Homo deus. Yuval Noah Harari
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Homo deus - Yuval Noah Harari страница 18
Dobrze utrzymane trawniki wymagały ziemi i mnóstwa pracy, zwłaszcza w okresie przed wynalezieniem kosiarek do trawy i automatycznych zraszaczy. W zamian za tę inwestycję ludzie nie zyskiwali niczego wartościowego. Nie mogli nawet wypasać tam zwierząt, ponieważ zjadłyby i stratowały trawę. Biednych chłopów nie było stać na marnowanie cennej ziemi ani czasu na trawniki. A zatem starannie utrzymana darń przed wejściem do zamków była symbolem statusu, znakiem, którego nie dało się podrobić. Ten symbol wyraźnie mówił wszystkim przechodniom: „Jestem tak bogaty i potężny, mam tyle akrów i chłopów pańszczyźnianych, że stać mnie na tę zieloną ekstrawagancję”. Im większy i im staranniej wypielęgnowany trawnik, tym potężniejsza dynastia. Z kolei gdy podczas wizyty u jakiegoś księcia zastało się trawnik w opłakanym stanie, wiadomo było, że jego właściciel ma kłopoty51.
Drogocenny trawnik często zapewniał godną scenerię ważnym uroczystościom i przyjęciom, dlatego też poza tymi okazjami wstęp na jego teren był absolutnie wzbroniony. Po dziś dzień w niezliczonych pałacach, budynkach rządowych i miejscach publicznych widnieją znaki z surowo brzmiącym zakazem: „Nie deptać trawników”. W kolegium Uniwersytetu w Oksfordzie, w którym studiowałem, cały czworokątny dziedziniec zajmował wielki, śliczny trawnik. Wolno nam było po nim chodzić albo siadać na nim tylko w jednym dniu w roku. Biada nieszczęsnemu studentowi, którego stopa sprofanowałaby świętą darń w jakikolwiek inny dzień.
6. Trawniki wokół zamku w Chambord w dolinie Loary. Zbudował go na początku XVI stulecia król Franciszek I. Tam to wszystko się zaczęło.
7. Uroczystość powitalna ku czci królowej Elżbiety II – na trawniku przed Białym Domem.
8. Mario Götze zdobywa decydującego gola, który dał Niemcom mistrzostwo świata w 2014 roku – na trawniku stadionu Maracanã.
9. Raj niższej klasy średniej.
Królewskie pałace i książęce zamki uczyniły z trawnika symbol władzy. Kiedy z końcem okresu nowożytnego obalono królów i zgilotynowano książąt, nowi władcy – prezydenci i premierzy – zachowali trawniki. Parlamenty, sądy najwyższe, rezydencje prezydentów i inne budynki publiczne coraz częściej podkreślały własną władzę za pośrednictwem starannie utrzymanych rządków zielonych źdźbeł. Równocześnie trawniki podbiły świat sportu. Przez całe tysiąclecia ludzie prowadzili rozgrywki na prawie każdym możliwym rodzaju podłoża, od lodu po pustynię. Jednak w minionych dwóch stuleciach naprawdę ważne dyscypliny sportowe – na przykład piłkę nożną i tenis – uprawia się na trawnikach. Oczywiście, pod warunkiem że ma się pieniądze. Przyszłe pokolenie brazylijskich piłkarzy gra w fawelach Rio de Janeiro na piasku i w błocie, kopiąc byle jaką piłkę. Ale w bogatych podmiejskich dzielnicach synowie bogaczy bawią się na starannie pielęgnowanej murawie.
W ten sposób ludzie zaczęli utożsamiać trawniki z władzą polityczną, statusem społecznym i bogactwem. Nic dziwnego, że w XIX wieku rodzące się mieszczaństwo dbało o swoje trawniki. Początkowo tylko bankierów, adwokatów i przemysłowców było stać na takie luksusy w prywatnych rezydencjach. Jednak kiedy rewolucja przemysłowa poszerzyła klasę średnią i przyniosła najpierw kosiarki do trawy, a potem automatyczne zraszacze, wówczas na przydomową murawę mogły sobie nagle pozwolić miliony rodzin. Na amerykańskich przedmieściach nieskazitelnie czysty trawnik przestał być zbytkiem bogaczy, a stał się potrzebą klasy średniej.
Właśnie wtedy do podmiejskiej liturgii dodano nowy rytuał. Po porannym niedzielnym nabożeństwie w kościele wielu ludzi z prawdziwym poświęceniem oddawało się koszeniu trawników. Idąc ulicą, szybko można było ustalić bogactwo i pozycję każdej rodziny na podstawie wielkości powierzchni i jakości darni wokół domu. Nic tak wyraźnie nie wskazuje, że źle się dzieje u państwa Jonesów, jak zaniedbany trawnik przed domem. W Stanach Zjednoczonych trawa to obecnie najszerzej rozpowszechniony rodzaj upraw zaraz po kukurydzy i pszenicy, a roczne obroty przemysłu trawnikowego (produkcja darni, nawozów, kosiarek, zraszaczy, usługi ogrodnicze) wynoszą miliardy dolarów52.
Szał na trawniki nie ogranicza się wyłącznie do Europy czy Ameryki. Nawet ci, którzy nigdy nie byli w dolinie Loary, widzą, że amerykańscy prezydenci wygłaszają przemówienia na trawniku przed Białym Domem, ważne mecze piłkarskie są rozgrywane na zielonych boiskach, a Homer i Bart Simpsonowie kłócą się o to, czyja kolej kosić trawę. Ludzie na całym świecie kojarzą trawniki z władzą, pieniędzmi i prestiżem. Trawnik rozprzestrzenił się zatem wszędzie, a teraz zaczyna podbijać nawet serce świata muzułmańskiego. Nowo wybudowane Muzeum Sztuki Islamskiej w Katarze okalają wspaniałe trawniki, które nawiązują dużo bardziej do Wersalu Ludwika XIV niż do Bagdadu Haruna ar-Raszida. Zaprojektowała je i wykonała amerykańska firma, a porastająca je trawa o powierzchni blisko dziesięciu hektarów – pośrodku piaszczystej pustyni na Półwyspie Arabskim – wymaga codziennie ogromnych ilości słodkiej wody, by nie uschnąć. Równocześnie na przedmieściach Dohy i Dubaju rodziny klasy średniej szczycą się własnymi trawnikami. Gdyby nie ich białe szaty i czarne hidżaby, można by pomyśleć, że jest się raczej na Środkowym Zachodzie niż na Bliskim Wschodzie.
Poznawszy tę krótką historię trawnika, być może dobrze się zastanowicie, zanim planując swój wymarzony dom, zdecydujecie się na trawnik przed domem. Oczywiście nadal możecie chcieć go mieć. Ale możecie również odrzucić cały ten bagaż kulturowy pozostawiony wam w spadku przez europejskich książąt, kapitalistycznych potentatów oraz Simpsonów – a zamiast tego wymyślić sobie japoński ogródek skalny albo jakieś całkiem nowe dzieło. To właśnie najważniejszy powód, by uczyć się historii: nie po to, by przewidywać przyszłość, ale po to, by wyzwalać się z przeszłości i wyobrażać sobie alternatywne przeznaczenie. Oczywiście nie ma tu mowy o totalnej wolności – nie możemy uniknąć kształtującego wpływu przeszłości. Ale nawet niewielka wolność jest lepsza niż żadna.
Wszystkie przewidywania, od których roi się w tej książce, to nic więcej niż próba omówienia stojących przed nami dylematów i zachęta do zmieniania przyszłości. Przewidywanie, że ludzkość będzie się starała zyskać nieśmiertelność, szczęście i boskość, bardzo przypomina przewidywanie, że ktoś, kto buduje dom, będzie chciał mieć przed nim trawnik. Wydaje się to wielce prawdopodobne. Ale kiedy się o tym powie na głos, można zacząć myśleć o innych rozwiązaniach.
Mówienie o marzeniach o nieśmiertelności i boskości odbieramy jako zaskakujące nie dlatego, że taka perspektywa wydaje się obca czy mało prawdopodobna, lecz dlatego, że nieczęsto tak otwarcie te marzenia wyrażamy. Kiedy jednak zaczynamy o nich myśleć, większość z nas zdaje sobie sprawę, że faktycznie ma to sens. Choć w tych marzeniach tkwi pycha właściwa nowoczesnej technologii, pod względem ideologicznym nie są one niczym nowym. W okresie minionych trzystu lat świat został zdominowany przez humanizm, który głosi świętość życia, szczęścia i władzy homo sapiens. Próba uzyskania nieśmiertelności, szczęścia i boskości jest jedynie wyciągnięciem ostatecznych logicznych wniosków z głoszonych od wielu lat humanistycznych ideałów. Otwarcie wykłada na stół
51
Lionel S. Smith, Mark D.E. Fellowes,
52
Robert J. Lake,