Odrobina czarów. Michelle Harrison

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Odrobina czarów - Michelle Harrison страница 16

Odrobina czarów - Michelle  Harrison

Скачать книгу

a Betty nie zamierzała tłumaczyć teraz siostrze, gdzie spotkała Pike’a. Wydarzyło się to na mokradłach poprzedniego roku, gdy trzy siostry wyruszyły w podróż, żeby pokonać rodzinną klątwę.

      Przesunęły się, wpuszczając Pike’a i Minchina do gospody. Fliss zaryglowała drzwi.

      – Tak się zastanawiam… Pokazałyście im może akt urodzenia swojej siostry? – zapytał Minchin, gdy podeszli do kontuaru. Mówił uprzejmiej niż Pike, miał też łagodniejszą twarz. Wyciągnął z kieszeni notes, otworzył go i zapisał coś ołówkiem.

      – Tak. – Fliss pobiegła na górę, by wrócić po chwili z naręczem dokumentów z puszki po ciastkach Buni Wspacznej. – Proszę, to akt urodzenia Charlie. Ale oni stwierdzili, że to niczego nie dowodzi, więc i tak ją zabrali.

      – Z powrotem na Udrękę? – upewnił się Pike.

      Betty pokiwała słabo głową.

      – Tak przynajmniej twierdzili, skoro jednak nie byli prawdziwymi strażnikami…

      To niby po co mieliby zabierać Charlie na Udrękę? Strach w oczach Fliss zdawał się odzwierciedlać ten, który Betty czuła w sercu. No i co zrobią ich siostrze, gdy już zdadzą sobie sprawę ze swojego błędu?

      Pike odwrócił się pośpiesznie do Minchina.

      – Musimy się dostać do portu, i to prędko. W takiej mgle nie zaszli daleko. Zapalimy latarnie i roześlemy na mokradła zespoły poszukiwawcze.

      – A co z drugą parą strażników? – dopytywała Fliss. – Możecie poprosić ich o pomoc?

      – Najpierw musielibyśmy ich znaleźć – zauważył Minchin. – Ale jeśli ci oszuści rzeczywiście byli ubrani w mundury… – Urwał i przełknął ciężko ślinę. – Cóż, wnioski nasuwają się same. W każdym razie nie wygląda to dobrze.

      – Nie rozumiem tylko, po co aresztowali też babkę. – Owalna twarz Fliss była biała jak papier. Nawet jej usta, przeważnie intensywnie różowe, okropnie pobladły. – Jeśli zależało im wyłącznie na dziewczynce, zabieranie babki to tylko niepotrzebny kłopot.

      – Wcale nie planowali tego robić – zgadywała Betty. – Chcieli nas wyłącznie nastraszyć. Stworzyć pozory i wytrącić nas z równowagi.

      Przesadna reakcja Wywęsza nagle nabrała sensu. Babka wcale nie zasłużyła na aresztowanie, ale pokaz siły fałszywych strażników zmusił Betty i Fliss do uległości.

      Pike długo przyglądał się Betty.

      – Czy powinniśmy wiedzieć coś jeszcze? – zapytał wreszcie. – Cokolwiek, co mogłoby nam pomóc odnaleźć waszą siostrę?

      Betty pokręciła głową, myśląc o Błądce, która ukrywała się w pokoju na górze i pewnie podsłuchiwała ich rozmowę.

      – Nie – rzuciła beznamiętnie. Jedno krótkie słowo, a jakie wielkie kłamstwo.

      – W takim razie powinniśmy natychmiast zarządzić poszukiwania – zdecydował Pike.

      – Przydałby się opis dziewczynki. A najlepiej fotografia – przypomniał Minchin.

      Betty podała mu niewielkie zdjęcie z półki nad kasą. Charlie, jak to Charlie, szczerzyła się na nim od ucha do ucha.

      – Proszę. To zdjęcie z początku zeszłego roku, teraz brakuje jej górnych jedynek.

      – Błagam was – odezwała się Fliss drżącym głosem. – Znajdźcie ją i przyprowadźcie bezpiecznie do domu, dobrze?

      Minchin pokiwał ponuro głową i schował fotografię do kieszeni.

      – Jesteś już pełnoletnia? – zwrócił się do Fliss Pike.

      – W przyszłym miesiącu ko-kończę siedemnaście lat – odparła drżącym głosem dziewczyna.

      – Dobrze. W takim razie możesz się zajmować tą małą.

      Gdyby nie złowrogie okoliczności, Betty oburzyłby ten komentarz. Miała przecież trzynaście lat i nie potrzebowała niańki. Ale to nie był dobry moment na sarkastyczne uwagi i przewracanie oczami; teraz należało trzymać buzię na kłódkę i mieć oczy szeroko otwarte.

      Strażnicy chwilę później wyszli i siostry po raz drugi tej nocy musiały zamykać za nieoczekiwanymi gośćmi drzwi gospody. Kiedy rygiel wskoczył na miejsce, Fliss oparła czoło o ciemne drewno i wydała z siebie zdławiony szloch. Betty, która znajdowała się w połowie drogi do schodów, zamarła i odwróciła się, zniecierpliwiona i pełna obaw. Wiedziała, że jeśli jedna z nich się teraz rozklei, ta druga pewnie też nie zdoła powstrzymać łez. Nie mogły sobie na to pozwolić.

      – Hej, głowa do góry – rzuciła. – Wiem, że się stresujesz, ale to nie jest dobry moment na płacz. Łzy nie pomogą ani nam, ani tym bardziej Charlie. – Ruszyła na piętro, przeskakując po dwa stopnie naraz.

      – Nie pomogą Charlie? – Fliss próbowała za nią nadążyć. – A co jej niby pomoże? Przecież tu utknęłyśmy, pośrodku mgły, i…

      – Nie, Fliss. – Po dotarciu na piętro Betty skręciła do pokoju, po czym zaczęła wyciągać z szafy ciepłe ubrania. – Nigdzie nie utknęłyśmy, właśnie o to chodzi – skoro tamci strażnicy byli oszustami, to nie ma żadnego zakazu! – Wyciągnęła z kieszeni szlafroka Hopsasę i podrzuciła go Fliss. – Łap.

      – Fuj! – krzyknęła dziewczyna i wzdrygnęła się, gdy gryzoń próbował uciec jej z rąk. – Przecież wiesz, że nie znoszę takich wiercących się stworzeń! Nie mogę go odłożyć?

      – Jasne, ale to ty przekażesz później Charlie, że pożarł go Oj. – O ile jeszcze kiedykolwiek ją zobaczymy, odezwał się upiorny głosik w myślach Betty. Potrząsnęła głową, żeby uciszyć Hopsasę. – Po prostu potrzymaj go przez chwilę, na litość wron!

      Fliss skrzywiła się, ale ściskała szczura w dłoniach, które na wszelki wypadek wyciągnęła daleko przed siebie.

      – To co właściwie planujesz? – zapytała.

      – A jak ci się wydaje? – odparowała Betty, odrzucając na bok szlafrok i koszulę nocną. – Idę szukać Charlie.

      Grzebała przez chwilę w szufladzie z wełnianymi pończochami, aż znalazła najmniej dziurawą parę. Gdy usiadła na łóżku, poczuła, że materac ugina się pod niewidzialnym ciężarem Błądki, która słuchała w milczeniu. Błędny ognik zniknął z lampki, ale jego delikatny blask sączył się spod łóżka.

      – Zamierzasz w-wyjść w noc? – zająknęła się Fliss. – Ale przecież szukają jej strażnicy, ci prawdziwi. Może warto byłoby zdać się na nich?

      – Przecież oni znają tylko połowę prawdy! – rzuciła w złości, wkładając już buty. Naciągnęła na sukienkę gruby sweter, po czym zabrała Fliss Hopsasę i schowała go do kieszeni. – Zresztą wiesz równie dobrze jak ja, że nie należy ufać strażnikom. Połowa z nich jest skorumpowana! Spójrz tylko na Palczastego. A ta dwójka,

Скачать книгу