Życie, piękna katastrofa. Jon Kabat-Zinn

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Życie, piękna katastrofa - Jon Kabat-Zinn страница 39

Автор:
Серия:
Издательство:
Życie, piękna katastrofa - Jon Kabat-Zinn

Скачать книгу

skłaniający nas do zrobienia pierwszego kroku. Świadomie przygotowujemy się do uniesienia jednej stopy, czując, jak druga mocniej opiera się o podłoże, przyjąwszy na siebie ciężar ciała. Odnotowujemy doznania związane z uniesieniem drugiej stopy, jej ruchem naprzód, opadaniem w dół i zetknięciem się z podłożem. Uświadamiamy sobie wówczas przesunięcie ciężaru ciała na tę właśnie stopę, gdy druga unosi się i wędruje do przodu, wykonując następny krok. Idziemy krok za krokiem, z pełną świadomością cyklu kroków: unoszenia nogi, ruchu do przodu, stawiania stopy, przenoszenia ciężaru ciała. Nie znaczy to, że musimy w ten sposób nazywać to, co się dzieje. Chodzi o utrzymanie świadomego kontaktu z ruchem stóp, nóg i całego ciała. W czasie treningu MBSR chodzimy bardzo powoli, by móc skupić się na różnych aspektach ruchu, który, najogólniej, polega na ciągłym kontrolowanym opadaniu w przód i ponownym łapaniu równowagi.

      Podobnie jak w przypadku innych praktyk uważności, gdy nasz umysł się rozprasza, zauważamy, co dzieje się w umyśle w takiej chwili i delikatnie kierujemy uwagę na kolejny krok. Możemy się też zatrzymać, skupić się od nowa, poczuć ciało w pozycji stojącej, poczuć oddech, a potem ruszyć naprzód raz jeszcze, ze świadomością impulsu inicjującego pierwszy krok.

      Aby pogłębić koncentrację podczas medytacji w ruchu, nie rozglądamy się na boki, tylko utrzymujemy spojrzenie skierowane do przodu. Nie wpatrujemy się w stopy, ponieważ one same doskonale wiedzą, na czym polega chodzenie. Pracujemy nad umiejętnością wewnętrznej obserwacji doznań odczuwanych podczas chodzenia. To wszystko. Nie oznacza to, że uważnemu chodzeniu musi towarzyszyć powaga czy namaszczenie. Możemy je traktować lekko i swobodnie. W końcu nie jest niczym niezwykłym. Gdy jednak chodzimy świadomie, takim się staje.

      Ponieważ mamy skłonność do życia na automatycznym pilocie, takie rzeczy jak umiejętność chodzenia uważamy za absolutnie oczywiste. Gdy jednak zaczynamy na chodzenie zwracać więcej uwagi, zyskujemy szansę na docenienie niesamowitej sztuki utrzymania równowagi, zważywszy na to, jak małą powierzchnię mają nasze stopy. Gdy byliśmy dziećmi, potrzebowaliśmy mniej więcej roku, aby nauczyć się tej sztuki, opartej na utrzymywaniu dynamicznej równowagi i będącej doskonale skoordynowanym padaniem w przód i odzyskiwaniem równowagi.

      Chociaż wszyscy potrafimy chodzić, gdy jesteśmy obserwowani przez innych lub samych siebie, możemy poczuć się niezręcznie i nieporadnie, a w rezultacie stracić równowagę. Wygląda to wtedy tak, jakbyśmy rzeczywiście nie wiedzieli, co robimy. Można by rzec, że nie potrafimy chodzić! Kiedy przyszłym aktorom każe się „po prostu przejść” przez scenę, muszą nauczyć się chodzić od nowa. Chodzenie przestaje być takie proste.

      W szpitalu zawsze znajdzie się wiele osób, które z powodu urazu lub choroby nie mogą chodzić. Niektórzy nie będą chodzić już nigdy. Dla każdej z tych osób zrobienie bez asysty choćby jednego kroku – nie mówiąc o przejściu przez korytarz – graniczy z cudem. Mimo to bardzo rzadko doceniamy niezwykły fenomen chodzenia.

      W praktyce medytacji w ruchu pomaga nam świadomość „bezcelowości”! Po prostu uczestniczymy we własnym eksperymencie polegającym na obecności tu, gdzie w danym momencie jesteśmy, robiąc ten, a nie inny krok, nie wybiegając donikąd myślami. Cała sztuka polega na tym, byśmy byli w pełni obecni dokładnie w tym miejscu, w którym się znajdujemy, krok po kroku.

      Aby podkreślić to, że w czasie formalnej praktyki nie próbujemy nigdzie dotrzeć, chodzimy w kole po pokoju albo tam i z powrotem w linii prostej. Pomaga to uspokoić umysł, ponieważ nie ma on dosłownie dokąd pójść i nie dzieje się nic ciekawego, co mogłoby dostarczyć mu rozrywki. Umysł orientuje się, że pośpiech jest bezcelowy i równie dobrze może zostać tam, gdzie w danej chwili jest, z każdym krokiem rejestrując doznania płynące ze stóp, przepływ powietrza po skórze i ruch całego ciała skoordynowanego z oddechem.

      Nie znaczy to wcale, że umysł będzie posłusznie podążał za naszą wolą i śledził każdy krok. Potrzeba wysiłku, by utrzymać go w skupieniu. Może się okazać, że zacznie krytykować całe to ćwiczenie jako głupie i bezużyteczne. Może też zacząć bawić się tempem marszu lub równowagą albo skłoni nas do rozglądania się wokół, czy myślenia o innych rzeczach. Jeśli jednak nasze oddanie dla praktyki medytacji w ruchu jest wystarczająco silne, szybko zauważymy takie zapędy i skierujemy uwagę z powrotem na ruch stóp, nóg, a także całego ciała. Dobrym pomysłem na rozpoczęcie praktyki jest skupienie świadomości na stopach oraz nogach i praktykowanie w ten sposób przez pewien czas. Potem, gdy nasza koncentracja nabiera mocy, możemy rozszerzyć pole świadomości na całe ciało w ruchu oraz oddech. Jeśli mamy ochotę, możemy włączyć w medytację również odczucie przepływu powietrza na skórze i twarzy, widok przed sobą i otaczające nas dźwięki. Pamiętajmy, że bez względu na to, na jakich przedmiotach skupiamy uwagę, mamy zawsze do czynienia z tą samą świadomością i ta świadomość może objąć całe doświadczenie chodzenia w każdej chwili.

      Możemy praktykować uważne chodzenie w dowolnym tempie. Czasem robimy to tak powoli, że jeden krok zajmuje minutę. Dzięki temu możemy pielęgnować świadomość każdego ruchu w każdej chwili. Praktykujemy jednak medytację w ruchu także w bardziej naturalnym tempie. W czasie całodniowych sesji organizowanych w szóstym tygodniu programu, opisanych w następnym rozdziale, wykonujemy czasem medytację w marszu w podkręconym tempie. W tym wypadku chodzi o praktykowanie świadomości, gdy poruszamy się szybko. Gdy spróbujemy tego ćwiczenia, odkryjemy, że nie tak łatwo uchwycić każdy krok, możemy jednak przenieść świadomość na poczucie ruchu w przestrzeni całego ciała. Zatem nawet w pośpiechu można ćwiczyć uważność, jeśli tylko potrafimy o niej pamiętać.

      Gdy chodzenie uznajemy za formalną praktykę medytacji, warto, byśmy wyznaczyli sobie konkretny odcinek czasu, powiedzmy dziesięć minut, i wybrali miejsce, w którym będziemy mogli chodzić powoli tam i z powrotem w linii prostej. Aby utrzymać baczną uwagę, dobrze jest skupić ją na jednym aspekcie praktyki, zamiast przenosić ją wciąż z jednego elementu na inny. Jeśli więc postanowiliśmy skierować uwagę na stopy, warto spróbować utrzymać ją na stopach przez całą medytację, a nie przenosić ją potem na oddech, nogi czy pełny cykl marszu. Ponieważ chodzenie w tę i z powrotem bez wyraźnego celu wygląda dziwnie, zwłaszcza gdy chodzimy powoli, powinniśmy ćwiczyć tam, gdzie nikt nie będzie nas obserwował, na przykład w sypialni czy salonie. Wybierzmy tempo, które ułatwi utrzymanie maksymalnej uwagi. To może się za każdym razem zmieniać, ale ogólnie rzecz biorąc, tempo powinno być wolniejsze niż codzienne chodzenie.

      Pewna młoda kobieta była tak niespokojna, gdy zaczynała program redukcji stresu, że nie mogła znieść ani chwili bezruchu. Nie mogła wysiedzieć w miejscu, miała nerwowe tiki, chodziła tam i z powrotem, poklepywała ściany albo w trakcie naszej rozmowy bez chwili przerwy bawiła się sznurem telefonu na biurku. Nawet krótkie skanowanie ciała i medytacja na siedząco były w jej przypadku wykluczone. Nawet joga była zbyt statyczna. Jednak pomimo niepokoju kobieta intuicyjnie wiedziała, że podjęcie praktyki uważności jest dla niej ścieżką prowadzącą do uzdrowienia, należało tylko znaleźć sposób rozpoczęcia praktyki. Kołem ratunkowym stała się właśnie medytacja w chodzeniu. Używała jej do zakotwiczenia umysłu w czasie uważnej pracy ze swoimi demonami w chwilach, gdy wszystko wymykało się spod kontroli. Stopniowo, z biegiem lat jej stan się poprawiał i w końcu mogła wykorzystać także inne formalne ćwiczenia. Ale to właśnie medytacja w ruchu pomogła jej, gdy nic innego się nie sprawdzało. Uważne chodzenie może być równie głęboką praktyką medytacyjną jak siedzenie, skanowanie ciała czy joga.

      * * *

      Kiedy nasze dzieci były małe, robiłem sporo „przymusowej” medytacji w ruchu, najczęściej w domu, późno w nocy, z jednym z maluchów w ramionach. Chodziłem w tę i we w tę. Dzięki temu połączyłem praktykę

Скачать книгу