Śledztwo Setnika. Davis Bunn
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Śledztwo Setnika - Davis Bunn страница 6
Znowu potrząsnęła głową, zebrała brudne prześcieradła i poszła do kwater dla służby. W kuchni przywitało ją kilka cichych słów i rzadkich uśmiechów – jedyne nagrody za gorączkowe wysiłki całego dzisiejszego dnia.
Lea z westchnieniem ruszyła śpiesznie przez boczne drzwi i zostawiła brudną pościel obok wielkich kadzi do prania. Zastała Dorit siedzącą na wiekowej ławce, wpatrującą się w morze i słońce spływające poza zachodni horyzont.
Kwatery służących i dom strażników formowały trójkąt, razem z boczną ścianą kuchni tworząc wąskie podwórze wyłożone zakurzoną mozaiką. Pod osłoną nocy niektórzy wartownicy i dziewki ze służby korzystali z niego jako miejsca schadzek. Lea lubiła je o tej porze, kiedy ściany oddawały ciepło całego dnia, a zachodzące słońce sprawiało, że morze wydawało się jakby ulane z brązu.
Nie odnosząc się w ogóle do wcześniejszej, pełnej emocji rozmowy sprzed kilku godzin, Dorit rzekła:
– To jedyne chwile tej wiosny, kiedy naprawdę czuję ciepło w kościach.
Lea pochyliła się nad ciepłą jeszcze balustradą i wsłuchiwała się w odgłos fal załamujących się pod nimi o skały. Z napełnianej wodą morską zimnej łaźni, zza drewnianego przepierzenia, dochodziły męskie głosy. Powinna to być chwila pełna spokoju i prywatności, ale nawet tu władza Piłata rzuciła swój cień i zaprzątała jej myśli.
– Wszystko bym dała, żeby nie wychodzić za mąż – szepnęła w stronę morza.
Za sobą usłyszała, jak Dorit poklepuje marmurową ławkę.
– Chodź, usiądź przy mnie.
Pokryta zmarszczkami twarz Dorit nie zmieniała się w gniewie. Kobieta nigdy nie podnosiła głosu i rzadko wypowiadała jakieś niemiłe słowo. Od urodzenia akceptowała swój los i uśmiechała się do okoliczności, jakiekolwiek by były. Teraz też jej spojrzenie było pełne zrozumienia. Dorit zawsze zdawała się podzielać uczucia Lei, zanim wypowiedziane zostały jakiekolwiek słowa, co sprzyjało zwierzeniom. Lea wiedziała, że Dorit dochowuje tajemnicy lepiej niż zamknięty grobowiec.
Dorit nie ponowiła zachęty. Wciąż patrząc w stronę zachodu, Lea powiedziała:
– Znałam kiedyś jednego młodzieńca. Rozśmieszał mnie. O zachodzie słońca kupował mi lody i chodziliśmy na spacery wzdłuż rzeki. Miałam piętnaście lat i wydawało mi się, że jesteśmy tacy zakochani. Po tym, jak ojciec… wszystko stracił, nigdy już go nie zobaczyłam. W końcu przysłał wiadomość, że jego rodzice zabronili mu spotykać się ze mną. Dziewięć miesięcy później, gdy moje siostry zostały uwięzione w dwóch okropnych małżeństwach, ojciec umarł. Wkrótce potem znalazłam się na łodzi płynącej do Judei.
Dorit odezwała się łagodnie w stronę pleców Lei:
– I boisz się, że już nigdy nie będziesz się śmiała.
Lea odwróciła się i utkwiła wzrok w prostych kamiennych ścianach, które teraz upstrzone były złotem zachodzącego słońca. Nie westchnęła, ani jej oczy nie zaszkliły się łzami. Gdy się odezwała, jej głos brzmiał nisko i bez wyrazu.
– Śmiech jest dla dzieci.
Słońce schowało się za horyzont, ale jego kolory pozostały na wieczornym niebie. Samotna mewa wydała okrzyk i powróciła do gniazda. Wszystko wokół wydawało się tak spokojne, podczas gdy w jej piersiach kłębił się chaos.
Po dłuższej chwili Dorit powiedziała:
– Mówią, że ten setnik pochodzi z północy, z Galii.
Lea podeszła i usiadła na ławce.
– Czy to źle?
Dorit wydęła usta.
– Z mężczyznami to trudno powiedzieć. Tak czy inaczej, jest obcokrajowcem, któremu udało się osiągnąć rangę setnika. I jest synem naczelnika, choć oczywiście nie pierworodnym. Jaki naczelnik wysłałby swego pierworodnego w tak zapomniany kąt imperium? Ale ci zagraniczni wodzowie mają więcej dzieci niż jest ziaren w owocu granatu. Co im za różnica: jeden mniej czy więcej?
Z łaźni na dole dało się słyszeć śmiech. Uszom Lei dźwięk ten wydał się nieokrzesany. Mężczyźni! – pomyślała.
Dorit ciągnęła dalej:
– Mówią, że ten setnik jest zarówno dobrym przywódcą, jak i wojownikiem. To oznacza, że prawdopodobnie był postrzegany jako zagrożenie wobec pierworodnego brata. Łatwo byłoby zabić go we śnie, takie rzeczy często się zdarzają. Ale jednak znalazł się tutaj. Słyszałam, że on ma tylko dwadzieścia cztery lata.
– A jakie to ma znaczenie?
Lea ledwie usłyszała swój własny głos.
– Pamiętaj, że on nie jest synem rzymskiego generała. Ten Alban okazał się wystarczająco dobrym wojownikiem, by awansować. Jego ojciec musi być z niego dumny, a jego starszy brat powinien się go bać – Dorit zachichotała z uciechy. – Bez wątpienia ten Gall chce cię użyć jako szczebla w karierze w kierunku Rzymu. Może się okazać, że do siebie pasujecie.
Lea zacisnęła ręce wokół talii, lecz nie zdołała do końca powstrzymać dreszczu.
– Nic nie wiem o jego zamiarach. W ogóle go nie znam…
– Ani on ciebie. Jakie to ma znaczenie?
– A co z miłością?
– Ba! Miłość jest dla poetów i książąt. Co do takich jak my, musimy mieć nadzieję na jutro pozbawione bólu.
Dorit musiała zauważyć smutek w oczach Lei, gdyż jej głos złagodniał.
– Kochanie, posłuchaj mnie uważnie. Musisz odrzucić te bezproduktywne marzenia o miłości i szczęściu. I musisz zacząć planować.
ROZDZIAŁ
CZWARTY
Podczas zmiany wartowników, dwie godziny przed świtem, Alban już nie spał. Wstał z posłania, podniósł swój krótki miecz ważąc go w dłoni, po czym wyszedł w ciemność nocy. Tak jak wielu innych zdolnych oficerów, źle znosił czekanie, zwłaszcza gdy kolejny dzień niósł ze sobą tak wielkie niebezpieczeństwo.
Idąc bez pośpiechu, zlustrował garnizon. Dowodził solidnie zbudowaną fortecą rzymską, położoną na największym wzgórzu pomiędzy jeziorem Galilejskim a wzgórzami Golan, dwanaście mil na północny wschód od Kafarnaum. Centralne podwórze, otoczone prostymi konstrukcjami z kamieni i drewna, obejmowało dziedziniec, baraki, łaźnie