Chamstwo. Kacper Pobłocki
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Chamstwo - Kacper Pobłocki страница 20
„Niepohamowana skłonność ludu naszego we wszystkich prawie klasach jest w pierwszym uniesieniu domierzać sumiennie sprawiedliwość przez uderzenie w twarz lub pierwszym kijem, który w rękę popadnie – pisał o powszechności przemocy w Polszcze Franciszek Biłgorajski. – Dałem w pysk, w mordę palnąłem, w ucho, w kark – mówi się, jakby jaki heroiczny czyn dokonało się”234.
Naturalnym odruchem w obliczu przemocy jest bierność. Zwłaszcza jeśli to nie nad twoimi plecami wisi bat. Ale bierność czy nieobecność wcale nie oznacza neutralności. W społeczeństwie kaźni, szubienic i reifikacji można być albo bijącym, albo bitym. Nie ma drogi pośrodku. Jedyną gwarancją, że nie będziesz bity, jest dołączenie do tych, którzy biją. Jedyną gwarancją, że nie będziesz czyjąś własnością, jest opowiedzenie się po stronie właścicieli. Ofiara z zasady jest sama.
„Byłem sam przed laty świadkiem – czytamy historię z powiatu ropczyckiego – jak sądzono złodzieja, któremu odebrano skradzionego konia. Wyrok doraźny wypadł taki: winnemu ogolić głowę, zakuć (nogi) w dyby, a każdy z przytomnych w karczmie (było ze czterdzieści osób obojga płci) ma wypić po trzy kieliszki wódki – nim jednak wypije, winien przed każdym kieliszkiem uderzyć delikwenta w twarz całym rozmachem! Silono się, by sumiennie spełnić wyrok, pito do sucha, a bito tak, że twarz nieszczęsnego okropnie zapuchła i posiniała. Nie brakło na dowcipach i dzikim śmiechu egzekutorów”. Po wymierzeniu stu dwudziestu razów karczmarz, który polewał wódkę, i człowiek, który był liderem chłopskiej społeczności, wdali się w rozmowę. Karczmarz namawiał wójta, by ten wymierzył kolejne uderzenia, kupując pięć kieliszków wódki. „Głupiś, Mośku, jak ten wół, co rycy – odezwał się na to wójt Bartłomiej – a w co będę bił, kiej mu już ślipiów nie znać, a gębę ma już, psiawiara, jak nalepę”.
Co będę bił, skoro człowiek ten nie ma już twarzy. Cel został osiągnięty.
„Odezwało się w wójcie coś na kształt litości, bo przystąpił krokiem trochę już niepewnym do delikwenta, pocałował go w ogoloną głowę i podał własnoręcznie półkwartówkę z wódką”. To od widzimisię wójta zależało, czy bić będą dalej. Współczucie zwyciężyło nad instynktem przemocy. Dodał do tego ostrzeżenie: „No pij, złodziejski synu, a ludzkiej pracy nie ruszaj, bo drugą razą buczka każę puścić”.
Na czym polegało puszczanie buczka? Autor relacji wyjaśnia: „Czterech chłopów trzymało dwa drążki, na tych kładziono delikwenta twarzą na dół, wynoszono tak do możliwej wysokości, podrywano nagle drążki, delikwent spadał całym ciężarem ciała na ziemię. Wyrok opiewał na pięć, dziesięć, piętnaście i więcej buczków, to jest tyle razy trzeba było spaść całym ciałem i twarzą na ziemię. I to, niestety, widziałem naocznie”235.
Pamiętaj, złodziejski synu, zawsze można spaść jeszcze niżej.
„Nasz lud roboczy jest bardzo leniwy, tyle tylko mamy jego roboty, ile go dopilnujemy”236, twierdził Bućkiewicz. Najlepiej pilnowali ci, którzy sami wywodzili się z ludu, którzy byli w stanie przejrzeć maskę obojętności, służalstwa czy pochlebstwa.
Dworscy urzędnicy dzielili się na dwie grupy: tych, którzy pilnowali roboty w polu, oraz tych, którzy pilnowali porządku we wsi. Gostomski: „Włodarz i urzędnik nie ma [tylko] mówić: wygnałem chłopy na robotę, ale wczas z wieczora nakazać. A rano wstawszy, przez wieś idąc, zawołać: wychodź, wyjeżdżaj! Który nie posłucha, zarazem karać”237.
Autor Gospodarstwa odróżniał urzędników od dziesiętników. Instytucja dziesiętnika i setnika wywodzi się bezpośrednio z tradycji antycznej, kiedy to niewolników, jako policzalne głowy, organizowano w grupy dziesięciu albo stu osób. W okresie nowożytnym dziesiętnicy stanowili wiejską policję – każdy z nich miał pod swoją pieczą dziewięciu sąsiadów.
Gostomski radził, aby na tę służbę wybierać chłopów majętniejszych, a nie „gołoszyjców”. Zadaniem urzędników i dziesiętników było też strzec siebie nawzajem: „Dziesiątników nie ma karać urzędnik ręką, aż do pańskiego przyjazdu. A ci dziesiątnicy rozumieją się kmiotkowie naznaczeni od pana, którzy, gdzie pan nie mieszka, mają dawać znać, gdy około pańskiego dobra niepilnością urzędników szkody się dzieją”238. Sami pańszczyźniacy mieli donosić na sąsiadów: „Mają dojźrzeć, aby siał każdy sąsiad, i ci mają sąsiada panu albo urzędnikowi i włodarzowi opowiedzieć, który nie sieje. […] Sąsiad wie, kto płocho [cicho] siedzi: i ma opowiedzieć, pod tą winą, żeby sam zań nie cierpiał”239.
Jeśli nie opowiedziałeś się po stronie pana, donosząc mu o tym, co się dzieje we wsi, to z grupy tych, którzy mogli czuć się bezpieczni, przechodziłeś do grupy tych, na których mogły spaść razy.
W większych wsiach wyznaczano setników. Pisał carski urzędnik w 1804 roku: „Setnik nie ma ani siły, ani nie odważy się słowem pisnąć przeciwko swojemu właścicielowi albo ekonomowi. Zawsze właściciel miał ostatnie słowo, bo miał nad nim władzę i mógł migiem kazać wychłostać każdego setnika, który by się okoniem postawił”240.
Urzędnicy często mieszkali przy dworze; dziesiętnicy i setnicy mieszkali we wsi. Ich szczegółowe zadania wyliczał osiemnastowieczny instruktarz. Po pierwsze mieli „ludzi i czeladź dla pana nastręczać i przystawiać potrzebnych do gospodarstwa”. Ponadto ich obowiązkiem było: „Patrzeć, ażeby wszystkie powinności i podatki inwentarzem opisane doszły, żeby żadnych podatków, retentów [reszty długu] i remanentów pańszczyzny nie było”. „Donosić, jeśliby który wychodził ze wsi albo gotował się wynosić, jeśliby córki do cudzej włości za mąż iść miały”. „Dopilnować, żeby wołów, koni, krów chłopi nie przedawali”. „Aby zagraniczni [chłopi należący do innego pana] pastwisk i ról nie najmowali”. „Aby budynków nie gnoili, dachy reparowali, ochędostwo [porządek] wszędzie utrzymywali”. „Aby się handlem nie bawili, tylko rolnictwem”. „Donosić, jeśliby kto polował lub ryby wyławiał”. „Patrzeć, żeby na swoich zaroślach drzewo potrzebne na opał brali, a do lasów pańskich nie jeździli, tylko według szczególnej w tej mierze dyspozycyi”. „Donosić, jeśliby ludzie jacy próżniacy lub hultaje we wsi przebywali”241.
Dobry, lojalny dozorca musiał zadbać o to, aby chłopi nie zdradzali pana handlem na boku. Aby nie mieli ani grosza, którym mogliby sami dysponować i uciułać w ten sposób odrobinę niezależności. Aby zadłużali się u swojego pana, a nie, nie daj Boże, u kogoś innego. Aby pozostali uwięzieni w wyłącznej relacji z panem, aby nie pozostało im absolutnie nic poza zdaniem się na jego łaskę i niełaskę.
Ignacy Lubicz Czerwiński: „Cnota najprzód rozkazuje gospodarzowi w słudze swym widzieć człeka, to jest przypomina mu równość jestestwa. Zabrania mu obciążać go pracą nad siły, na koniec: zleca dbać o jego zdrowie oraz broniec [bronić] go i zastępować w wszelkich przygodach”242.
Osoby
234
F. Biłgorajski,
235
O. Kolberg,
236
A. Bućkiewicz,
237
A. Gostomski,
238
Tamże, s. 40.
239
Tamże, s. 39.
240
Cyt. za: D. Beauvois,
241
242
I. Lubicz Czerwiński,