Zima świata. Ken Follett

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zima świata - Ken Follett страница 37

Zima świata - Ken Follett

Скачать книгу

      – Charlie, jesteś genialny!

      Chłopak pokraśniał z zadowolenia. Zauważyła, że ma ładne brązowe oczy, takie jak pies.

      – Teraz ty spróbuj – powiedział do Daisy.

      Powtórzyła jego czynności i osiągnęła taki sam rezultat.

      – Widzisz? To nie jest trudne.

      Roześmiała się radośnie.

      – Moglibyśmy otworzyć firmę Farquharson i Peshkov, tresura psów.

      – Wspaniały pomysł – odparł Charlie i wydawało się, że naprawdę tak myśli.

      Jak dotąd idzie świetnie, ucieszyła się Daisy.

      Podeszła do stolika i nalała lemoniady do szklanek.

      Stojąc obok niej, Charlie wyznał:

      – Zwykle jestem nieśmiały wobec dziewcząt.

      Coś podobnego, pomyślała, lecz nie odezwała się słowem.

      – Ale z tobą łatwo się rozmawia – dodał. Wyobrażał sobie, że zawdzięcza to szczęśliwemu przypadkowi.

      Podając mu szklankę, oblała go lemoniadą.

      – Och, ale ze mnie niezdara! – wykrzyknęła.

      – Nie szkodzi – uspokoił ją Charlie. Napój zostawił plamę na jego lnianej marynarce i białych bawełnianych spodniach. Charlie wyjął chusteczkę i zaczął się wycierać.

      – Pozwól, ja to zrobię. – Wzięła chustkę z jego dużej dłoni.

      Zbliżyła się do niego i dotknęła klapy marynarki. Charlie znieruchomiał i wiedziała, że czuje zapach jej perfum Jean Naté z nutą lawendy na bazie piżma. Pieszczotliwym ruchem pocierała przód jego bluzy, mimo że wcale nie było tam plamy.

      – Prawie gotowe – oznajmiła, niby to żałując, że musi przestać.

      Przyklękła na jedno kolano, jak gdyby oddawała mu cześć, i ruchami delikatnymi jak muśnięcia skrzydeł motyla zaczęła osuszać mokre plamy na spodniach. Dotykając uda, uniosła głowę i spojrzała na niego oczami pełnymi kuszącej niewinności. Charlie spoglądał na nią z góry jak zahipnotyzowany, z otwartymi ustami, ciężko oddychając.

      IV

      Woody Dewar niecierpliwie oglądał jacht Sprinter, sprawdzając, czy koledzy doprowadzili go do idealnego stanu. Był to regatowy kecz długości szesnastu metrów, długi i smukły jak ostrze noża. Dave Rouzrokh wypożyczył go klubowi Shipmates, do którego należał Woody. Żeglarze wypłynęli na nim na jezioro Erie z synami bezrobotnych mężczyzn z Buffalo, by nauczyć ich podstaw żeglarstwa. Woody przekonał się z radością, że linki i odbijacze są na swoich miejscach, żagle zostały zwinięte, fały podwiązane, a pozostałe linki ułożone w równe zwoje.

      Jego młodszy o rok czternastoletni brat Chuck już był na kładce i bawił się z kilkorgiem kolorowych dzieci. Był miły i łatwo nawiązywał kontakt z każdym. Woody, który chciał zająć się polityką tak jak ojciec, zazdrościł bratu tego naturalnego uroku.

      Chłopcy mieli na sobie tylko szorty i sandały, byli uosobieniem młodzieńczej siły i witalności. Woody chętnie zrobiłby im zdjęcie, gdyby miał przy sobie aparat. Uwielbiał fotografować i urządził w domu ciemnię, aby wywoływać zdjęcia.

      Upewniwszy się, że Sprinter jest w takim samym stanie, w jakim go rano zostawił, Woody wskoczył na pokład. Z hangaru wychodziło kilkunastu młodych chłopców, smagłych od słońca i wiatru. Czuli w mięśniach przyjemne zmęczenie po wysiłku i śmiali się, wspominając błędy popełnione podczas rejsu, żarty i psikusy.

      Kiedy byli na wodzie i trudzili się wspólnie, sterując jachtem, przepaść między dwoma chłopcami z bogatej rodziny i synami biedoty zanikała, pojawiła się jednak znowu na parkingu jachtklubu. Stały tam obok siebie dwa samochody: prowadzony przez szofera w liberii chrysler airflow senatora Dewara, którym jeździli Woody i Chuck, oraz pick-up marki Chevrolet Roadster, na którego przyczepie ustawiono dwie drewniane ławeczki dla pasażerów. Woody czuł zakłopotanie, gdy żegnał się z kolegami, a szofer otwierał mu drzwi, jednak chłopcy nie zwracali na to uwagi. Dziękowali mu i umawiali się na następną sobotę.

      – Było fajnie, ale nie wiem, czy to coś da – powiedział Woody, kiedy jechali Delaware Avenue.

      – Dlaczego? – zdziwił się Chuck.

      – Nie pomagamy ich ojcom znaleźć pracy, a tylko to naprawdę się liczy.

      – Może ich synom za parę lat łatwiej będzie znaleźć posadę?

      Buffalo było miastem portowym, w normalnych czasach jednostki handlowe żeglujące po wielkich jeziorach i kanale Erie oraz statki wycieczkowe zapewniały tysiące miejsc pracy.

      – Jeśli prezydentowi uda się rozkręcić gospodarkę – powiedział Woody.

      Chuck wzruszył ramionami.

      – A więc idź pracować u Roosevelta.

      – Dlaczego nie? Tata pracował u Woodrowa Wilsona.

      – Ja pozostanę przy żeglowaniu.

      Woody zerknął na zegarek.

      – Mamy akurat tyle czasu, żeby przebrać się na zabawę. – Szli na kolację z potańcówką w klubie tenisowym. Na samą myśl o tym serce Woody’ego zaczęło bić szybciej. – Chcę znaleźć się w otoczeniu osóbek, które mają miękką skórę, mówią wysokimi głosami i noszą różowe sukienki.

      – Ha – mruknął drwiąco Chuck. – Joanne Rouzrokh nigdy w życiu nie ubrałaby się na różowo.

      Woody był zaskoczony. Od paru tygodni dniami i nocami marzył o Joanne, ale skąd jego brat może o tym wiedzieć?

      – Dlaczego uważasz, że…

      – Och, daj spokój – prychnął Chuck. – Kiedy zjawiła się na plaży w spódniczce do tenisa, o mało nie zemdlałeś. Wszyscy widzieli, że odbiło ci na jej punkcie. Na szczęście ona jakby tego nie zauważała.

      – Dlaczego na szczęście?

      – Na litość boską, ty masz piętnaście lat, a ona osiemnaście. Aż wstyd o tym mówić! Ona szuka męża, a nie uczniaka.

      – Wielkie dzięki, zapomniałem, że doskonale znasz się na kobietach.

      Chuck się zarumienił. Jak do tej pory nie miał dziewczyny.

      – Nie trzeba być znawcą, żeby zobaczyć to, co jest pod nosem.

      Bracia często tak ze sobą rozmawiali. Nie kryła się w tym złośliwość, po prostu odnosili się do siebie z brutalną szczerością. Jako bracia nie musieli być dla siebie mili.

Скачать книгу