We dwoje. Николас Спаркс

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу We dwoje - Николас Спаркс страница 16

Жанр:
Серия:
Издательство:
We dwoje - Николас Спаркс

Скачать книгу

firmy hydraulicznej chciał mu ją odsprzedać; ojciec odmówił i firma trafiła do rąk młodszego pracownika, który marzył o własnym biznesie.

      Prawdę mówiąc, nie liczyłem na jakieś cenne wskazówki z jego strony. Coś takiego wykraczało poza jego strefę komfortu, ale nie miałem mu tego za złe. Nasze życie się różniło; podczas gdy ja poszedłem do college’u, on ukończył liceum i służył na niszczycielu w Wietnamie. Ożenił się w wieku dziewiętnastu lat, a jako dwudziestodwulatek został ojcem; rok później jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym. On miał pracę fizyczną, a ja umysłową i podczas gdy jego poglądy na świat – w którym wszystko było czarne albo białe, dobre albo złe – mogły niektórym wydawać się nazbyt uproszczone, dla ojca były one swoistą mapą, dzięki której wiedział, jak prawdziwy mężczyzna powinien iść przez życie. Ożeń się. Kochaj żonę i traktuj ją z szacunkiem. Spłódź dzieci i naucz je ciężkiej pracy. Sam pracuj sumiennie. Nie narzekaj. Pamiętaj, że rodzina – w przeciwieństwie do większości ludzi, których napotkasz na swej drodze – będzie zawsze przy tobie. Napraw, co da się naprawić, albo pozbądź się tego. Bądź dobrym sąsiadem. Kochaj wnuki. Postępuj właściwie.

      To były dobre zasady. Właściwie nawet bardzo dobre i trzymał się ich przez całe życie. Tylko jedna z nich okazała się nietrafiona i została skreślona z jego listy. Mój tata był baptystą, tak więc Marge i ja w młodości chodziliśmy na msze dwa razy w tygodniu: w środy wieczorem i w niedziele. Latem co roku uczęszczaliśmy do szkółki niedzielnej i rodzice nigdy nie mieli wątpliwości, czy uczestniczyć w nabożeństwie. Podobnie jak inne zasady, ta również nie została porzucona do czasu, gdy Marge oświadczyła, że jest lesbijką.

      Wyobrażam sobie, jak bardzo musiała się denerwować. Dorastaliśmy w wierze, która głosiła, że homoseksualizm jest grzechem, i tak samo myśleli nasi rodzice; może nawet byli bardziej konserwatywni, bo należeli do innego pokolenia. Skończyło się na tym, że ojciec spotkał się z pastorem, człowiekiem, który straszył wiernych ogniem piekielnym. Pastor powiedział mu, że jeśli Marge ulegnie swojej naturze, to wybierze życie w grzechu, a wtedy rodzice powinni przyprowadzić ją do kościoła, by w modlitwie prosić Boga o łaskę.

      Mój ojciec bywa różny – trudny, szorstki, wulgarny – ale kocha swoje dzieci. Wierzył w nas i kiedy Marge oświadczyła, że to nie kwestia wyboru – taka się urodziła – skinął głową, powiedział jej, że ją kocha, i od tamtego dnia nasza rodzina przestała chodzić do kościoła.

      Wielu ludzi mogłoby się dużo nauczyć od mojego taty.

      *

      – Kiepsko wyglądasz – zwróciła się do mnie Marge. Wyszliśmy na werandę na tyłach domu, podczas gdy mama, Liz i London wciąż krzątały się w kuchni. Ojciec siedział w pokoju, jadł ciasteczka, oglądał mecz Atlanta Braves i czekał, aż dołączy do niego London. Mówiła do niego „dziadziu”, co moim zdaniem było słodkie.

      – Zawsze wiesz, co powiedzieć, żeby poprawić człowiekowi humor.

      – Jestem szczera. Masz ziemistą cerę.

      – Jestem zmęczony.

      – Och – bąknęła. – Mój błąd. Bo ja, oczywiście, cię nie znam i nie wiem, kiedy kłamiesz. Jesteś zestresowany.

      – Trochę.

      – Interesy nie idą najlepiej?

      Przez chwilę wierciłem się na krześle.

      – Myślałem, że łatwiej będzie znaleźć klientów. Albo chociaż jednego.

      – Sami się znajdą. Po prostu musisz być cierpliwy. – Kiedy nie odpowiedziałem, dodała: – A jak Vivian to znosi?

      – Rzadko o tym rozmawiamy.

      – Dlaczego? Przecież to twoja żona.

      – Nie chcę, żeby się martwiła. Porozmawiam z nią, gdy będę miał dla niej jakieś dobre wieści.

      – Widzisz? I tu właśnie popełniasz błąd. Vivian powinna być tą osobą, z którą możesz porozmawiać o wszystkim.

      – Pewnie tak.

      – Pewnie tak? Oboje powinniście popracować nad umiejętnością porozumiewania się. Pójść na terapię albo coś.

      – Może powinienem umówić się z Liz. W końcu jest terapeutką.

      – Nie stać cię na nią. Nie zarabiasz.

      – Dzięki, od razu mi lepiej.

      – Wolisz, żebym mydliła ci oczy?

      – Chyba jednak podziękuję.

      Roześmiała się.

      – Chodzi o to, że widziałam to wiele razy.

      – Co?

      – Jak ludzie, którzy otwierają własny interes, popełniają te same błędy – odparła, gryząc kolejny kęs ciastka. – Liczą na kokosy, a zapominają o rachunkach i innych wydatkach. W twoim przypadku o kartach kredytowych.

      – Niby skąd o tym wiesz?

      – Halo? Vivian i jej „sprawunki”? Rachunek przychodzący w połowie miesiąca? Nie pierwszy raz prowadzimy tę rozmowę.

      – Bilans był odrobinę wyższy – przyznałem w końcu.

      – W takim razie posłuchaj siostry, która ma dyplom biegłego księgowego. Zrezygnuj z karty. Albo ustal limit.

      – Nie mogę.

      – Dlaczego?

      – Bo obiecałem jej, że jej życie się nie zmieni.

      – Po co, do cholery?

      – Bo nie widzę powodu, dla którego miałaby cierpieć.

      – Wiesz, jak to idiotycznie brzmi, prawda? Ograniczenie zakupów to żadne cierpienie. A poza tym macie być partnerami, grać w jednej drużynie, zwłaszcza w trudnych czasach.

      – Gramy w tej samej drużynie. I kocham ją.

      – Wiem, że ją kochasz. Myślę nawet, że trochę za bardzo.

      – Nie można kochać za bardzo.

      – Taa, no cóż… chcę tylko powiedzieć, że Vivian bywa trudna.

      – To dlatego, że jest kobietą.

      – Mam ci przypomnieć, z kim rozmawiasz?

      Zawahałem się.

      – Myślisz, że popełniłem błąd, zakładając własną firmę?

      – Przestań oglądać się za siebie. Nie miałeś wyboru, chyba że byłeś gotów przeprowadzić się na drugi koniec kraju. Zresztą mam wrażenie, że wszystko się jeszcze rozkręci.

      Właśnie

Скачать книгу