Zabójczy kusiciel (t.4). Kristen Ashley
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zabójczy kusiciel (t.4) - Kristen Ashley страница 19
Vance przysunął twarz do mojej.
– Wcale nie chcesz mnie zabić, chcesz, żebym cię zerżnął. Zabić możesz mnie później.
Oszołomiona tą obcesowością znów spróbowałam go odepchnąć, ale on objął mnie w talii drugą ręką i przycisnął do siebie. Odchyliłam głowę i otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale mnie ubiegł.
– Uważaj, Jules – odezwał się cicho, żeby Nick go nie usłyszał. Jego oczy błysnęły złością, której wcześniej nie widziałam. – Okazałem cierpliwość. Nie lubię, jak się mnie wystawia.
Ale ponieważ ostatnio nie widziałam, żeby zmusił kogoś do lewitacji, i stałam w kuchni jedynego krewnego, jaki mi jeszcze został, czułam się bezpiecznie i nie bałam się drażnić tygrysa.
– Nie mówiłam, że pójdę z tobą na randkę. Z tego, co pamiętam, to ty powiedziałeś, że wychodzimy – odparłam, również szeptem.
– Mamy do pogadania.
– Nie mamy. Już wszystko wiesz. Twoi kumple z policji przeryli akta, a wasz informatyk Internet. Po prostu użyłeś pretekstu, żeby zmusić mnie do mówienia.
Nie wydawał się zdziwiony, że wiem to wszystko.
– Dobrze. W takim razie nie mamy do pogadania. Mamy coś do zrobienia.
Mój żołądek znów zatrzepotał.
– Niby co?
– To, co zaczęliśmy dziś rano.
Wiedziałam.
– Nie ma opcji.
– Owszem, jest.
– Nie. Nie ma.
– Przyjdziesz w końcu coś zjeść czy nie? – zawołał Nick.
– Idę! – zawołałam.
Ręce Vance’a zesztywniały.
– Puść mnie – poleciłam, wciąż szeptem.
A wtedy on wsunął dłoń w moje wilgotne włosy, przytrzymał mi głowę i pocałował mnie.
O cholera.
Niedobrze.
Opierałam się kilka sekund, ale gdy rozchylił moje wargi swoimi, odruchowo otworzyłam usta. Wtedy jego język znalazł się w środku, a ja mogłam już tylko przywrzeć do niego i oddać pocałunek. Ku mojemu rozczarowaniu wszystko skończyło się o wiele za szybko. Odsunął się i spojrzał na mnie.
– Będę cię miał, Jules – obiecał i jego słowa przebiegły przyjemnym dreszczem po mojej skórze.
A potem puścił mnie, odwrócił i pchnął lekko w stronę korytarza. Weszłam do salonu, Nick leżał na kanapie.
– Cześć, Jules. – Uśmiechnął się do mnie.
– Mam ci zaserwować cykutę teraz czy naszpikować nią indyka na Święto Dziękczynienia? – spytałam, opadając na fotel.
Boo wskoczył mi na kolana, odruchowo zaczęłam go głaskać. Umościł się i zamruczał.
– Proszę cię… Jakbyś kiedykolwiek piekła indyka – odparł spokojnie ze wzrokiem w telewizorze.
Vance siadł na drugim fotelu. Wziął ze stolika puszkę napoju, który najwidoczniej pił wcześniej, i umościł się, opierając nogę w kowbojskim bucie na kolanie.
– Jules nie gotuje. Tak cię tylko uprzedzam. Kuchnia plus jedzenie plus Jules równa się rozpacz – zwrócił się Nick do Vance’a.
– Będę pamiętał – odparł Crowe, zerkając na mnie.
W jego oczach miejsce złości zajęło rozbawienie.
– Zamknij się, Nick – odparłam.
W moich oczach na pewno nadal był gniew.
– I potrafi być nieprzyjemna – zwierzył się Nick, nie odrywając wzroku od ekranu.
– Zauważyłem.
Nachyliłam się i wzięłam kawałek pizzy z otwartego pudełka. Ugryzłam wielki kęs i zaczęłam żuć. Postanowiłam obejrzeć mecz, ignorując ich obu.
– Za to robi zabójczą margaritę – kontynuował Nick.
„O Juliet Lawler wiem wszystko i chętnie się tym z wami podzielę”.
– Nie piję – odparł Vance.
To było tak zaskakujące, że oboje na niego spojrzeliśmy.
– Nie? – zdziwił się Nick.
– Trzeźwy alkoholik – odparł Vance; tym razem on patrzył w ekran.
Ja też wróciłam do telewizora. Po pierwsze, byłam zbyt wstrząśnięta tą informacją, po drugie, nie chciałam robić z tego wielkiego halo.
Nie potrafiłam wyobrazić go sobie pijanego, pozbawionego kontroli. Wyglądał na gościa, który panuje zawsze i nad wszystkim.
Ugryzłam drugi kęs, oderwałam kawałek i podzieliłam się z Boo, który wpatrywał się we mnie błagalnie.
– Długo nie pijesz? – zapytał Nick.
– Dziesięć lat. Zacząłem trzeźwieć w więzieniu.
Nick i ja znowu na niego spojrzeliśmy.
– W więzieniu? – powtórzył Nick.
– Dwa lata. Kradzież samochodów.
Przełknęłam ślinę i znów wróciłam do meczu.
– Chryste, człowieku – powiedział spokojnie Nick. – Ile wtedy miałeś, piętnaście lat?
– Dwadzieścia, jak zaczynałem wyrok.
Znowu ugryzłam pizzę i znów dałam kawałek Boo.
Boo był wniebowzięty.
Ja przerażona.
– Masz kontakt ze swoimi rodzicami? – Nick nie planował odpuścić.
– Nick… – wtrąciłam się.
Zaczynało to zakrawać na wścibstwo. Wiem, że był dla mnie jak ojciec, a każdy ojciec dałby popalić człowiekowi, który przyszedł umówić się z jego córką i przedstawił jako trzeźwiejący alkoholik z odsiadką na karku.