Chamstwo. Kacper Pobłocki
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Chamstwo - Kacper Pobłocki страница 16
Hubert Vautrin: „Gdy chłop polski popędza swe woły, sam popędzany jest z tyłu pałką. Rogatą parę kij wprawia w ruch, ale odziane zwierzę [chłop] jest bardziej uparte. Znajdzie tysiące sposobów, aby uczynić bezużytecznym bicz swego tyrana”. I dalej: „Rolnik, który nie może mieć własności, nie pragnie dojść do nabycia czegoś. Skoro nie pracuje dla siebie, leży w pewnym sensie w jego interesie, by pracował źle”194. Człowiek pozbawiony własności i możliwości poprawy swojego położenia walczyć może jedynie o moment odpoczynku. Spór o czas pracy jest jedynym sposobem, by pańszczyźniacy mogli zawalczyć o swoje. Nie jest to bynajmniej wynalazek XIX wieku, epoki dymiących kominów i fabryk, ale kolejna współczesna cecha pańszczyźnianego świata.
O tej walce opowiada najstarsze świadectwo literackie opisujące relacje w pańszczyźnianej robocie – wiersz napisany w połowie XV wieku przez anonimowego szlachcica: „Chytrze bydlą z pany kmiecie, / Wiele się w jich siercu plecie: / Gdy dzień panu robić mają, / Częstokroć odpoczywają”. I dalej: „Wprzągają chory dobytek, / Chcąc zlechmanić [zmarnować] ten dzień wszytek” […]. / Gdy pan przydzie, dobrze orze – / Gdy odydzie, jako gorze”195. Choć wiersz ten nazwano później Satyrą na leniwych chłopów, to włościanie wcale nie są tutaj opisani jako leniwi, ale przebiegli. Chytrze bydlą, czyli sprytnie postępują. W polszczyźnie „bydło” wywodzi się od słowa „być” i oznaczało niegdyś „byt”, „stan”, „egzystencję”196. Takie bydlenie, taki sposób bycia, był jedyną metodą przetrwania pod jarzmem nowożytnej niewoli.
Jeszcze w wieku XV, gdy położenie chłopów pozostawało względnie dobre, ich przebiegłość budziła respekt panów. Wraz z ekspansją pańszczyzny bydlęcy los stał się metaforą poniżenia i pognębienia – zbydlęcenia w sensie współczesnym. Jego wyrazem stały się tak zwane kurne chaty, czyli domy bez kominów. Mieszkania pańszczyźniaków składały się najczęściej z trzech części: sieni, czyli korytarza, który prowadził do komory (małej spiżarni) oraz do izby. Miały zwykle między trzydzieści pięć a osiemdziesiąt metrów kwadratowych. Niskie, sięgały około stu osiemdziesięciu centymetrów. Drewniane podłogi były rzadkością, standardem – gliniane klepiska. W izbie lub sieni z domownikami mieszkały kury, świnie, cielęta, owce czy kozy. W środku izby znajdował się piec oraz zapiecek, gdzie spali niektórzy z domowników. Nie było stołów – jadano na ławach. Młodzi latem sypiali w stodołach, a zimą – w oborach197.
Ciała pracujące smagane były batem, ciała mieszkające w kurnych chatach – dymem. Stanisław Pigoń: „W pierwszej izbie stał piec piekarski, a przed nim otwarta nalepa [płaska płyta przy piecu, przypiecek]; tu się zakładało ogień. Z pieca chlebowego, zarówno jak z ogniska na nalepie dym unosił się swobodnie na izbę. Układał się tam w grubą warstwę odgórną, dolna część izby, najwyżej na jeden metr, wolna była o tyle o ile od dymu. […] Podczas palenia można było w izbie stać czy chodzić, tylko chyląc się nisko, bo dym i tak dławił i gryzł w oczy”. Nawet w domach poddani musieli chodzić zgięci w pół, ze wzrokiem wbitym w ziemię.
Dalej Pigoń: „Uchodził dym z izby na strych otworem w powale, dymnikiem, głównie zaś do sieni drzwiami, które w tym celu musiały stać otworem. W lecie nie było z tym biedy, ale w zimie mróz wdzierał się do izby, kąsał w nogi, dojmował w ręce”198. Kurna chata nie dawała schronienia: by się nie udusić, trzeba było zostawić drzwi otwarte nawet zimą. Zimno wpadało do środka. To dlatego dodatkowym źródłem ciepła musiały być ciała zwierząt.
„Jedną czwartą izby zajmował piec do pieczenia chleba z przypieckiem, na którem było palenisko”, czytamy w opisie kurnej chaty z okolic Jasła. Pod piecem gromadziły się kury. „Dzieci siedziały na przypiecku przy ogniu lub na słomie na pryczy zbitej z drążków i desek. […] W kącie na takiem łóżku siedziała kura, niosła jaje. Króliki gryzły resztki odpadłe od gąb bydła, które stało przy żłobie przybitem do ściany i ciągło słomę zza drabiny przymocowanej nad żłobem”. „Część górna [chaty] była czarna jak czeluście. Nie wolno było w takiej izbie chodzić szybko, bo dym się kłócił i gryzł oczy. Każdego z takiej chałupy mieszkańca można było poznać wszędzie, że z kurnej chałupy, po zapachu dymu”199.
Pańszczyźniacy są tak samo własnością swojego pana, jak moją własnością jest pióro, którym kreślę te słowa. Są jak bydło, które można kupić i sprzedać na targu. Jak bydło piętnowani, jak bydło zaprzęgani do kieratu nadludzkiej pracy, jak bydło popędzani do roboty batem. Ci, którzy używali tego porównania, chcieli przez to powiedzieć, że system pańszczyźniany robi z człowieka przedmiot, oddychającą maszynę do roboty, grat. Być może poddani zgodziliby się z porównaniem ich do bydła, ale rozumieliby przez to coś zupełnie innego.
W pracy włościanie chytrze bydlili, wykorzystując powszechną wiedzę o tym, że pan bardziej ceni sobie wołu niż człowieka. Bućkiewicz: „Ponieważ idzie o zyskanie na czasie parobkom, więc zwykle oni […] bardzo gwałtownie pędzą woły, a gdy je umęczą, przez życzliwość niby dla pana wypoczywają […]. Kiedy zaś pan nadjedzie, jedno zgodnie tłumaczą mu, że woły słabe, że oto jak się zmęczyły, że z tego tytułu muszą wypoczywać”200. Czasem, zdaniem Bućkiewicza, chłopi mścili się na zwierzętach za okrucieństwo, które spotykało ich samych. „Gdy parobek złapany na lenistwie będzie ukaranym, a nawet wуłajanym tylko, taką za to pała zemstą, iż gdy ekonom lub pan w stronę uchylą się, on na zawrocie ostrzem narogu [żelaznym zębem sochy] uderza w spód racicy tylnych nóg i rani wołowi część delikatną między racicami lub podpiętkę; wówczas dla pokrycia swego występku nic wnet nie mówi o zakuleniu; nawet biczem zdolnym jest tak pędzić wołu, że zranienia i kulenia z dala stojącemu dostrzec niepodobna. Ale dopiero nazajutrz dochodzi raport do pana, że wół kuleje. I oto śledząc, kto nie wie o tych wypadkach zemsty, nie potrafi domyślić się zła, jakie miało miejsce”201.
Trudno powiedzieć, jak często raniono zwierzęta tylko po to, aby chwilę odpocząć. Jak przypomina historyk, „pańszczyźnianego chłopa cechowało duże przywiązanie do zwierząt. Obce były tej części Europy brutalne widowiska w rodzaju walki byków, psów, kogutów itp.”202. Zapewne zdarzały się przypadki zaniedbywania; nie można jednak powiedzieć, by bestialstwo wobec zwierząt było integralnym czy centralnym elementem ludowej kultury w Polszcze – jak działo się to w ogarniętej szałem corridy Hiszpanii czy walk kogutów Indonezji203.
Empatia nie jest w społeczeństwie rozłożona równomiernie: im wyżej na drabinie społecznej, tym jej mniej. By zachować kamienne serce, nie należy się wczuwać w innych. Pan traktował bydło jak niewolników,
193
A. Bućkiewicz,
194
H. Vautrin,
195
Cyt. za:
196
A. Brückner,
197
B. Baranowski,
198
S. Pigoń,
199
200
A. Bućkiewicz,
201
Tamże, s. 22.
202
B. Baranowski,
203
Zob. C. Geertz,