Gomułka. Piotr Lipinski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Gomułka - Piotr Lipinski страница 8

Gomułka - Piotr  Lipinski Reportaż

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      „Trybuna Robotnicza” informowała o głodówce więźniów politycznych w Krakowie. Aresztowani wysłali do gazety list: „Warunki, wśród jakich tu żyjemy, są okropne. Brud – zimno – choroby. Brak pomocy lekarskiej i lekarstw uniemożliwiają wszelkie leczenie. O tym, jak władze więzienne odnoszą się do naszych żądań, świadczyć może odpowiedź inspektora więziennego na zapytanie rodzin, dlaczego więźniowie nie przyjmują jedzenia. »Za dobrze im się powodzi – najedli się, więc głodują. Przecież się ich nie bije« – oświadczył pan inspektor”.

      Jedna trzecia drugiej strony pozostała pusta. Powtarzające się trzy razy słowo „skonfiskowano” świadczyło o tym, że usunięto tyle właśnie materiałów. Nawet trudno wyobrazić sobie drastyczność wyciętych tekstów, skoro mogła się ukazać notatka o tytule Katowanie na policji w Stryju: „W sobotę, 30 ub. m. 18-letni Julian Rybczyński, uczeń ślusarski w Stryju, miał nieszczęście dostać się w szpony »stróżów bezpieczeństwa«. Niewinny żart, rzucony w stronę posterunkowego przez młodego, nieodpowiedzialnego chłopca, spowodował niezwłocznie jego aresztowanie. Aresztowanego sprowadzili policjanci na inspekcję, okładając go po drodze kolbami i kułakami. Najohydniejsza scena rozegrała się jednak w lokalu inspekcji. Rybczyńskiego skrępowano i zakneblowano mu usta, po czym rozpoczęto tortury. Ofiarę nieopatrznej wesołości (z dzikimi zwierzętami i z policją nie można żartować!) zbito w tak straszny sposób, że ciało chłopca przedstawiało jedną spuchłą i siną masę. Pod wpływem strasznego bólu Rybczyński zemdlał. Po oprzytomnieniu spisano protokół (oczywiście nie ma w nim wzmianki o torturach!) i na wpół żywego biedaka uwolniono. Główną rolę w tym »urzędowaniu« grał ajent Stecuła”.

      Na kolejnej stronie wydrukowano interpelację ukraińskiego posła w sprawie „barbarzyńskiego pobicia i dzikich gwałtów” w policyjnych aresztach we Lwowie. Przywoływała skargę jednego z aresztantów: „Komisarz Kajdan wziął znowu druty elektryczne i kłuł mnie w język, wargi, uszy i w całą twarz. Potem dopiero pytał, czy jestem komunistą […]. Pod wpływem tych pobić i wobec groźby komisarza Kajdana, że o ile nie będę odpowiadał dalej, to założy mi na organ płciowy żelazną cygarniczkę i że będę musiał śpiewać jak kanarek – przyznawałem się do wszystkiego możliwego i niemożliwego”.

      Pozbawiony słowa „skonfiskowano” był tylko blok reklam: „Na raty. Wszelką konfekcję męską i dziecinną, płaszcze gumowe dla pań i panów, ubrania robocze, tzw. ferszalunki, z najlepszych materiałów i w pierwszorzędnym wykonaniu, po niskich cenach dostarcza »Toga« zakład odzieżowy – Lwów, pl. Bilczewskiego 9. (Naprzeciw kościoła św. Elżbiety)”. „Idź do Lufta. Sprzedaję o 50 procent taniej niż wszędzie. Daję na 18 rat. Towar wydaję przy pierwszej racie”.

      Na czwartej, ostatniej stronie, pojawiły się apele: „Robotnicy! Tyle razy ugoda Was zdradziła! Niech zamiast niej walką Waszą kierują Ogólno-Robotnicze Komitety Akcji!”, „Niech w każdym ośrodku proletariackim powstanie Robotniczy Komitet Akcji”.

      Kolejny numer, z 31 maja (znowu: „Po konfiskacie nakład drugi”), apelował: „Robotnicy muszą wystąpić przeciw obniżeniu płac”. Informowano w nim: „Od kilku tygodni w podziemiach aresztu policyjnego w Borysławiu dzieją się rzeczy straszne. Niedawno pobili tam policjanci robotnika Halibardę tak okropnie, że ten dogorywa w szpitalu. Zamordowano również robotnika Cholewkę. Aby sprawić pozory samobójstwa, zamordowanemu wsunięto do kieszeni buteleczkę z trucizną”. Na pierwszej stronie znalazła się też jedna pozytywna informacja: „Według ostatnich wiadomości Ag. Wsch. z poważnego źródła rosyjskiego, które ze swej strony zaczerpnęło wiadomość z bezpośredniego źródła francuskiego, Herriot po porozumieniu ze swymi przyjaciółmi politycznymi postanowił natychmiast po objęciu władzy uznać de jure rząd sowiecki”13.

      Gazeta ostrzegała: „Polscy i żydowscy spekulanci zbożowi”. Zamierzała przedstawić „Psy łańcuchowe burżuazji”, ale ten tekst, oprócz tytułu, zdjęła cenzura. Na ostatniej stronie ostrzegała: „Do robotników wszystkich trzech zagłębi naftowych! Do całej klasy pracującej Polski! Pod pręgierz opinii proletariackiej! PPS prowokuje walki bratobójcze!”.

      Wszystkie te słowa owładnęły umysłem Gomułki, potęgując młodzieńczy bunt.

      W okolicach Krosna nie istniała nielegalna Komunistyczna Partia Robotniczej Polski. Postanowił więc stworzyć własną partię. Zwerbował do niej dwóch robotników działających razem z nim w Sile.

      Czytał „Trybunę Robotniczą” i przekazywał dalej: trzeba zwalczać socjalistów, bo to agenci burżuazji. Tylko komuniści pragną obalenia kapitalizmu. Od socjalistycznej braci odgrodził go mur niechęci, który zburzył dopiero lata później.

      Gomułka wysyłał dziennikarskie korespondencje do „Trybuny Robotniczej”. Szczególnie był dumny, kiedy w „Niezależnym Chłopie” – w 1925 roku zapisał się do radykalnej Niezależnej Partii Chłopskiej, ale później nie przywiązywał do tego wagi – cenzura zabroniła opublikować jego tekst o socjalistycznych sługusach. W piśmie ukazał się tylko tytuł Pobielane groby, a pod nim biała plama, którą Gomułka chwalił się znajomym robotnikom.

      Ale same słowa przestały mu wystarczać.

      Przykleił sztuczne wąsy. Za pas wetknął pistolet. „Nadawałbym się do Tupamaros”14 – wyobraził sobie wiele lat później przy mahoniowym biurku, pochylony nad kolejną kartką wspomnień. Myślał o dniu, gdy zdecydował się na zamach terrorystyczny.

      Zaczęło się od niepohamowanej miłości do broni. Podczas I wojny światowej przynosił do domu znalezione na polach granaty ręczne, amunicję karabinową, trotyl. Chociaż do tych pierwszych brakowało mu zapalników, to podpalał je lontem i wrzucał do rzeki, aby ogłuszyć ryby.

      Pewnego jesiennego wieczoru dobrał się do rewolweru, który ojciec chował na dnie amerykańskiego kufra. Pociągnął za spust, bo nie wiedział, że broń jest nabita. Przestrzelił szybę w oknie i narobił smrodu w pokoju.

      Potem podczas strajku powszechnego w 1923 roku cały czas nosił ze sobą parabellum. W domu trzymał siedmiostrzałowy nagan i nieduży pistolecik. Wkrótce kupił francuski karabin z dwudziestoma magazynkami pocisków. Wprawiając się w strzelaniu, naderwał mięsień w dłoni, bo broń nie miała kolby.

      Arsenał ukrywał w zamaskowanym schowku w chlewiku, gdzie miał też podręczny warsztat ślusarski. Kiedy w 1925 roku zaczęły krążyć pogłoski, że zagraniczni właściciele zamierzają zamknąć rafinerię, Gomułka z dwoma robotnikami postanowili dokonać zamachu na okna dyrektora. Nie na samego dyrektora, lecz właśnie na szyby w jego domu. Po ostrzelaniu zamierzali listownie ostrzec, że jeśli fabryka upadnie, sługusi obcego kapitału zostaną ukarani śmiercią.

      W nocy Gomułka zajął pozycję strzelca, a dwaj jego koledzy próbowali zbić latarnię oświetlającą drogę przy willi dyrektora. Stał z naganem w dłoni, podczas gdy współtowarzysze miotali kamienie. Każdy jednak mijał żarówkę. Spadały po drugiej stronie ogrodzenia na posesję. Nagle z tamtej strony usłyszał dwa strzały. Gomułka zobaczył rozbłyski i pomyślał, że ktoś ostrzeliwuje jego wspólników. Oparł dłoń na łokciu lewej ręki i sam pociągnął dwa razy za spust. Od strony domu odpowiedziała kanonada. Dwa pociski świsnęły Gomułce nad głową.

      Następnego

Скачать книгу


<p>13</p>

„Trybuna Robotnicza”, 31.05.1924. Kolejne cytaty tamże.

<p>14</p>

Władysław Gomułka, Pamiętniki, t. 1, dz. cyt., s. 105.