Star Force. Tom 9. Martwe Słońce. B.V. Larson

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Star Force. Tom 9. Martwe Słońce - B.V. Larson страница 13

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Star Force. Tom 9. Martwe Słońce - B.V. Larson

Скачать книгу

mnie i Jasmine jedną ze swoich kamer. Pozostałe skupione były na ekranach. Wydawało się to dość dziwne, bo tak naprawdę nie musiał na nie patrzeć. Był połączony bezpośrednio z komputerami pokładowymi. Może lubił patrzeć na świat tak jak my, dla lepszego zrozumienia ludzi? Jak zwykle zastanawiałem się, co myśli. W czasie niejednego kryzysu okazywało się, że Marvin wiedział więcej, niż początkowo zdradzał.

      – Jesteśmy już w zasięgu ich broni cząsteczkowej – powiedziałem. – Kierują się prosto na nas i nie decelerują.

      Jasmine sama z siebie wyświetliła odliczanie. Mieliśmy jeszcze dziewięćdziesiąt sekund, zanim nas staranują.

      Wiedziałem, że teoretycznie powinienem wystrzelić do Robali, zmienić kurs, albo przynajmniej ich odstraszyć. Nie wybrałem żadnej z tych opcji.

      – Marvin, wyślij im serię piktogramów. Powiedz, że witamy ich na honorowym polu.

      Nagle większość jego kamer zwrócona była na mnie. Kilka innych spojrzało na Jasmine w oczekiwaniu na jej reakcję.

      – To może nie być rozsądne, pułkowniku – powiedziała. – Mogą uznać, że przyjmujemy wyzwanie na pojedynek.

      – Zrozumiano, kapitan Sarin – odparłem. – Ale to właśnie chcę im powiedzieć. Prześlij wiadomość, Marvin.

      Usłyszałem za sobą jakiś jęk. Odwróciłem się i zobaczyłem admirała Newcome’a. Wyglądało na to, że zjawił się na mostku niepostrzeżenie i przyglądał sytuacji z przerażeniem. Jego zwykle czerwona twarz była teraz blada.

      – Dzień dobry, admirale. Miło, że się pan zjawił. Ktoś musiał dać panu znać, że mamy mały kryzys.

      Spojrzałem z ukosa na Jasmine, która skupiała się na konsoli.

      – Pułkowniku – odezwała się. – CAG na pokładzie Eliksiru prosi o pozwolenie na wystrzelenie myśliwców.

      – Prośba odrzucona. To tylko trzy okręty Robali.

      – Naruszono nasze protokoły, pułkowniku – odezwał się w końcu Newcome. – Są zbyt blisko. Mamy prawo się bronić.

      – To nie bitwa, admirale. To negocjacje polityczne.

      – W takim razie proszę o pozwolenie na manewry unikowe.

      – Prośba odrzucona.

      – Zaraz wlecą prosto na nas! – odpowiedział z frustracją w głosie. – Nawet jeśli nie wystrzelą, mogą nas staranować. Energia kinetyczna powstała nawet przy otarciu się o jeden z nich zniszczy nasz okręt!

      – To rozsądne założenie, admirale. Ale uważam, że tak się nie stanie.

      – Ryzykuje pan nasze życie dla przeczucia?

      – Jeśli mogę coś wtrącić… – odezwał się Marvin.

      Obaj na niego spojrzeliśmy.

      – Admirale, pułkownik Riggs często opierał swoje decyzje na kryteriach, których inni początkowo nie rozumieli. Często członkowie załogi zgłaszali obiekcje, które były ignorowane.

      – Co próbuje mi powiedzieć ten robot? Mamy mniej niż trzydzieści sekund!

      – Powiedz mu, Jasmine – odezwałem się.

      Odwróciła się do Newcome’a.

      – Powiedział, że Riggs często robi szalone rzeczy i lepiej się do tego przyzwyczaić.

      – Właśnie. – Pokiwałem głową.

      Gdy mijały ostatnie sekundy, widziałem, jak Newcome się denerwuje, ale okręty Robali zmieniły kurs, zanim się z nami zderzyły. Trzy jednostki rozdzieliły się i przyjęły spiralne kursy.

      – Sir? – odezwała się Jasmine, ale ja nie zwracałem uwagi. Byłem zbyt zajęty chełpieniem się.

      – Widzicie? – Wskazałem na okręty Robali. – Nie zaatakowali nas. To był jakiś rodzaj testu, pokaz brawury. Zdaliśmy go, nie mrugając jako pierwsi.

      – Mrugając, sir? – spytał Newcome. – Nie rozumiem.

      – Grał pan kiedyś w tchórza z kumplami albo wrogami na ciemnej drodze, po nocy? – spytałem.

      – Oczywiście, że nie!

      – No dalej, człowieku, nawet jak byłeś młody i szalony?

      – To nigdy nie było w moim stylu.

      Westchnąłem.

      – Nie, zapewne nie. Cóż, w każdym razie Robale chciały się tylko zabawić. A teraz…

      – Pułkowniku Riggs? – Jasmine odezwała się bardziej stanowczo.

      – Tak, kapitan Sarin?

      – Wygląda na to, że zbliża się kolejna jednostka.

      Spojrzałem na stół, a następnie na holotank. Widniała na nim pomarańczowa kropka. Była mała, wielkości paru pikseli.

      – Co to jest, do diabła? – spytałem.

      – Nie wiadomo. Robale wystrzeliły to, gdy leciały w naszą stronę.

      – Wystrzeliły? – jęknął Newcome. – To musi być bomba albo mina. Proszę o pozwolenie na kurs unikowy albo zlikwidowanie obiektu.

      Marszcząc brwi, spoglądałem na ekran. Braliśmy udział w międzygatunkowym pokazie sił. Dwaj wojownicy spotykający się na polu i uderzający się w piersi, zanim uścisną sobie dłonie. Czemu więc wystrzelili w naszą stronę jakiś obiekt?

      – Nie rozumiem.

      Newcome wyczuł moją niepewność i zrobił się odważniejszy.

      – Czy mogę w takim razie podjąć działania w celu ochrony okrętu?

      To była rozsądna propozycja.

      – Dobrze. Proszę tego nie zestrzeliwać, ale może pan przejąć ster.

      Wykrzyczał ciąg rozkazów. Oficerowie zabrali się do pracy i uniknęliśmy zderzenia z obiektem. Przeleciał niespiesznie obok.

      – Jeśli to był atak, to kiepski – stwierdziłem.

      – Nigdy dość ostrożności – odparł Newcome.

      Spojrzałem na niego z ukosa. Tego mi było trzeba – kolejnego nerwowego oficera na mostku. Już żałowałem, że zabrałem go ze sobą.

      – Czy teraz mogę to zestrzelić, pułkowniku? – spytał.

      – Co? Absolutnie nie. To może być równie dobrze jakiś prezent. Nie ma potrzeby…

      –

Скачать книгу