Pokusa ZŁA. M. Robinson

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pokusa ZŁA - M. Robinson страница 15

Автор:
Серия:
Издательство:
Pokusa ZŁA - M. Robinson

Скачать книгу

na wszystkich wokół.

      Czułam na sobie jego spojrzenie.

      – Jezu… Skarbie…

      Uśmiechnęłam się, zerkając na niego spod rzęs.

      – Tak?

      – To było cholernie głębokie. Chciałbym cofnąć…

      – Nie.

      – Dlaczego? – Westchnął. – Brooke… Czemu nie możemy o tym porozmawiać?

      Odchyliłam się i odsunęłam od niego, ale złapał mnie za ramię, przytrzymując w miejscu.

      – Nie ma o czym rozmawiać, a nawet jeśli… – Wzruszyłam ramionami. – To po co? Przecież to nic nie zmieni.

      – Może zmieni, jeśli porozmawiasz o tym z nimi? W końcu to twoi rodzice… Nie sądzisz, że mają prawo wiedzieć?

      – Mają prawo wiedzieć? – powtórzyłam zirytowana. – To był żart, prawda?

      Przewrócił oczami i pochylił się. Wydaje mi się, że zrobił to tylko po to, by nade mną górować.

      – Nie, nie tym razem. Jestem śmiertelnie poważny. Duszenie tego w sobie tylko bardziej cię rani. Ledwie cię poznaję, tak bardzo się zmieniłaś przez te dwa lata. Skończysz liceum i co dalej? Hę? Nic się nie zmieni? Wciąż nie będziesz do siebie nikogo dopuszczać? Zwłaszcza mnie… Kocham cię, Brooke. Tak bardzo cię kocham, a najlepsze jest to, że wiem, że ty kochasz mnie! Widzę to za każdym razem, gdy jesteśmy sami, za każdym razem, kiedy się kochamy, zawsze, gdy stracisz czujność, choćby tylko na jedną cholerną minutę, widzę Brooke, którą kiedyś byłaś. Chcę odzyskać tamtą dziewczynę.

      Potrząsnęłam głową, nie odwracając wzroku.

      – Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak trudno mi teraz mieszkać w tym domu? Z rodzicami wyglądającymi na cholernie zakochanych? To mnie przyprawia o mdłości! Wiedzieć, że za każdym razem, gdy tata mówi, że musi coś załatwić, prawdopodobnie idzie do swojej kochanki, by zobaczyć się z jej dziećmi… Z moim rodzeństwem, o którym nawet nigdy nie słyszałam. Nie masz o tym, kurwa, pojęcia i nie możesz mnie osądzać – wyrzuciłam z siebie, natychmiast tego żałując.

      – Brooke…

      – Nie! Nie chcę tego słuchać. O niczym nie wiesz, więc łatwo ci rzucać oskarżenia. To nie ma znaczenia, co powiem lub zrobię, Landon, bo mojej mamie nie przeszkadza taki stan rzeczy. Zawsze najbardziej na świecie pragnęłam być taka jak oni, a teraz, patrząc na miłość, wszystko wydaje się popierdolone, męczy mnie to i nie chcę w tym brać udziału. Zależy mi na tobie, Landon, to prawda, ale to nie jest miłość, przykro mi…

      – Kłamiesz. Okłamujesz mnie i siebie. Wszystkich wokół.

      – Co więcej mogę zrobić? Mam iść pieprzyć się z kimś innym, by udowodnić ci, że cię nie kocham?

      Otworzył szerzej oczy.

      – Byłeś dla mnie wspaniałym przyjacielem, doceniam czas, który spędziliśmy razem, uwielbiam cię jako osobę i to, co nas łączy, jednak to nie jest miłość. Dlaczego nie możesz tego pojąć?

      – Nie mogę już tak dłużej – odpowiedział.

      – Wcale tak nie myślisz.

      – Dokładnie to mam na myśli. Nie chcę już dłużej grać w twoją grę. Nie mogę być z tobą, nie będąc naprawdę razem. To dla mnie nie fair. Niech to się skończy. Teraz.

      Zmarszczyłam brwi.

      – Co? – wyszeptałam, próbując zrozumieć, co właśnie powiedział.

      – Jeśli nie potrafisz powiedzieć, że mnie kochasz, Brooke, jeśli nie potrafisz dać mi nadziei, że dokądś to zmierza, to nie ma sensu. Nie mogę dalej tego ciągnąć. Skończyłem.

      Zaśmiałam się.

      – Więc dajesz mi ultimatum?

      Pokręcił głową.

      – Nazywaj to sobie, jak chcesz, mam to gdzieś.

      – Po prostu odejdź. – Odetchnęłam.

      – Serio? – Odsunął się zaskoczony. – Tylko tyle?

      Skinęłam głową, nie patrząc w jego stronę.

      – Nie, skarbie.

      Podniosłam głowę.

      – Jeśli tego chcesz, będziesz musiała spojrzeć na mnie i powiedzieć, że mnie nie kochasz i że to już koniec. Chcę, żeby to była twoja świadoma decyzja… Nie moja. A kiedy spojrzysz wstecz, zrozumiesz, że mnie odrzuciłaś… A nie na odwrót – powiedział drżącym głosem.

      Odgarnęłam włosy z twarzy. Niczego nie pragnęłam tak bardzo, jak wyrwać się stąd, uciec od stojącego przede mną człowieka, a jednocześnie chciałam mu powiedzieć, żeby nie odchodził… Nie mogłam. Nie mogłam oddać mu swojego serca, ponieważ nie należało już do mnie. Zostawiłam je roztrzaskane na podłodze przy drzwiach sypialni moich rodziców. I nigdy nie wróciłam, by pozbierać te kawałki.

      Spojrzałam prosto w oczy jedynemu mężczyźnie, który kiedykolwiek obdarzył mnie prawdziwą miłością. Powiedziałam, że go nie kocham, że to, co nas łączyło i w głębi serca tak bardzo sobie ceniłam, nie ma żadnego znaczenia i nigdy nie miało.

      Nie zawahałam się.

      Nie płakałam.

      Nie pokazałam po sobie żadnych emocji.

      I wówczas, na moich oczach, jego serce rozpadło się na milion kawałków…

      Tak samo jak moje dwa lata wcześniej.

*D*

      Dwa lata minęły jak z bicza strzelił. Ledwie mrugnąłem, a skończyłem już dwadzieścia osiem lat. Tak bardzo, jak z początku nie chciałem przejąć baru, tak teraz wiedziałem, że to była najlepsza decyzja w moim życiu. Nie tylko dlatego, że zapewniał zysk, ale też niezłą zabawę. Wiodłem życie, o jakim większość ludzi mogła jedynie marzyć. Imprezowałem, szlajałem się i z dnia na dzień odnosiłem sukcesy. Mój bar został okrzyknięty jednym z najgorętszych miejsc imprezowych w South Beach i nawet nie musiałem się starać. To było proste.

      Byłem przystojny, mój personel też wyglądał nieźle. W tym mieście atrakcyjny wygląd to już połowa sukcesu. Eksperymentowałem z narkotykami i piłem do upadłego. Zająłem się rodziną i nigdy nie musiałem się o nic martwić. Moja mama pracowała ledwo na pół etatu. Bardzo mi to odpowiadało, że mogłem się nią opiekować i dzięki mnie cieszyła się życiem.

      Zaczęła spotykać się ze Scottem, który był właścicielem sklepu z narzędziami. Zaakceptowałem go ja i moje siostry. Każda z nich także była z kimś związana, na co wcześniej wyraziłem już zgodę. Można powiedzieć, że wszystko układało się jak najlepiej.

      Koszmary

Скачать книгу