Dziewczyna z Dzielnicy Cudów. Aneta Jadowska

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dziewczyna z Dzielnicy Cudów - Aneta Jadowska страница 10

Dziewczyna z Dzielnicy Cudów - Aneta Jadowska Nikita

Скачать книгу

mam lekko śniadą karnację i migdałowe oczy, które przy odpowiednim makijażu wyglądają na skośne. Odziedziczyłam je po Irenie, jej wschodnie korzenie uwzględniały nie tylko matkę Litwinkę, ale też ojca, którego krewni hodowali konie na mongolskich stepach. Irena z pogardą mówiła o nim Kałmuk i go nie szanowała, tak jak nie szanuje nikogo, kto jest słabszy od niej i nie dysponuje magią. Jej zdaniem matka, wybierając takiego partnera, ograbiła ją z szansy na magię, skoro jej własną dziedziczyło co drugie pokolenie w linii żeńskiej. Osobiście uważam, że babcia, której nigdy nie poznałam, była mądrą kobietą, musiała zobaczyć w przepowiedniach, jak źle potoczyłyby się sprawy, gdyby Irena, z jej osobowością, stała się potężnym magicznym stworzeniem. Nie daje się zapałek piromanowi, a moja matka o niczym nie marzyła tak bardzo jak o tym, by podpalić świat i patrzyć, jak płonie.

      Stojąc przed wysokim na dwa metry lustrem, szykowałam się do dzisiejszej akcji. W kufrze, obok zwyczajnych ciuchów na zmianę, miałam kilka na różne okazje, takie jak ta. W opiętym i połyskującym czarnymi cekinami staniku i lateksowych szortach wyglądałam nieźle, ale to wciąż nie był wizerunek, którego potrzebowałam. Przywołałam magię berserka i skoncentrowałam się na komórkach mojego ciała. Normalnie mam niecałe metr siedemdziesiąt i dość atletyczną sylwetkę, na którą ciężko pracuję na siłowni. Wyrobiłam sobie uda kurierów rowerowych i ramiona siatkarki – niezbyt atrakcyjne, zważywszy na moje dzisiejsze zadanie. Drżenie pod skórą było nieprzyjemne i trochę bolało, ale już przywykłam. Obserwowałam, jak wypełniający stanik biust staje się większy o dobre dwa rozmiary, nogi sporo dłuższe, a ciało smuklejsze. Dzięki takiej prezencji miałam większe szanse na obfite napiwki w barze bikini. Złagodziłam nieco rysy twarzy i makijażem podkreśliłam oczy – w końcu mój cel lubił Azjatki. Założyłam idiotyczne dziwkarskie kozaki, w których bieganie było wyczynem, ale które pasowały do reszty i do zadania. Narzuciłam na ramiona długi czarny płaszcz, żeby oszczędzić sobie trochę wstydu, nawet jeśli nikt mnie nie rozpozna. Wepchnęłam do torby porcję batonów proteinowych, bo utrzymanie nowej formy kosztowało mnie sporo energii. Byłam gotowa.

      To jedna z rzeczy, których musisz się nauczyć w tym fachu: wchodzenie w rolę, stawanie się spełnieniem fantazji różnych ludzi. Udawanie miłej dziewczyny, twardej sztuki, gorącej dziwki, przyszłej matki ich dzieci, kogoś, kim trzeba się zaopiekować, lub kogoś, kto oderwie ci głowę, jeśli spróbujesz to zrobić. Cała sztuka to nie pomylić fantazji z rzeczywistością i nie zgubić siebie… czy własnego wyobrażenia o sobie. Czasami trudno to rozróżnić.

* * *

      Wejście dla pracowników obstawiał jeden facet, wyraźnie nastawiony na ochronę wychodzących z lokalu dziewcząt przed namolnymi klientami niż na cokolwiek innego. Płaszcz zostawiłam w sakwie przy motocyklu, więc w szortach i błyszczącym staniku wyglądałam dla niego jak jedna z tancerek. Skinął mi nawet głową na powitanie.

      Same tancerki były już nieco bardziej podejrzliwe, gdy przemknęłam wąskim korytarzem do ich garderoby. W niewielkim, dusznym pomieszczeniu przesyconym aromatem wietrzejących perfum i potu siedziały cztery dziewczyny dość konsekwentnie reprezentujące typ urody, z którego słynęła Czerwona Latarnia – młode Azjatki, urodziwe i zgrabne. To lokal dla bogatszej klienteli o wysmakowanych gustach, nie dla byle lumpa zamawiającego piwo za dyszkę – nawet jeśli pewne rzeczy wyglądały dokładnie tak samo jak w knajpie, w której ów lump byłby mile widziany. Miejscowe źle patrzyły na konkurencję, bo nowinki kosztowały je część wpływów z napiwków i specjalnych numerów. A faceci tak już mają, że zawsze chętniej gonią nowego króliczka.

      Mogłam złożyć podanie o pracę, zatańczyć przed starą wiedźmą, która rządziła tą budą, dostać robotę, bo na nowe dziewczyny zawsze jest popyt – w tym zawodzie uroda przemija nieco szybciej, zwłaszcza że sporo kobiet znieczula się różnymi używkami. Wymagałoby to więcej cierpliwości, bo przesłuchania odbywały się w pierwszy piątek miesiąca. Tak, ja też dostrzegałam ironię. Musiałabym oczywiście sprokurować sobie solidne referencje, a Karma odbierać telefony, gdyby dzwonili, żeby mnie sprawdzić. A pewnie by sprawdzali, bo to nie pierwsza lepsza rudera.

      Wchodzący tu klienci mieli szereg możliwości, za które płacili znacznie więcej niż w zwykłych barach ze striptizem. Z przodu ulokowano bar bikini – taniec w bieliźnie, raczej zmysłowy niż ostry. Wystarczająco dużo klasy, by przy stolikach mogli zasiadać ważni panowie i przy przepłaconym koniaku prowadzić korporacyjne obwąchiwanie tyłków, zerkając raz po raz na ładne, wijące się przy rurze ciało. Dziewczyny się tu nie rozbierały. Za to, by to zrobiły i zatańczyły już bez krępującej odzieży, można było zapłacić w VIP-roomie, w drugiej części lokalu. A jeśli w grę wchodziły większe apetyty, Madame miała jeszcze jeden przybytek. W teorii osobny, ale w praktyce wszyscy wiedzieli, że między Czerwoną Latarnią a Feniksem jest podziemne przejście i wystarczy zapłacić, by przenieść się z imprezą do łóżka. Gdybym dostała tę robotę, nie bardzo miałabym wpływ na swój grafik i przydział. Szanse na to, że znalazłabym się w odpowiednim miejscu i czasie nie były duże. Gdybym rozpracowywała kogoś dogłębnie, mogłabym to rozważyć. Ale to, jak miałam nadzieję, była szybka akcja. Nawet nie całonocna.

      W moim zawodzie trzeba działać szybko – czasami okazywało się, że miałam zaledwie trzydzieści sekund, by kogoś do siebie przekonać, a bywało, że musiało wystarczyć dziesięć. Żyję dobrze z dziwkami, alfonsami, kelnerkami, pokojówkami, by mieć świeże informacje, z wykidajłami, ochroniarzami czy odźwiernymi, by mieć dostęp do rozmaitych miejsc. Pieniądze otwierają wiele drzwi, ale, o czym wielu zapomina, tylko wówczas, jeśli wiesz, jak je wręczyć, by obdarowany czuł się z tym dobrze. Jeśli poczuje się upokorzony czy wykorzystany – weźmie kasę, bo tej w wielu zawodach się nie odrzuca, ale zapomnij o tym, że za tydzień zadzwoni, bo ma cynk, bo ktoś o ciebie pytał zbyt natarczywie, bo pięciu kolesi z bronią maszynową czeka na ciebie w zaułku, gdzie zaparkowałaś. Masz trzydzieści sekund na zbudowanie relacji, od której może zależeć twoje życie. Jeśli zrobisz to dobrze, masz swój kontakt. Jeśli spierdolisz, nie masz nic. Tak właśnie to działa.

      Wyciągnęłam zza stanika kilka pięćdziesiątek. W porównaniu ze spodziewaną prowizją były to grosze.

      – Mój pan ma taką małą fantazję, którą bardzo chciałabym dla niego spełnić – zagaiłam, przeliczając banknoty i nie szukając kontaktu wzrokowego z żadną z dziewczyn.

      Zgodnie z przewidywaniami ta o najsilniejszej pozycji ujawniła się sama, wstając od swojego lustra i z wyraźnym zblazowaniem robiąc krok w moim kierunku.

      – A jakaż to fantazja? – zapytała.

      – Chciałby, żebym tu dla niego zatańczyła… Jakbyśmy się nigdy wcześniej nie widzieli. Jakbym się napaliła na niego, gdy tylko zobaczyłam go na widowni. Coś w ten deseń – odpowiedziałam z uśmiechem.

      – Wozi drewno do lasu, i to nie najlepszej jakości – mruknęła tancerka, a gdy splotła ramiona pod biustem, jej piersi niczym dwa swawolne kocięta wychyliły się mocniej zza krawędzi koronkowego gorsetu.

      – Też mu to powiedziałam, ale cóż… potrzebuje dodatkowej motywacji, by sprostać wyzwaniu, jeśli wiecie, co mam na myśli.

      Wiedziały. Kilka zaśmiało się rubasznie, jedna zacisnęła usta z wyraźną frustracją.

      – Ile?

      – Po stówce na głowę i wszystkie napiwki dla was? – Mogłam im dać więcej, ale to byłoby podejrzane.

      – Styknie. Wchodzisz za Sai, lepiej, żebyś znała

Скачать книгу