Cokolwiek powiesz, nic nie mów. Группа авторов

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Cokolwiek powiesz, nic nie mów - Группа авторов страница 7

Cokolwiek powiesz, nic nie mów - Группа авторов Reportaż

Скачать книгу

się do przemocy, i zamierzali dotrzymać tej obietnicy120. Dolours Price znów przedostała się do swoich towarzyszy. Wielu z nich miało paskudnie porozcinane twarze. Krew zalewała im oczy. Dziewczyna wbiegła do rzeki, rozchlapując lodowatą wodę121. W oddali widziała demonstrantów spychanych z mostu122. Poczuła, że walczy z nurtem, i w tym momencie jej wzrok napotkał spojrzenie jednego z napastników. Mężczyzna trzymał pałkę. Dolours przez resztę życia powracała wspomnieniami do tamtej chwili. Ujrzała oczy zamglone nienawiścią123. Wpatrzyła się w nie i zdała sobie sprawę, że są zupełnie puste124.

      W końcu oficer Królewskiej Policji Ulsteru wszedł do rzeki i zakończył starcie. Dolours uchwyciła się jego płaszcza i nie chciała puścić125. Kiedy krzepki gliniarz prowadził ją w bezpieczne miejsce, zrozumiała przerażającą rzecz. Tamtego dnia maszerującym towarzyszyły dziesiątki policjantów, którzy jednak nic nie zrobili. W ogóle nie próbowali interweniować. Mówiono później, że napastnicy nosili na ramionach białe opaski, by policjanci mogli odróżnić ich od demonstrantów126. Co więcej, wśród ludzi Majora Buntinga nie zabrakło członków Oddziałów Specjalnych B, czyli sił pomocniczych policji127.

      W drodze do szpitala Altnagelvin w Derry Dolours rozpłakała się przytłoczona dziwną mieszanką ulgi, frustracji i rozczarowania128. Gdy razem z Marian wróciły wreszcie do Belfastu i stanęły całe posiniaczone na progu niewielkiego domu przy Slievegallion Drive, Chrissie Price wysłuchała, co miały do powiedzenia, a na koniec zadała tylko jedno pytanie: „Czemu w takim razie nie próbowaliście im odpłacić?”129.

      3

      Ewakuacja

      Po Jean McConville pozostało niewiele śladów. Zniknęła w bardzo chaotycznym okresie. Jej dzieci były jeszcze małe, większość z nich dopiero zaczynała gromadzić pierwsze wspomnienia. Zachowała się jednak fotografia Jean zrobiona przed domem rodzinnym we wschodnim Belfaście w połowie lat sześćdziesiątych130. Kobieta stoi z trójką swoich dzieci, jej mąż Arthur kuca na pierwszym planie. Jean patrzy w obiektyw. Ręce ma złożone na piersi, usta rozciągnięte w uśmiechu, mruży oczy oślepiona słońcem. Fotograf uchwycił też pewien szczegół, przywoływany później przez kilkoro jej synów i córek, a mianowicie niebieską agrafkę, którą zawsze miała przypiętą do ubrania, bo przecież dzieci nagminnie gubiły guziki albo potrzebowały szybkiej pomocy. Agrafka była jej znakiem rozpoznawczym131.

      Urodziła się w 1934 roku jako Jean Murray. Jej rodzice Thomas i May byli protestantami ze wschodniego Belfastu, szarego miasta kominów, sadzy i iglic kościelnych, z jednej strony opartego o zbocze płaskiej zielonej góry, z drugiej zaś o zatokę Belfast Lough. Działały tam zakłady tkackie i fabryki tytoniu oraz stocznia. Identyczne ceglane domki robotnicze ciągnęły się długimi rzędami. Murrayowie mieszkali przy Avoniel Road, nieopodal stoczni Harland & Wolff, w której zbudowano Titanica132. Ojciec Jean miał tam pracę133; każdego ranka przyłączał się do wielotysięcznej procesji robotników, zmierzającej w stronę zakładu, a wieczorem szedł razem z nią w kierunku domu134. Gdy wybuchła II wojna światowa, belfasckie zakłady tkackie produkowały miliony mundurów, w stoczni zaś budowano okręty marynarki wojennej. Aż naraz pewnej nocy w 1941 roku, krótko przed siódmymi urodzinami Jean, rozległy się syreny przeciwlotnicze. Eskadry bombowców Luftwaffe nadleciały na wybrzeże, zrzucając bomby zapalające i miny morskie na spadochronach135. Stocznia Harland & Wolff stanęła w ogniu.

      Jean McConville z Robertem, Helen i Archiem oraz mężem Arthurem

      Źródło: autor nieznany

      Zapewnianie dziewczynkom wykształcenia nie uchodziło w robotniczym Belfaście za priorytet i gdy Jean miała czternaście lat, przerwała naukę, by szukać pracy. Zatrudniła się jako służąca u katolickiej wdowy mieszkającej niedaleko przy Holywood Road136. Wdowa nazywała się Mary McConville i miała dorosłego syna, jedynaka imieniem Arthur, który służył w armii brytyjskiej. Był dwanaście lat starszy od Jean i sporo od niej wyższy – ona mierzyła ledwie metr pięćdziesiąt wzrostu, i to w butach137. Arthur pochodził z rodziny z długimi tradycjami wojskowymi. Chętnie raczył ją opowieściami o tym, jak podczas wojny walczył w Birmie z Japończykami138.

      Zakochali się w sobie, choć dzieliło ich wyznanie, co oczywiście nie uszło uwadze ich rodzin. W latach pięćdziesiątych napięcia na tle religijnym były co prawda nieco słabsze niż wcześniej, ale „związki mieszane” stanowiły rzadkość139. Wynikało to nie tylko z lojalności wobec własnej grupy. Protestanci i katolicy trzymali się osobno i żyli w zamkniętych światach140, mieszkali w różnych dzielnicach, uczęszczali do różnych szkół, wykonywali różne zawody, chadzali do różnych pubów. Kiedy Jean zatrudniła się u matki Arthura, przekroczyła linię podziału141. Była pracodawczyni nie umiała zaakceptować związku dziewczyny z jej synem. (Matka Jean zapewne też miała swoje zastrzeżenia, lecz ostatecznie pobłogosławiła związek. Za to jeden z braci Jean, członek Zakonu Orańskiego, spuścił siostrze ciężkie lanie)142.

      Młodzi uciekli w 1952 roku do Anglii143, wzięli tam ślub i zamieszkali w bazie wojskowej. Pięć lat później wrócili i wprowadzili się do matki Jean. Ich pierwsza córka Anne urodziła się z rzadką chorobą genetyczną i większość życia spędziła w szpitalu. Wkrótce na świat przyszły kolejne dzieci: Robert, Arthur (zwany Archiem), Helen, Agnes, Michael (wszyscy mówili na niego „Mickey”), Thomas (Tucker), Susan i wreszcie bliźniaki Billy i Jim. W małym domku przy Avoniel Road gnieździło się trzynaście osób144. Na dole od frontu mieścił się niewielki salon, z tyłu była kuchnia wyposażona w piec i kran z zimną wodą. Ubikacja znajdowała się na zewnątrz w podwórzu.

      W 1964 roku Arthur zakończył służbę wojskową, przeszedł na emeryturę i założył niewielką firmę zajmującą się budowlanką i naprawami, jednak o zlecenia było trudno145. Potem znalazł pracę w zakładach Sirocco, ale wylano go, kiedy szef zorientował się, że Arthur jest katolikiem. Na jakiś czas zaczepił się przy produkcji lin146. Dzieci wspominały ten okres (z którego pochodzi opisane wcześniej zdjęcie) jako szczęśliwe interludium. Owszem, w domu się nie przelewało, ale tak przecież wyglądało typowe dzieciństwo w robotniczym Belfaście. Mali McConville’owie mieli przynajmniej oboje rodziców, życie wydawało

Скачать книгу


<p>120</p>

Battling through to Derry, dz. cyt.

<p>121</p>

P-EM.

<p>122</p>

Egan, McCormack, Burntollet, dz. cyt., s. 37.

<p>123</p>

Dolours Price, Gerry Kelly, dz. cyt.

<p>124</p>

Keenan-Thomson, Irish Women and Street Politics, dz. cyt., s. 41.

<p>125</p>

P-TKT.

<p>126</p>

Purdie, Politics in the Streets, dz. cyt., s. 215; Farrell (ed.), Twenty Years On, dz. cyt., s. 58.

<p>127</p>

Bob Purdie pisał: „Wielu napastników miało białe opaski, dzięki którym odróżniali się od demonstrantów. Egan i McCormack zdołali zidentyfikować znaczną liczbę napastników na podstawie zdjęć. […] Część z nich służyła w Oddziałach Specjalnych B. Ruch na rzecz praw obywatelskich próbował rozgrywać to propagandowo, ale w tej okolicy właściwie każdy zdrowy dorosły protestant należał do Oddziałów Specjalnych. Z tego punktu widzenia ataku tak naprawdę dokonali miejscowi” – Purdie, Politics in the Streets, dz. cyt., s. 215.

<p>128</p>

Price, Gerry Kelly, dz. cyt.

<p>129</p>

Tamże; Lest We Forget, dz. cyt.

<p>130</p>

W znakomitym artykule na podstawie wywiadu z Helen Susan McKay pisze, że zdjęcie pochodzi z 1965 roku – Susan McKay, Diary, „London Review of Books”, 19 grudnia 2013.

<p>131</p>

Michael, Susan i Archie McConville’owie opowiadali mi w wywiadach o agrafce. Helen powiedziała Susan McKay, że żadnej agrafki nie pamięta. Tego rodzaju rozbieżności są typowe dla McConville’ów, którzy mają różne, często sprzeczne wspomnienia na temat swojego traumatycznego dzieciństwa.

<p>132</p>

Wizyta autora przy Avionel Road.

<p>133</p>

McKay, Diary, dz. cyt.

<p>134</p>

Séamus McKendry, Disappeared. The Search for Jean McConville, Dublin: Blackwater Press, 2000, s. 9.

<p>135</p>

Many Killed in Mass Air Attack on Belfast, „Irish Independent”, 17 kwietnia 1941; Ian S. Wood, Britain, Ireland and the Second World War, Edinburgh: Edinburgh University Press, 2010, s. 174, 175.

<p>136</p>

McKay, Diary, dz. cyt.

<p>137</p>

McKendry, Disappeared, dz. cyt., s. 9.

<p>138</p>

Tamże; McKay, Diary, dz. cyt.

<p>139</p>

Edward Moxon-Browne, National Identity in Northern Ireland, [w:] Peter Stringer, Gillian Robinson, Social Attitudes in Northern Ireland. The First Report, Belfast: Blackstaff Press, 1991.

<p>140</p>

Cormac Ó Gráda, Brendan M. Walsh, Intermarriage in a Divided Society. Ireland a Century Ago, „Explorations in Economic History” 2015, vol. 56.

<p>141</p>

McKay, Diary, dz. cyt.

<p>142</p>

Dzieci Jean McConville podają rozbieżne relacje. Seamus McKendry, mąż Helen, pisze w książce, że babcia Murray (czyli matka Jean) nie miała nic przeciwko małżeństwu. Jest też faktem, że Arthur i dzieci wprowadzili się później do jej domu w zachodnim Belfaście. Jednak po zniknięciu Jean McConville część rodzeństwa twierdziła, że Murray de facto wyrzekła się córki (a więc i wnuków), bo Jean poślubiła katolika. Możliwe, że na tego rodzaju transgresję łatwiej było przymknąć oko w latach pięćdziesiątych niż sześćdziesiątych. Na temat Mary McConville i pobicia – zob. McKendry, Disappeared, dz. cyt., s. 10. Michael McConville mówił mi: „Rodzina matki nie chciała mieć z nami nic wspólnego, bo matka poślubiła katolika”. Podobna teza pojawia się w dokumentach prawnych, złożonych w imieniu Jamesa McConville’a: „Rodzina ich matki się jej wyrzekła” – Application to the Attorney General in Relation to the Death of Jean McConville, filed by Joe Mulholland & Co., Solicitors, on behalf of James McConville, 23 maja 2013.

<p>143</p>

McKay, Diary, dz. cyt.; McKendry, Disappeared, dz. cyt., s. 9.

<p>144</p>

McKay, Diary, dz. cyt.

<p>145</p>

McKendry, Disappeared, dz. cyt., s. 10.

<p>146</p>

McKay, Diary, dz. cyt.