Chamstwo. Kacper Pobłocki
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Chamstwo - Kacper Pobłocki страница 12
Obok hurtowego handlu żywym towarem, gdy sprzedawano i kupowano całe wioski, istniał też w Polszcze handel detaliczny. Obrót indywidualnymi poddanymi określano mianem donacji. Pod tym terminem kryć się mogły przeróżne operacje: sprzedaż, zamiana, pożyczka, dzierżawa, zastaw czy darowizna. Nie ma zgody, która z nich dominowała – również dlatego, że zdecydowana większość takich transakcji nie była rejestrowana138. O umowach ustnych dowiadujemy się mimochodem lub jeśli wybuchł spór139. Takie sytuacje zapewne jednak należały do rzadkości. Można więc przypuszczać, że handel indywidualnymi duszami był bardziej powszechny, niż sugerują to dostępne dziś świadectwa.
Klasyczny dokument donacyjny brzmiał mniej więcej tak jak ten sporządzony w 1726 roku przez Józefa Kamińskiego: „Ja niżej na podpisie wyrażony znam tym skryptem moim, iż z pozostałych rzeczy po ojcu moim u matki mojej, jak to króliki siwe, materac, żupan, a których odebrania niniejszym kwituję skryptem, na co się podpisuję, i garniec własny [matce] daruję, krów moich pięć, kóz pięć, z których iteratis [powtórnie] kwituję, na co się podpisuję, i szorów na konie cztery, dziewkę Sobkównę i Dorotę Śląską, i dziewkę od Cichej, to ludzi troje księgami rezygnowałem i daruję, i woźnicę matce mojej daruję dożywotnie, kobierzec obiecuję”140.
Króliki, materac, żupan, garnek, kozy, dziewka Sobkówna i dziewka od Cichej, a na końcu woźnica bez imienia i nazwiska. Władza Józefa Kamińskiego nad tymi rzeczami była absolutna. Dokumenty donacyjne stanowią akt przepisania takiej władzy z jednego pana na drugiego. Sporządzano je wtedy, gdy mogła być kwestionowana. Na przykład gdy człowiek uciekł z jednych włości do drugich i trzeba było za pomocą dżentelmeńskiej umowy sprawę wyjaśnić. Wtedy nowy właściciel wypłacał staremu stosowne odszkodowanie, a ten zrzekał się roszczeń.
W przypadku hurtowego handlu żywym towarem wyglądało to podobnie. Mieszkańcy kieleckich wsi na początku XIX wieku usłyszeli pewnego dnia: „Ja was kupił z duszą i ciałem, jak również i dobra Malkowice, i tak jak ja chcę musicie robić pańszczyznę i inne powinności, jakie postanowiłem, wypełniać, inaczej każę bić i pomorduję was wszystkich”141. Pańska władza nad przedmiotami, ziemią oraz ludźmi w Polszcze zasadniczo się nie różniła. Podpowiada to zresztą sam język: słowa „władza” i „własność”, a także „włość” i „włościanie” mają wspólny rodowód142.
W zamierzchłych czasach ludzie byli przekonani, że świat, czy to ludzki, czy nieludzki, składa się wyłącznie z czujących istot. Nie istniały przedmioty we współczesnym tego słowa znaczeniu. Nawet kamienia nie uznawano za bierną, niemą, bezosobową rzecz. Echo tego podejścia można było spotkać na polskiej wsi jeszcze w wieku XX, na przykład w stwierdzeniach typu „kiedyś kamienie rośli, byli miękkie”143. Dziś kamień to najbardziej martwy z przedmiotów. A także metafora uprzedmiotowienia: człowiek o kamiennej twarzy to ktoś zabarykadowany w sobie. Człowiek o kamiennym sercu to okrutnik.
Pierwszym przedmiotem w historii ludzkości był niewolnik. „Tworząc pojęcie dominium – pisze antropolog – rzymscy prawnicy sięgnęli po regułę władzy domowej, absolutnej władzy nad ludźmi, następnie uznali część z nich (niewolników) za rzeczy, a potem rozciągnęli logikę, której pierwotnie podlegali niewolnicy, na gęsi, rydwany, stodoły, szkatułki z biżuterią itd.”144. Reifikacja początkowo nie polegała więc – jak o tym myśli się współcześnie – na traktowaniu ludzi tak, jakby byli przedmiotami, ale na traktowaniu przedmiotów tak, jakby były niewolnikami. To dlatego grecki filozof pisał, że bydło pociągowe jest substytutem niewolnika u ludzi ubogich145. Ci, których nie stać na niewolnika, muszą uprzedmiotowić zwierzęta.
Od wynalezienia niewolnictwa logika reifikacji została przeniesiona na wiele sfer – nie tylko na przedmioty nazywane towarami, ale też na żywy inwentarz. W czasach Modrzewskiego przekonanie o tym, że kamienie mogą mieć świadomość, uznawano już za pogański zabobon, a traktowanie wołów tak, jak się traktuje towar, niewielu oburzało. Oczywiste było, że kamienie nie są wolne, bo nie mają woli, czyli podmiotowości. Niewola zwierząt była na porządku dziennym, a chrześcijaństwo ją sankcjonowało, wprowadzając hierarchię istot czujących, z człowiekiem na jej szczycie. Jedynie fakt, że w przedmiotowy sposób można traktować ludzi, pozostawał niezmiennie bulwersujący.
Frycz porównuje pańszczyźniaków do bydła, a nie do kamieni, bo to bydło stało się symbolem sprzecznej natury procesu reifikacji – tego, że jest się jednocześnie istotą czującą oraz czyjąś własnością. Mówiąc o tym, że chłopi traktowani są jak zwierzęta pociągowe, Frycz krytykuje ich upodlenie, przemianę w przedmiot, grat, maszynę do roboty; fakt, że można ich bezkarnie bić oraz kupczyć nimi jak każdą inną rzeczą. Ale porównanie to ma drugie dno. Frycz mówi w ten sposób też, że to właśnie poddani stanowią najważniejsze źródło bogactwa klasy panów. Bowiem nie tylko własność, reifikacja, towar i władza absolutna wywodzą się z instytucji niewolnictwa – taką genezę ma również pieniądz.
Pieniądz, jak przypomina antropolog, to „substytut życia”146. Idea pieniądza wzięła się z praktyki wypłacania główszczyzny – odszkodowania za odebrane życie. W obliczu morderstwa społeczeństwo musiało jakoś oszacować stratę tych, którzy utracili bliską osobę. Wszyscy wiedzieli, że jest to niemożliwe. „W przypadku porachunków rodzinnych obie strony zdają sobie sprawę, że nawet popełnione w zemście zabójstwo […] nie rekompensuje bólu i cierpienia ofiary”147. Jak więc wycenić wartość utraconego życia? Odnosząc je do innego. Zasadę „życie za życie” można zrealizować, zabijając mordercę lub kogoś z jego bliskich – ale również przekazując poszkodowanym życie innej istoty. Nie musi to być człowiek, może być zwierzę. Jak skalibrować wartość obu istnień? Temu posłużył właśnie pieniądz. Stąd w różnych językach podstawowe terminy ekonomiczne powiązane są ze słowami odnoszącymi się do bydła. Sumeryjskie MAŠ oznaczało zysk z pożyczki, bliźniaka oraz trzodę; łacińskie słowo „pieniądz” – pecunia – wywodzi się z pecus, czyli stada zwierząt domowych148.
Pieniądz pojawił się jako próba – z góry skazana na porażkę – wycenienia tego, co bezcenne. Jednocześnie wykluła się też inna idea: że jedna istota czująca może być po prostu wymieniona na inną. Że można wymienić człowieka na człowieka albo wołu na wołu. I wyobrazić sobie inne transakcje: wół za człowieka albo człowiek za wołu. Pieniądz stał się wspólnym mianownikiem rzeczy, które są niewspółmierne z natury. Choć początkowo
136
J. Słomka,
137
L. Jabłonowski,
138
J. Deresiewicz,
139
Tamże, s. 579.
140
Tamże, s. 303.
141
M. Narożniak,
142
A. Brückner,
143
J. Olędzki,
144
D. Graeber,
145
Arystoteles,
146
D. Graeber,
147
Tamże.
148
W. Goetzmann,