Homo deus. Yuval Noah Harari
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Homo deus - Yuval Noah Harari страница 17
Marks zapomniał jednak, że kapitaliści umieją czytać. Początkowo jedynie garstka uczniów Marksa traktowała go poważnie i czytała jego pisma. W miarę jednak jak ci socjalistyczni podżegacze zyskiwali zwolenników i władzę, kapitaliści zaczynali się niepokoić. Również oni przestudiowali Das Kapital i przejęli z marksistowskiej analizy wiele narzędzi oraz spostrzeżeń. W XX stuleciu każdy, poczynając od chuliganów, a kończąc na prezesach, przyjmował marksistowskie podejście do ekonomii i historii. Nawet twardogłowi kapitaliści, którzy zażarcie opierali się marksistowskiej prognozie, wykorzystywali marksistowską diagnozę. Kiedy CIA analizowało sytuację w Wietnamie czy Chile w latach sześćdziesiątych XX wieku, dzieliło tamtejsze społeczeństwa na klasy. Gdy Nixon albo Thatcher spoglądali na globus, zadawali sobie pytanie, kto kontroluje kluczowe środki produkcji. George Bush w latach 1989–1991 nadzorował upadek komunistycznego imperium zła, ale już w wyborach z 1992 roku pokonał go Bill Clinton. Strategię zwycięskiej kampanii Clintona streszczało jej motto: „Gospodarka, głupcze”. Sam Marks nie ująłby tego lepiej.
Przyjmując marksistowską diagnozę, ludzie odpowiednio zmieniali swoje zachowanie. Kapitaliści w takich krajach jak Wielka Brytania i Francja starali się poprawić los robotników, wzmacniać ich świadomość obywatelską i włączać ich w system polityczny. Dzięki temu kiedy robotnicy zaczęli głosować w wyborach, a Partia Pracy zyskiwała władzę w kolejnych krajach, kapitaliści mogli dalej spać spokojnie. Na skutek tego z przepowiedni Marksa nic nie wyszło. Głównych państw uprzemysłowionych, takich jak Wielka Brytania, Francja i USA, nigdy nie ogarnęły komunistyczne rewolucje, a dyktatura proletariatu wylądowała na śmietniku historii.
Na tym polega paradoks wiedzy historycznej. Wiedza, która nie zmienia ludzkiego zachowania, jest bezużyteczna. Jednak wiedza, która zmienia zachowanie, szybko traci znaczenie. Im więcej danych mamy, tym lepiej rozumiemy historię, tym szybciej historia zmienia swój bieg i tym szybciej nasza wiedza staje się przestarzała.
Przed wiekami ludzka wiedza rosła powoli, więc polityka i ekonomia zmieniały się również w spokojnym tempie. Dzisiaj nasza wiedza narasta z zawrotną prędkością i teoretycznie powinniśmy rozumieć świat coraz lepiej. Tymczasem dzieje się dokładnie odwrotnie. Nowo zdobyta wiedza prowadzi do szybszych zmian ekonomicznych, społecznych i politycznych; próbując zrozumieć, co się dzieje, przyspieszamy proces gromadzenia wiedzy, który prowadzi tylko do coraz szybszych i większych wstrząsów. I dlatego coraz gorzej rozumiemy teraźniejszość albo prognozujemy przyszłość. W 1018 roku stosunkowo łatwo było przewidywać, jak będzie wyglądała Europa w 1050. Oczywiście mogło się zdarzyć, że upadną dotychczasowe dynastie, pojawią się nieznani najeźdźcy, a ludzi będą nękały klęski żywiołowe; rzeczą oczywistą było jednak, że w 1050 roku Europą nadal będą rządzili królowie i kapłani, że będzie ona społeczeństwem rolniczym, że większość jej mieszkańców będzie rolnikami i że nadal nasz kontynent będą nawiedzały klęski głodu, zarazy i wojny. Natomiast w 2018 roku nie mamy pojęcia, jak będzie wyglądała Europa w 2050. Nie potrafimy powiedzieć, jakiego typu system polityczny będzie miała, jak będzie ukształtowany jej rynek pracy, ani nawet jakiego rodzaju ciała będą posiadali jej mieszkańcy.
Jeśli historia nie stosuje się do stałych zasad i nie jesteśmy w stanie przewidzieć jej biegu, to po co ją badać? Często może się nam wydawać, że głównym celem nauki jest prognozowanie przyszłości – od meteorologów oczekujemy, że powiedzą nam, czy jutro będzie padał deszcz, czy świeciło słońce; ekonomiści powinni wiedzieć, czy spadek wartości danej waluty zapobiegnie kryzysowi gospodarczemu, czy go przyspieszy; dobrzy lekarze określą z góry, czy w leczeniu raka płuc skuteczniejsza będzie chemioterapia czy radioterapia. Podobnie od historyków domagamy się analizowania czynów naszych przodków po to, byśmy mogli powtarzać ich mądre decyzje i unikać ich błędów. Ale prawie nigdy tak się nie dzieje, ponieważ teraźniejszość zwyczajnie za bardzo różni się od przeszłości. Studiowanie taktyki, którą zastosował Hannibal w drugiej wojnie punickiej, z zamiarem skopiowania jej podczas trzeciej wojny światowej, jest stratą czasu. Coś, co sprawdzało się świetnie w starciach konnicy, niekoniecznie zda się na wiele w wojnie cybernetycznej.
Nauka jednak nie zajmuje się wyłącznie przewidywaniem przyszłości. Uczeni w każdej dziedzinie często starają się poszerzać nasze horyzonty, otwierając tym samym przed nami nowe i nieznane drogi ku przyszłości. W szczególny sposób dotyczy to historii. Wprawdzie historycy bardzo rzadko próbują swych sił w prorokowaniu, ale zgłębianie historii ma przede wszystkim na celu uświadomienie nam możliwości, których normalnie nie bierzemy pod uwagę. Historycy studiują przeszłość nie po to, by ją powtarzać, ale po to, by się z niej wyzwolić.
Każdy z nas bez wyjątku urodził się w określonej historycznej rzeczywistości z obowiązującymi w niej konkretnymi normami i wartościami, z jedynym w swoim rodzaju systemem ekonomicznym i politycznym. Uważamy tę rzeczywistość za coś oczywistego, traktując ją jako naturalną, nieuniknioną i niezmienną. Zapominamy, że do powstania naszego świata doprowadził przypadkowy łańcuch wydarzeń i że historia ukształtowała nie tylko naszą technikę, politykę i społeczeństwo, lecz również nasze myśli, lęki i marzenia. Z grobu naszych przodków wysuwa się zimna ręka przeszłości, która chwyta nas za kark i kieruje nasze spojrzenie ku jednej określonej przyszłości. Czujemy ten uścisk od chwili narodzin, dlatego zakładamy, że jest naturalną i nieuniknioną częścią nas samych. Rzadko próbujemy się z niego uwolnić i wyobrazić sobie alternatywne drogi ku przyszłości.
Badanie historii ma na celu rozluźnienie tego uścisku. Pozwala nam pokręcić głową na boki i zacząć dostrzegać możliwości, których nasi przodkowie nie potrafili sobie wyobrazić albo nie chcieli, żebyśmy my je sobie wyobrażali. Analizując ten przypadkowy łańcuch wydarzeń, który nas tu doprowadził, zdajemy sobie sprawę, w jaki sposób ukształtowały się nasze myśli oraz marzenia – i możemy zacząć myśleć oraz marzyć inaczej. Badanie historii nie powie nam, jak żyć, ale przynajmniej da nam więcej możliwości wyboru.
Ruchy starające się zmienić świat zaczynają się często od napisania historii na nowo, dzięki czemu ludzie mogą sobie wyobrazić na nowo przyszłość. Niezależnie od tego, czy chce się zachęcić robotników do strajku generalnego, czy kobiety do zawalczenia o prawo do własnego ciała, czy ciemiężone mniejszości do domagania się praw politycznych – pierwszym krokiem jest opowiedzenie na nowo ich historii. Ta nowa historia powie im: „Nasza obecna sytuacja nie jest ani naturalna, ani wieczna. Kiedyś wyglądało to inaczej. Jedynie szereg przypadkowych wydarzeń stworzył ten niesprawiedliwy świat, który znamy dzisiaj. Jeśli będziemy postępowali mądrze, możemy ten świat zmienić i stworzyć znacznie lepszy”. To dlatego marksiści opisują historię kapitalizmu, dlatego feministki badają powstawanie społeczeństwa patriarchalnego, a Afroamerykanie czczą pamięć przerażających wydarzeń z okresu handlu niewolnikami. Ich celem nie jest utrwalanie przeszłości, lecz raczej wyzwolenie się od niej.
To samo, co dotyczy wielkich przewrotów społecznych, odnosi się w równym stopniu do poziomu mikro – codziennego życia. Na przykład młodzi budujący sobie nowy dom mogą poprosić architekta o zaplanowanie przed budynkiem ślicznego trawniczka. Dlaczego ma tam być trawnik? Młoda para