Krawędź wieczności. Ken Follett

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krawędź wieczności - Ken Follett страница 37

Krawędź wieczności - Ken Follett

Скачать книгу

W porządku. – Desperacko usiłował wymyślić coś neutralnego. – Anna sprawia bardzo miłe wrażenie.

      – Jest ustosunkowana.

      Była to dziwna uwaga w odniesieniu do kogoś zaprzyjaźnionego.

      – To znaczy?

      – Jej ojciec załatwił nam ten urlop. Jest sekretarzem moskiewskiego okręgu związku – wyjaśniła z dumą Nina.

      Dimka odniósł czyste naczynia do namiotów.

      – Naszykowaliśmy kanapki z szynką i serem – oznajmił wesoło Walentin.

      Anna spojrzała na Ninę i zrobiła gest wyrażający bezradność, jakby chciała pokazać, że nie zdołała zatrzymać rozpędzonego niczym pociąg Walentina. Jednak Dimka nie miał wątpliwości, że w gruncie rzeczy nawet tego nie próbowała. Nina wzruszyła ramionami i stało się jasne, że wybiorą się razem na piknik.

      Godzinę spędzili w oczekiwaniu na łódź, lecz moskwianie byli przyzwyczajeni do kolejek. W końcu przed południem wypłynęli na taflę czystej zimnej wody. Walentin i Dimka wiosłowali na zmianę, dziewczyny zaś chłonęły słońce. Nikt nie zdradzał ochoty do pogawędki.

      Po przeciwnej stronie jeziora zacumowali łódkę na niewielkiej plaży. Walentin ściągnął koszulę, Dimka poszedł w jego ślady. Anna zdjęła bluzkę i spodnie: pod spodem miała błękitny dwuczęściowy kostium. Dimka wiedział, że tego rodzaju kostium nosi nazwę bikini i jest modny na Zachodzie, lecz nigdy podobnego nie widział i zawstydził się, że czuje takie podniecenie. Ledwie mógł oderwać wzrok od płaskiego brzucha dziewczyny i jej pępka.

      Jednak ku jego rozczarowaniu Nina się nie rozebrała.

      Zjedli kanapki i Walentin wyjął butelkę wódki. Dimka wiedział, że w obozowym sklepiku nie sprzedawano alkoholu.

      – Dostałem u kierownika wypożyczalni łodzi – wyjaśnił przyjaciel. – Gość prowadzi małe kapitalistyczne przedsiębiorstwo. – Dimka się nie zdziwił: większość chodliwych towarów sprzedawano na czarnym rynku, od telewizorów po dżinsy.

      Butelkę podawano sobie z rąk do rąk, każda z dziewcząt wzięła długi łyk.

      Nina otarła usta wierzchem dłoni.

      – Obaj pracujecie w wydziale parków miejskich?

      – Nie – odparł ze śmiechem Walentin. – Mój przyjaciel jest na to za mądry.

      – Pracuję na Kremlu – wyjaśnił Dimka.

      Zaimponowało to Ninie.

      – Czym się zajmujesz? – spytała.

      Dimka nie chciał mówić całej prawdy, bo zabrzmiałoby to jak przechwałki.

      – Jestem asystentem pierwszego sekretarza.

      – To znaczy towarzysza Chruszczowa! – dopowiedziała dziewczyna ze zdumieniem.

      – Tak.

      – Jak, u diabła, zdobyłeś tę pracę?

      – Mówiłem wam, że jest mądry – wtrącił Walentin. – Był najlepszym uczniem w każdej klasie, do której chodził.

      – Takiej posady nie dostaje się za same dobre stopnie – zauważyła trzeźwo Nina. – Kogo znasz?

      – Mój dziadek Grigorij Peszkow szturmował Pałac Zimowy w czasie rewolucji październikowej.

      – To też nie gwarantuje nikomu dobrej posady.

      – Hm, ojciec był w KGB, zmarł w zeszłym roku. Wujek jest generałem. A poza tym jestem mądry.

      – I do tego skromny – rzuciła Nina drwiąco, lecz nie bez odrobiny życzliwości. – Jak nazywa się twój wujek?

      – Władimir Peszkow. Mówimy na niego Wołodia.

      – Słyszałam o generale Peszkowie. A więc to twój wujek. Skoro masz taką rodzinę, dlaczego nosisz szorty domowej roboty?

      Dimka był zmieszany. Nina po raz pierwszy okazywała mu zainteresowanie, nie wiedział jednak, czy go podziwia, czy mówi to z przekąsem. Może taki miała sposób bycia.

      Walentin wstał.

      – Chodź, rozejrzymy się po terenie – zwrócił się do Anny. – A ci dwoje niech omówią razem kwestię szortów. – Wyciągnął rękę. Anna podała mu dłoń i dźwignął dziewczynę na nogi. Odeszli między drzewa, trzymając się za ręce.

      – Twój kolega mnie nie lubi – stwierdziła Nina.

      – Ale za to polubił Annę.

      – Jest ładna.

      – A ty jesteś piękna – rzucił cicho Dimka. Nie obmyślił tego, po prostu tak wyszło. Powiedział jednak prawdę.

      Nina popatrzyła na niego z namysłem, jakby oceniała go na nowo.

      – Chcesz popływać? – zapytała.

      Dimka nie był wielbicielem wody, ale bardzo chciał zobaczyć Ninę w kostiumie. Zdjął ubranie; pod szortami nosił kąpielówki.

      Nina miała na sobie brązowy kostium jednoczęściowy, lecz jej kształty wypełniały go tak ładnie, że Dimka nie poczuł rozczarowania. Wyglądała jak przeciwieństwo smukłej Anny: miała wydatne piersi i szerokie biodra oraz piegi na szyi. Zauważyła, że się jej przygląda, odwróciła się i pobiegła w stronę jeziora.

      Poszedł w jej ślady.

      Woda była lodowato zimna, mimo że świeciło słońce, lecz jej zmysłowy dotyk na całym ciele sprawił mu przyjemność. Pływali energicznie, by zachować ciepło. Odpłynęli nieco od brzegu, a potem w wolniejszym tempie wrócili ku plaży. Zatrzymali się w pewnej odległości od piasku, Dimka opuścił nogi i wyczuł dno. Woda sięgała mu do pasa. Spojrzał na biust Niny. Chłód wody sprawił, że jej sutki się naprężyły i stały się widoczne przez materiał.

      – Przestań się gapić – upomniała go żartobliwie i chlapnęła mu wodą w twarz.

      Odpowiedział jej tym samym.

      – A masz! – zawołała, po czym chwyciła go za głowę i usiłowała wepchnąć pod wodę.

      Okręcił się i złapał ją w pasie. Zaczęli się siłować. Ciało Niny było ciężkie, lecz jędrne i miało w sobie przyjemną solidność. Objął dziewczynę obiema rękami i dźwignął, odrywając jej nogi od dna. Zachichotała, próbując się uwolnić, lecz przyciągnął ją mocniej, aż począł na twarzy dotyk jej miękkich piersi.

      – Poddaję się! – zawołała.

      Niechętnie postawił ją z powrotem i przez chwilę patrzyli na siebie. Dostrzegł w jej oczach

Скачать книгу