Zabójczy kusiciel (t.4). Kristen Ashley
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zabójczy kusiciel (t.4) - Kristen Ashley страница 20
– Czemu nie? – zapytał Nick, który ostatecznie dał sobie spokój z meczem i po prostu patrzył na Vance’a.
– Ojciec mnie wyrzucił. To nie było dobre miejsce, więc nie wróciłem.
Znowu ugryzłam pizzę, zmuszając się do patrzenia w telewizor i dając Boo jego kawałek. Próbowałam pozbyć się wizji dziesięcioletniego Vance’a wyrzuconego z domu, ale nie mogłam. W ogóle nie potrafiłam sobie wyobrazić, że ktoś może wyrzucić dziecko z domu, choć przecież pracowałam w azylu. Zawsze mnie to zaskakiwało, praktycznie każdego dnia. A już na pewno nie chciałam myśleć, że Vance tego doświadczył. A jednak to bolało, niemal fizycznie. Żołądek mi się ścisnął, jakbym miała zwymiotować, ale zmusiłam się i nadal jadłam pizzę, jak gdyby nigdy nic.
– Takie buty. – Nawet Nick nie był w stanie przełknąć tej informacji.
– Możemy wreszcie pooglądać mecz? – spytałam w przestrzeń.
– Się robi, psze pani.
Zapadła cisza. Skończyłam pizzę i poczułam, że mam sucho w ustach, i to nie tylko dlatego, że właśnie wciągnęłam kawał pepperoni. Podniosłam Boo i położyłam go Nickowi na brzuchu.
– Idę po piwo. Przynieść ci?
– Nie, Jules. Nie trzeba.
Spojrzałam na Vance’a; patrzył na mnie, ale nie potrafiłam odczytać tego wzroku.
– Następny napój? – spytałam.
Pokręcił głową, wciąż na mnie patrząc. A ja spojrzałam w podłogę i zaczęłam iść w stronę kuchni.
Żeby się tam dostać, musiałam przejść obok fotela Vance’a. Wtedy zwolniłam, a moja ręka, sama, z własnej woli, podniosła się i przejechała zewnętrzną częścią palców po policzku Crowe’a. Nie pytajcie, czemu to zrobiłam. Nie wiem. A potem, nie patrząc na niego, nie zatrzymując się i nie oglądając, po prostu poszłam do kuchni. A tam skrzętnie zapakowałam wrażenie tego dotyku do kartoteki wspomnień i zamknęłam drzwiczki na klucz.
***
Po meczu pożegnaliśmy się z Nickiem i razem z Boo poszliśmy do mojej części domu. Uchyliłam swoje drzwi, Boo wpadł do środka, a ja odwróciłam się do Vance’a, dając mu do zrozumienia, że nie jest zaproszony. Stąd do mojej kuchni prowadziły schodki, więc teraz mogłam spojrzeć na niego z góry.
– Było przemiło, fajnie się bawiłam, wielkie dzięki – powiedziałam, choć oboje wiedzieliśmy, że skopałam tę „randkę” tak, że nawet nie była randką.
Tak czy inaczej, chciałam dać jasno do zrozumienia, że spotkanie skończone i on ze mną nie wchodzi. Vance patrzył na mnie przez chwilę i na jego twarzy znów rozlał się ten zarozumiały uśmiech. Wyciągnął szybko rękę w stronę mojego brzucha, pchnął mnie do środka i wszedł. Potem zamknął drzwi, zabrał rękę i odwrócił się do panelu alarmu. Wbił czterocyfrowy kod i usłyszałam ciche buczenie, czujniki przy drzwiach i oknach zostały aktywowane.
Rozgniewało mnie, że się tutaj pakuje, ale gdy zobaczyłam, jak włącza alarm, poczułam podziw.
– Skąd znasz kod? – zapytałam, gdy odwrócił się do mnie.
Nie odpowiedział, zaczął do mnie iść, nadal z uśmiechem.
Podziw zniknął. Kurde, nie było dobrze. Zaczęłam się cofać.
– Słuchaj, Crowe, randka skończona.
Pokręcił głową, nie przestając iść w moją stronę.
– Serio, no, zrobiło się późno. Jestem zmęczona.
Nie byłam. Chciałam wyjść z domu, ale przedtem musiałam się go pozbyć.
– Masz dwie opcje – poinformował mnie.
Zatrzymałam się i oparłam ręce na biodrach.
– Co ty powiesz? A jakie?
– Możemy albo pogadać, albo się bzykać.
Otworzyłam szeroko oczy, a potem je zmrużyłam. Bez słowa.
– Ale – mówił dalej – uprzedzam cię, że nawet jeśli wybierzesz rozmowę, potem i tak będziemy się bzykać.
Nachyliłam się w jego stronę, zmarszczyłam brwi.
– Przeginasz – warknęłam.
– Jeśli nie wybierzesz, ja to zrobię i wybiorę rżnięcie. Pogadamy potem.
Serio przeginał.
– Nie wybieram się z tobą do łóżka – wyjaśniłam.
Znowu uśmiech.
– Przepraszam, ale czy nie poznaliśmy się wczoraj? Nie jestem taką dziewczyną!
Odchylił głowę i zaczął się śmiać.
– I co, kurwa, jest takie śmieszne? – Zmarszczyłam brwi, powstrzymując się, żeby go nie palnąć.
Spojrzał mi w oczy.
– Byłaś dokładnie „taką dziewczyną” jeszcze dziś rano.
Dobra, tutaj miał rację. Gdyby rano potrwało to jeszcze z dziesięć minut, byłoby po mnie. A to nie byłoby dobrze z różnych względów. Na przykład, wcale nie chciałam, żeby wiedział, że jestem dziewicą; to by nadszarpnęło mój uliczny wizerunek.
– Przejściowa niepoczytalność – odpaliłam.
– Jules, wybieraj.
– Nie.
Szybki ruch i już mnie miał, już obejmował i przyciągał do siebie. Naprawdę, widziałam to już tyle razy, że mogłabym się wreszcie nauczyć, jaki jest szybki.
– Co powiesz na to? – Spojrzał na mnie. – Porozmawiamy, a bzykanko zostawimy sobie na później, może na drugą randkę, kiedy uda mi się jednak dokądś cię zabrać.
Nie wybierałam się na żadną drugą randkę, więc uznałam tę propozycję za błogosławieństwo.
– Zgoda.
Uśmiechnął się tak, jakby mnie przejrzał.
A potem mnie puścił. Szłam korytarzem, ale gdy mijaliśmy łóżko, złapał mnie za rękę i zatrzymał. Odwróciłam się do niego.
– Co?
Wskazał wzrokiem podest.