Tajemnice walizki generała Sierowa. Iwan Sierow
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Tajemnice walizki generała Sierowa - Iwan Sierow страница 69
Na marginesie, zeszłego wieczoru po godzinie 21, kiedy siedzieliśmy przy kolacji, nadleciały niemieckie samoloty i zrzuciły 50-kilogramowe bomby. Sufit się zatrząsł, ze ścian posypał się tynk. Kobułow zbladł i dał nura pod stół!
Roześmiałem się, patrząc na niego. Następny wybuch. Zgasło światło. Kobułow rzucił się do drzwi, krzycząc do mnie: „Do okopu!”. Jakiego okopu? Wiedziałem, że na podwórzu nie było żadnego okopu.
Wybiegliśmy na zewnątrz. Kobułow popędził do jakiegoś wzgórka przy płocie. „Właź!” – krzyknął. Zszedłem na trzeci schodek i myślę, czy warto się pakować do zbiorowej mogiły. W tym momencie na ulicy przy naszym budynku wybuchła bomba.
Kobułow rzucił się do okopu, zwalił mnie z nóg swym 130-kilogramowym cielskiem i mało nie zgniótł. Zacząłem go sztorcować, ale uwolnić się od jego ciężaru nie byłem w stanie. Po tym wypadku nawet blisko nie podchodziłem do okopu, który wyryto na rozkaz Kobułowa w czasie mojej nieobecności.
Domówiliśmy się z Wasilewskim i Tołbuchinem, że ustalimy liczebność Tatarów krymskich i wystosujemy wspólny wniosek do GKO ze stosownymi propozycjami. Miałem na uwadze przeprowadzenie obławy w górach i aresztowanie zbrojnych band.
Wojskowi od razu zaprotestowali – Tatarów należy wysiedlić i basta. Zapewnią transport i ochronę operacji deportowania. GKO nakazał im w ciągu miesiąca wyzwolić Krym od Niemców.
Skoro tak, powiedziałem, sprawę należy dokładnie rozważyć i musimy się ponownie spotkać celem dopracowania szczegółów.
Po powrocie do Symferopola od razu zameldowałem do centrali o wynikach spotkania i dodałem, że po 3–4 dniach przedstawimy gotowe propozycje.
Zacząłem z grupą swoich oficerów objeżdżać poszczególne obwody, ustalać liczbę Tatarów oraz wypytywać o ich zachowanie i czyny. We wszystkich miejscowościach kobiety i starcy, bo tylko tacy pozostali, ze łzami w oczach opowiadali, że stacjonowały tu wojska niemieckie i rumuńskie. Jeżeli mają porównywać Rumunów do Tatarów krymskich, to Tatarzy – potwory i bestie, a Rumuni – porządni ludzie.
Zauważyłem ciekawy szczegół – Tatarzy niezwykle przyjaźnili się z Ormianami. Jeżeli główny herszt był Tatarem, to jego zastępcą obowiązkowo był Ormianin, i na odwrót199.
Kiedy po kilku dniach wróciłem do Symferopola, opowiedziałem to Kobułowowi, który był Ormianinem z pochodzenia. Poczuł się nieswojo. „Jak to może być? Ormianie nikogo nigdy nie krzywdzili, to przecież ich zawsze prześladowano”.
Opowiedziałem mu o przypadkach bandytyzmu, kiedy Ormianie palili wioski i wrzucali niemowlęta w płomienie, pokazałem zeznania ormiańskiego zdrajcy-gestapowca o popełnionych przez niego zbrodniach i dodałem, że Ormian również należy deportować. Kobułow się ze mną nie zgodził.
Po upływie dwóch dni dysponowaliśmy kompletem danych o liczbie Tatarów, Ormian, Greków i Bułgarów, których na rozkaz Moskwy też wciągnięto na listę deportacyjną. Przekazaliśmy je do GKO, dodając, że można ich wszystkich w sposób zorganizowany wysiedlić na dalekie zaplecze ZSRR. Na osoby obciążone zbrodniami prześlemy odpowiednie materiały dokumentacyjne w terminach późniejszych, gdyż obecnie nie mamy do tego ani ludzi, ani czasu.
Następnego dnia W.W. Czernyszow zadzwonił z informacją o decyzji GKO dotyczącej deportowania Tatarów, Greków i Bułgarów200. Powiedziałem wtedy Czernyszowowi, że Bułgarzy i Grecy zachowywali się poprawnie, Ormianie natomiast dopuszczali się bestialstwa, i że sporządzę dla niego na ten temat stosowną notatkę. Po dwóch dniach nadeszło z Moskwy uzupełnienie – Ormian również należy wysiedlić.
Operację zalecano przeprowadzić w krótkim czasie, a przecież na południowym wybrzeżu Krymu i w Sewastopolu ciągle panoszyli się Niemcy.
Poinformowałem Tołbuchina i Wasilewskiego i zażartowałem, że termin wysiedlenia zależy teraz od dowódców wojskowych. Oni z kolei zapewnili, że rozprawią się z okupantem w ciągu 10 dni i wtedy można będzie przystąpić do wprowadzenia w życie naszych planów deportacyjnych. Słowa dotrzymali.
Po 3–4 dniach Niemcy opuścili Sewastopol. Okupowany pozostał tylko kawałek wybrzeża o rozmiarach 2–3 kilometrów kwadratowych, z którego ewakuowali statkami swoją technikę wojskową.
Tego samego dnia namówiłem Kobułowa, zabrałem ze sobą dwunastoletniego Wowkę i pojechaliśmy. Na podejściach do Sewastopola zobaczyliśmy niemieckie trupy, zabite konie, pokiereszowane czołgi i samochody. Miejscami miasto płonęło.
W jednym miejscu przejeżdżaliśmy obok jaskini, z której unosił się gęsty dym. Czerwonoarmiści uprzedzili, że niemiecki skład amunicji może wybuchnąć w każdej chwili.
„Superodważny” Kobułow zaczął mnie namawiać na zmianę trasy przejazdu, argumentując, że lepiej nadrobić pięć kilometrów, niż ryzykować życie. Zgodził się dopiero, gdy powiedziałem, że w takim razie pojadę sam, a on niech sobie radzi, jak chce. Szybko przeskoczyliśmy niebezpieczne miejsce i tyle.
Przy wjeździe do Sewastopola przed nami szła kolumna czołgów. W jednym miejscu przejechała trup Niemca. Po przejściu kolumny patrzę – leży w poprzek drogi kombinezon w szarym kolorze. Zwolniłem i przyjrzałem się. Kolumna czołgowa tak sprasowała ciało, że wyglądało jak gruby kawał dykty zachowujący ludzki kształt, bez rozgniecionej głowy, która odpadła i odleciała na bok.
Z trudem dotarliśmy w końcu do centrum miasta, które dopiero co opuścili Niemcy. Mieszkańców nie widać, tylko czerwonoarmiści i trochę naszych marynarzy. Gdzieniegdzie słychać strzelaninę – widocznie nasi żołnierze dobijali pojedynczych fryców.
Spokojnie wyjechaliśmy za miasto, by przyjrzeć się przez lornetkę niemieckim pozycjom. Hitlerowcy w liczbie około 25 tysięcy zgromadzili się na cyplu Chersonez i częściowo na wybrzeżu Morza Czarnego pod dowództwem generała pułkownika Joeneckego*. Ładują na statki swoją piechotę i technikę wojskową, lecz zbliżyć się nie pozwalają – obstawili się moździerzami, armatami i bronią się zaciekle. Nasze samoloty ich bombardują, ale bez większego powodzenia – załadunek trwa. Niemiecka obrona przeciwlotnicza zaktywizowała się niezmiernie – na moich oczach dwa sowieckie myśliwce zadymiły i poczęły się zniżać.
Wieczorem wracaliśmy do Sewastopola. Przydarzyła się sytuacja iście komediowa. Kiedy podjeżdżaliśmy do miasta, należało przejechać kawałek drogi po wzgórzu, gdzie z jednej strony stały domy, a z drugiej ciągnął się długi gliniany murek. Czerwonoarmista przy pierwszych zabudowaniach uprzedził, że Niemcy ostrzeliwują ten odcinek i należy szczególnie uważać.
Mówię Kobułowowi: „Przebiegniemy ten kawałek, by Niemcy nie zwrócili uwagi na samochód i nie ostrzelali”. Kobułow zbladł, ale innego wyjścia nie ma, żadnego objazdu nie było. Dodałem: „Nie biegnij przy domach, tylko wzdłuż muru, tam Niemcy cię nie zobaczą”.
Pobiegli z adiutantem Charitonowem. Kobułow był urodzonym tchórzem – przebiegł koło 15 metrów z tą swoją tuszą i skręcił z drogi ku domom. Niemcy go dojrzeli i otworzyli ogień
198
Symferopol wojska sowieckie wyzwoliły 13 kwietnia 1943 r. Sierow z Kobułowem musieli przylecieć tam 15 lub 16 kwietnia.
199
W telegramie do Berii po zakończeniu operacji wysiedlenia Tatarów z 20 maja 1944 r. Sierow z Kobułowem meldują, że „z Krymskiej ASSR wywieziono 191 044 osoby narodowości tatarskiej… Skonfiskowano: 49 moździerzy, 622 karabiny maszynowe, 724 pistolety maszynowe, 9888 karabinów i 326 887 nabojów. Przy realizacji operacji ekscesów nie odnotowano”.
200
Propozycję wysiedlenia z Krymu Bułgarów, Greków i Ormian Beria skierował do Stalina 29 maja 1944 r. Do tego momentu wywózkę Tatarów krymskich pod kierownictwem Sierowa już zakończono. Tradycyjnie narodom tym zarzucano współpracę z okupantami. Beria zapewniał, że „znaczna część ludności bułgarskiej” aktywnie pomagała zwalczać partyzantów i tworzyła oddziały policyjne. Niemcy organizowali „Komitet Ormiański”, stworzyli „Legion Ormiański”. Najdziwniejsze oskarżenia wysuwano pod adresem Greków, że niby „w większości zajmowali się drobnym handlem i rzemiosłem przy poparciu Niemców”. (
Niemniej Stalin wyraził zgodę i w dniu 2 czerwca podpisał nowe postanowienie GKO ZSRR „O wysiedleniu z terytorium Krymskiej ASSR Bułgarów, Greków i Ormian”. Z półwyspu deportowano ponad 36 tys. osób.