Cokolwiek powiesz, nic nie mów. Группа авторов

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Cokolwiek powiesz, nic nie mów - Группа авторов страница 10

Cokolwiek powiesz, nic nie mów - Группа авторов Reportaż

Скачать книгу

śpią na podłodze niż we własnych łóżkach. Michael leżał bezsennie, gapił się w sufit i wsłuchiwał w dźwięk kul odbijających się od betonu. Świat pogrążył się w szaleństwie. Ten stan anarchii utrzymywał się od miesięcy i w końcu chłopakowi zupełnie spowszedniał.

      Pewnego lipcowego popołudnia w 1970 roku kompania brytyjskich żołnierzy wkroczyła do labiryntu uliczek i zaułków w okolicy Balkan Street niedaleko Falls Road w poszukiwaniu ukrytego arsenału broni193. W jednym z domów znaleziono piętnaście pistoletów, karabin oraz pistolet maszynowy MP 40. Kiedy jednak wojskowi wrócili do pojazdów opancerzonych i szykowali się do odjazdu, naprzeciw nich stanął tłum okolicznych mieszkańców. Poleciały kamienie. Kierowca jednej ze świń spanikował i ruszył do tyłu, prosto między ludzi. Przejechał człowieka, co dodatkowo rozwścieczyło mieszkańców. Zamieszki wkrótce przybrały na sile; przysłano drugą kompanię, a żołnierze zaczęli miotać w tłum pociski z gazem łzawiącym.

      Niedługo do Lower Falls rzucono trzy tysiące żołnierzy194. Chodzili od domu do domu, rozwalali drzwi siekierami i wpadali do środka195. Oficjalnie operacja miała polegać na poszukiwaniu broni, ale zastosowano nieproporcjonalnie brutalne środki, trudno było więc nie dopatrzyć się w tym wszystkim aktu zemsty196. Rozbebeszano sofy, przewracano łóżka i materace, zrywano linoleum i boazerie, wyrywano rury. Po zmroku nad Falls Road zawisł śmigłowiec197. Przez głośniki rozległ się głos informujący z wyraźnym afektowanym akcentem z Eaton, że władze wprowadziły godzinę policyjną i każdy, kto znajdzie się poza domem, zostanie aresztowany. Używając luf karabinków, żołnierze rozwinęli długie bele drutu kolczastego i odcięli Lower Falls od reszty miasta198. Patrolowali ulice w pełnym rynsztunku (z tarczami szturmowymi włącznie), twarze poczernili sobie węglem. Mieszkańcy patrzyli na nich z okien swych małych domków, nie kryjąc obrzydzenia199.

      Może to właśnie gaz łzawiący sprawił, że zachodni Belfast postanowił stawić zdecydowany opór. Wystarczyło, że na bruku rozlegał się hałas podskakującego pojemnika rozpylającego skłębioną chmurę, a gangi podrostków ciskających kamieniami natychmiast się rozpraszały200. W tamten weekend armia wystrzeliła w dzielnicy tysiąc sześćset pocisków gazowych. Gryzący dym spowił wąskie alejki, wdarł się w szpary starych domów201, dostawał się do oczu i gardeł, wzbudzał panikę202. Młodzi mężczyźni przemywali twarze szmatkami nasączonymi octem, po czym wracali na ulicę, by znowu rzucać kamieniami203. Reporter opisujący oblężenie dzielnicy nazwał gaz „spoiwem”, substancją „łączącą ludzi we wspólnej nienawiści do tych, którzy go rozpylili”204.

      Michael McConville wiele wyniósł z tego burzliwego okresu. Wykształcił w sobie zdrowy sceptycyzm wobec wszelkiej władzy. W jego oczach policja i armia brytyjska były siebie warte. Widział mundurowych, którzy popychali ludzi twarzą do ściany i kopniakami zmuszali do rozstawienia nóg. Napatrzył się, jak żołnierze zabierają z domów ojców i braci, których czekało więzienie bez procesu sądowego205. Arthur McConville nie miał pracy206, ale przecież w Divis Flats bezrobocie stanowiło normę: połowa mieszkańców utrzymywała rodziny z zasiłków207.

      Ilekroć mali McConville’owie wychodzili z domu, Jean upominała ich, by nie oddalali się za bardzo208. „Tylko się nigdzie nie wałęsajcie – powtarzała. –Trzymajcie się blisko”. Formalnie w Irlandii Północnej nie toczył się konflikt zbrojny, a władze mówiły raczej o „zamieszkach”, ale tak naprawdę wszyscy czuli się jak na wojnie. Michael zapuszczał się z kumplami i rodzeństwem w obce, niebezpieczne rejony. Nawet w najgorszych latach Kłopotów niektóre dzieci zdawały się zupełnie pozbawione strachu. Kiedy ustawały strzelaniny, kiedy milkła broń, dzieciaki wybiegały na dwór, by wpełzać do szkieletów spalonych ciężarówek, skakać na starych materacach albo bawić się w chowanego pośród gruzowisk209.

      Michael lubił rozmyślać o gołębiach. Tradycja wyścigów gołębi w Irlandii sięgała XIX wieku; mówiono, że to jak „gonitwy konne dla biedaków”210. Chłopak zaraził się pasją od ojca i starszych braci. Odkąd sięgał pamięcią, jego rodzina trzymała gołębie, dlatego właśnie zdarzało mu się błąkać w strefach walk w poszukiwaniu nowych ptaków. Kiedy udało mu się znaleźć odpowiedni okaz, zdejmował kurtkę, ostrożnie przykrywał nią gołębia, po czym szmuglował go do domu211.

      Czasami zdarzało mu się wchodzić do zrujnowanych budynków. Nie miał pojęcia, co tam zastanie – koczujących ludzi, bojówkarzy, bomby – ale nigdy nie czuł strachu. Pewnego razu trafił do starej fabryki ze zburzoną fasadą. Razem z przyjacielem zaczęli się wspinać po rumowisku, by wejść do środka w poszukiwaniu mieszkających tam gołębi. Na jednym z górnych pięter stanęli nagle oko w oko z oddziałem brytyjskich żołnierzy. „Stój, bo strzelam!” – krzyknęli tamci, celując do Michaela i jego kumpla z karabinów. Chłopcy natychmiast uciekli.

      Mniej więcej rok po tym, jak w Lower Falls wprowadzono godzinę policyjną, ojciec Michaela zorientował się, że traci na wadze, i to dość szybko. Z czasem osłabł i tak bardzo trzęsły się mu dłonie, że nie mógł już utrzymać filiżanki z herbatą212. Gdy wreszcie poszedł do lekarza, okazało się, że ma raka płuc213. Salon w mieszkaniu stał się jego sypialnią. Nocami Michael słyszał, jak ojciec jęczy z bólu214. Arthur McConville umarł 3 stycznia 1972 roku. Na pogrzebie, kiedy Michael patrzył na trumnę opuszczaną powoli do zamarzniętej ziemi, pomyślał sobie: „Gorzej na pewno już nie będzie”.

      4

      Podziemna armia

      Pewnego dnia w 1971 roku Dolours Price szła przez Belfast ze swą matką Chrissie, kiedy nagle, za rogiem budynku, wyrósł przed nimi punkt kontrolny brytyjskiej armii. Każdego przechodnia przepytywano i rewidowano. Chrissie nieco zwolniła krok i spytała przyciszonym głosem:

      – Masz coś przy sobie?215

      – Nie – odpowiedziała Dolours.

      – Czy masz coś przy sobie? – syknęła Chrissie raz jeszcze, bardziej stanowczym tonem.

      W oddali Dolours zobaczyła, jak żołnierze, popychając młodych chłopaków, każą im stanąć twarzą do ściany z rozstawionymi nogami i zdejmować kurtki.

      – Oddaj mi go – rozkazała Chrissie.

      Dolours wyciągnęła pistolet i dyskretnie przekazała matce. Ta ukryła broń pod płaszczem.

Скачать книгу


<p>193</p>

Simon Winchester, In Holy Terror, London: Faber, 1975, s. 68, 69.

<p>194</p>

Tamże, s. 70.

<p>195</p>

Patrick Bishop, Eamonn Mallie, The Provisional IRA, London: Heinemann, 1987, s. 123.

<p>196</p>

Winchester, In Holy Terror, dz. cyt., s. 73.

<p>197</p>

Tamże, s. 71-72.

<p>198</p>

Archiwalne nagrania filmowe.

<p>199</p>

Winchester, In Holy Terror, dz. cyt., s. 72; archiwalne nagrania filmowe.

<p>200</p>

Archiwalne nagrania filmowe.

<p>201</p>

Richard O’Rawe, wywiad udzielony autorowi.

<p>202</p>

Winchester, In Holy Terror, dz. cyt., s. 71.

<p>203</p>

Tamże, s. 70; Falls Road Curfew, 40th Anniversary, „Irish News”, 30 czerwca 2010.

<p>204</p>

Winchester, In Holy Terror, dz. cyt., s. 32.

<p>205</p>

Michael McConville, wywiad udzielony autorowi.

<p>206</p>

McKendry, Disappeared, dz. cyt., s. 12.

<p>207</p>

Roy, Divis Flats, dz. cyt.

<p>208</p>

Sons Recall 30 Years of Painful Memories, „Irish News”, 24 października 2003.

<p>209</p>

How Belfast Feels Behind the Barricades, „Christian Science Monitor”, 10 września 1969.

<p>210</p>

Kevin Kearns, Dublin Street Life and Lore. An Oral History, Dublin: Glendale, 1991, s. 63.

<p>211</p>

Michael McConville, wywiad udzielony autorowi.

<p>212</p>

McKendry, Disappeared, dz. cyt., s. 13.

<p>213</p>

Tamże, s. 13; McKay, Diary, dz. cyt.

<p>214</p>

Michael McConville, wywiad udzielony autorowi.

<p>215</p>

Tara Keenan-Thomson, Irish Women and Street Politics, 1956–1973, Dublin: Irish Academic Press, 2010, s. 213, 214; P-TKT.