motocyklowe112. Nadciągali, wymachując kijami, łomami, gazrurkami113. Niektórzy mieli ze sobą pałki nabite gwoździami i boleśnie ranili demonstrantów. Ci próbowali się osłaniać, naciągając płaszcze na karki i głowy. Potykając się, uciekali na ślepo, po omacku, chwytali się jeden drugiego114.

      Zasadzka przy moście Burntollet

      Źródło: autor nieznany

      Demonstranci, którzy wbiegli na pola, byli bici i kopani, aż do nieprzytomności115. Ktoś uzbrojony w łopatę walnął młodą dziewczynę w głowę116. Dwóch fotoreporterów poturbowano i obrzucono kamieniami. Tłum zabrał im klisze; usłyszeli, że jeśli kiedykolwiek spróbują tu wrócić, zostaną zabici117.

Скачать книгу


<p>96</p>

Battling through to Derry, „Irish Times”, 6 stycznia 1969; archiwalne materiały filmowe. Człowiekiem z megafonem był Michael Farrell.

<p>97</p>

Purdie, Politics in the Streets, dz. cyt., s. 213, 214; Egan, McCormack, Burntollet, dz. cyt., s. 22.

<p>98</p>

Moloney, Pollak, Paisley, dz. cyt., s. 159.

<p>99</p>

Tamże, s. 201.

<p>100</p>

Dolours Price, Ideals Live On, „The Blanket”, 29 listopada 2006.

<p>101</p>

Egan, McCormack, Burntollet, dz. cyt., s. 22.

<p>102</p>

Moloney, Pollak, Paisley, dz. cyt., s. 168.

<p>103</p>

Tommy McKearney, The Provisional IRA. From Insurrection to Parliament, London: Pluto Press, 2011, s. 42.

<p>104</p>

Egan, McCormack, Burntollet, dz. cyt., s. 26.

<p>105</p>

Tamże, s. 29, 30.

<p>106</p>

Battling through to Derry, dz. cyt.; Purdie, Politics in the Streets, dz. cyt., s. 214.

<p>107</p>

Bernadette Devlin, The Price of My Soul, New York: Vintage, 1970, s. 139–141.

<p>108</p>

Battling through to Derry, dz. cyt.

<p>109</p>

P-TKT.

<p>110</p>

P-EM.

<p>111</p>

P-TKT.

<p>112</p>

Attack on March – Bunting Fined, „Irish Times”, 11 marca 1969; Battling through to Derry, dz. cyt.

<p>113</p>

Egan, McCormack, Burntollet, dz. cyt., s. 31, 32.

<p>114</p>

Tamże, s. 33.

<p>115</p>

Hastings, Barricades in Belfast, dz. cyt., s. 86.

<p>116</p>

Battling through to Derry, dz. cyt.

<p>117</p>

Tamże.