Zapomniani. Ellen Sandberg

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zapomniani - Ellen Sandberg страница 16

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Zapomniani - Ellen Sandberg

Скачать книгу

A co ty tam masz? – Z uśmiechem wyrwała jej zdjęcie z ręki.

      Kathrin się rozzłościła.

      – Oddaj!

      – Kathrinka, Kathrinka. A więc nasza mała gąska zadurzyła się w Wernerze. – Wyskubane brwi Adele uniosły się wysoko, a jej usta zalśniły intensywną wiśniową czerwienią, choć uczennice szkoły pielęgniarskiej nie mogły się malować. Adele było wszystko jedno, robiła, co chciała, i zwykle uchodziło jej to na sucho.

      – Oddaj mi to zdjęcie!

      Kathrin sięgnęła po nie, lecz Adele schowała fotografię za plecami.

      – Och, jakie to smutne. Nieodwzajemniona miłość. Chyba nie myślisz, że Werner zadawałby się z taką jak ty? Gąską Kathrinką. – Potrząsnęła głową, aż sięgające podbródka blond włosy się zakołysały. – Ale chodź z nami dziś wieczorem do kina Odeon. Sama się przekonasz.

      – Zaprosił cię do kina? – zapytała z niedowierzaniem Kathrin i natychmiast pożałowała, że nie ugryzła się w język.

      – Nie oszukuj się, Thrinko. Jesteś piękna jak miotła i nigdy nie znajdziesz sobie faceta. Pogódź się z tym. Masz teraz zawód i możesz sama się utrzymać, więc staropanieństwo nie będzie takie złe. – Adele odłożyła zdjęcie na parapet i odeszła.

      Jej spódnica była odrobinę za wąska i opinała się na pupie. Kathrin znów sobie uświadomiła, że wszystko ma nie takie, jak trzeba. Za chuda, bez biustu, za szerokie biodra i za wąskie ramiona. Wszystko jakieś krzywe, poprzesuwane, o złych proporcjach. Jak u kobiet na obrazach Ottona Dixa, które kilka lat temu widziała z wujem Aloisem na wystawie „Sztuka zdegenerowana”. Cała była niewydarzona.

      Werner i Adele? Kathrin nie mogła w to uwierzyć i z trudem powstrzymała wzbierające łzy. Akurat Adele, a najgorsze było to, że ostatecznie będzie miała rację. Kathrin zostanie starą panną. Nigdy nie zainteresuje się nią żaden mężczyzna. Tylu już zginęło, a ci nieliczni, którzy nie trafili jeszcze na front, mogli przebierać w kobietach.

      Zakołysawszy biodrami, Adele zniknęła z pola widzenia Kathrin, która poczuła w sobie przekorę. Jeszcze pokaże Adele. Ona też znajdzie mężczyznę, który ją pokocha. Wszystko jedno jakiego. Choćby był jednonogi albo ślepy. Najważniejsze, żeby to był mężczyzna! – Choćby był tylko jeden, niziutki, rudziutki, nędzniutki. – Niczym echo brzmiały w jej uszach słowa babci. – Kobieta musi mieć męża, Kathrin. Bez mężczyzny jesteś niczym.

      Landmann wciąż się jej przyglądał. Kathrin powróciła do rzeczywistości.

      – Przyjdziesz? – powtórzył pytanie i puścił ją tak niespodziewanie, że niemal się przewróciła. Ledwo utrzymała się na nogach. Co za człowiek!

      – Nie mogę się doczekać – szepnęła, choć serce niemal wyfrunęło jej z piersi i nie mogła uwierzyć we własne słowa.

      Posłała mu jeszcze uśmiech, miała nadzieję, że niezbyt frywolny, usłyszała jego suchy śmiech i chwiejnym krokiem ruszyła dalej.

      Dotarłszy na pierwsze piętro, musiała przysiąść na parapecie. Przyłożyła sobie dłoń do szyi, tam gdzie przed chwilą była jego ręka. Powoli wychodziła z oszołomienia.

      Z głębi korytarza dobiegł dźwięk kroków. Kathrin zerwała się i wygładziła fartuch. Jeśli natychmiast nie zamelduje się u siostry Renate, wpadnie w poważne tarapaty.

      To była Adele. Szła jej naprzeciw. Ona też znalazła swoją pierwszą pracę w Winkelbergu. Zaręczyła się z Wernerem, którego cztery tygodnie temu wysłano na front wschodni.

      – Gdzie ty się podziewasz? Nowi już dawno tu są.

      – Landmann mnie zatrzymał.

      Z wyprostowanymi plecami i wysoko uniesioną głową minęła Adele. Gdyby tylko wiedziała!

      Nowo przybyli to była dwudziestka dzieci, które przeniesiono do Winkelbergu z zakładu w pobliżu Fryzyngi, żeby móc tam urządzić lazaret. W izbie przyjęć panował stosowny zamęt. Maluchy trzeba było zbadać, umyć i przyjąć na oddział.

      Gdy Kathrin weszła do środka, malutka dziewczynka podbiegła ku niej z wyciągniętymi rączkami. Miała ze dwa latka, rudoblond mysie ogonki i oczy z charakterystyczną fałdą, które przy uśmiechu zwężały się w wąskie szparki. Kathrin odruchowo wzięła ją na ręce i obróciła się wokół własnej osi.

      – Ależ z ciebie żywe srebro. – Ze śmiechem odstawiła dziecko. Było radosne i przyjacielskie, jak większość podopiecznych z idiotyzmem mongoidalnym. – Jak masz na imię?

      Malutka chyba nie zrozumiała i nie umiała też mówić. Z jej buzi dobywały się jedynie niezrozumiałe dźwięki, a Kathrin domyśliła się, co jej jest. W rzadkich przypadkach chorobie towarzyszyła także głuchota.

      – Patrzcie, patrzcie. Siostra Kathrin wreszcie się pojawiła. – Przełożona Renate obrzuciła ją lodowatym spojrzeniem. Była zgorzkniałą starą panną. Kathrin za nic nie chciała się kimś takim stać. Na wspomnienie spotkania z Landmannem, które miało miejsce zaledwie przed pięcioma minutami, zrobiło jej się gorąco.

      Do wieczora czas szybko minął. O siódmej miała już wolne i wróciła do swojego pokoju w domu pielęgniarek. Przypominał wielkością więzienną celę, ale był tylko jej. Stół, krzesło, łóżko i szafka. Tkany dywanik na deskach podłogi i zasłonki w kratkę w oknie. Wzięła ręcznik z kaloryfera i kosmetyczkę z szafy. Z szuflady wyjęła lawendowe mydło i perfumy, które wuj Alois podarował jej na Boże Narodzenie. Odrobina luksusu w środku wojny. Sinner firmy Adrian, a gdy uświadomiła sobie, że to znaczy „Grzesznica”, ogarnął ją śmiech. Jakby wuj Alois przewidział ten wieczór i klepał ją teraz właśnie zachęcająco po ramieniu.

      Zegar na wieży kościoła wybił dziewiątą, gdy Kathrin dotarła do domu Landmanna na północnym skraju terenu zakładu. Była zdumiewająco spokojna, teraz gdy się już zdecydowała. Zamiast nerwowości czuła pełne napięcia oczekiwanie.

      Bluszcz wspinał się po ścianie szczytowej aż po dachówkę. Jeszcze tylko trzy schodki i już stała pod drzwiami z ciemnego drewna z mosiężną gałką i elektrycznym dzwonkiem. Miała na sobie niebieską sukienkę z dekoltem, który jej matka uznała za zbyt śmiały i w nocy zmniejszyła za pomocą obszywki. Oczywiście Kathrin ją odpruła.

      Skubała fałdę spódnicy i przesunęła dłonią po orzechowych włosach, które starannie upięła. Poczuła w nozdrzach zapach ciężkich perfum i natychmiast wyszeptała ich nazwę: Grzesznica. Chciała wyglądać trochę nieprzyzwoicie, ale on przecież od razu rozpozna, że nie ma żadnego doświadczenia, że jest jej pierwszym. Zrezygnowała więc, zamknęła usta, tylko przekrzywiła głowę wyzywająco, co przećwiczyła szybko przed lustrem. I tak wiedział, że jest raczej nieśmiała i szybko się czerwieni. Nie była wampem i może to właśnie mu się w niej podobało.

      Może jednak byłoby lepiej, gdyby obróciła się na pięcie i odeszła. Jeszcze nie było za późno. Z wahaniem zatrzymała palec nad dzwonkiem. Landmann był jej przełożonym, poza tym kierownikiem zakładu i nawet jeśli był na to bardzo młody, to i tak był

Скачать книгу