Głód. Graham Masterton
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Głód - Graham Masterton страница 18
![Głód - Graham Masterton Głód - Graham Masterton](/cover_pre480977.jpg)
– Oferuję ci wszystko, czego może pragnąć kobieta – wysapał do jej ucha gardłowym, natarczywym szeptem, który ją przeraził. – Wszystko to, czego kiedykolwiek w życiu pożądałaś. Pieniądze, futra, przyjemności, popularność. Nie udawaj, że masz zamiar powiedzieć „nie”.
– Shearson… – zaczęła, ale przycisnął ją jeszcze gwałtowniej. Odniosła wrażenie, że jej płuca zostały zaciśnięte w imadle.
– Przestań, Della, nie możesz odmówić. Zdobędziesz milion dolarów, może więcej niż milion, i mnie także.
– Shearson, ja nie mogę… – wycharczała. – Shearson, ja nie mogę… oddychać.
Niespodziewanie puścił ją i uniósł ręce do góry, jak bokser pokazujący sędziemu, że to nie on trzyma przeciwnika w klinczu. Jego oczy niczego nie wyrażały. Patrzyły dobrotliwie, nieco wyłupiaste. Przez dłuższą chwilę senator w ogóle nie mrugał powiekami. Cofnął się chwiejnym krokiem; ręce przez cały czas trzymał wzniesione.
– No cóż, Dello – powiedział łagodnie. – Postąpisz tak, jak będziesz uważała za stosowne. Ale jeśli zdecydujesz się pozostać w tej swojej gazecie, to najlepiej będzie, jeśli natychmiast ubierzesz się i opuścisz ten dom. Aha, i wówczas będziesz musiała pamiętać o pewnej bardzo ważnej rzeczy. O moich przyjacielskich stosunkach z panem Wendellem Oliverem i o tym, że moja znajomość z nim może popsuć twoją karierę. Pamiętaj również, że przypadkiem dowiedziałaś się o kilku poufnych sprawach i że w pewnym momencie może to się okazać dla ciebie niebezpieczne. Znałem ludzi, którzy posiadając tego typu informacje, wpadli w cholerne kłopoty.
Umilkł i w tonącym w półmroku marokańskim salonie zapanowała cisza, mącona jedynie jego ciężkim oddechem. Po chwili senator skierował się ku otomanie. Opadł na nią, ciągle ciężko oddychając i wpatrując się uważnie w Dellę onieśmielającym, a jednak pustym wzrokiem.
– Jeśli jednak zdecydujesz się rozpocząć nową karierę u mojego boku, twoje życie odmieni się o sto osiemdziesiąt stopni – rzekł. Jego twarz nie zdradzała żadnego wyrazu. – Odkryjesz zupełnie nowy świat, świat diamentów, futer z norek, cadillaków, świat szmalu.
Położył się na plecach. Jego wielki brzuch rozlał się szeroko, a zachodzące częściowo na siebie szerokie, umięśnione uda przywiodły Delli na myśl dwa wieloryby, ciągnięte przez statek rybacki. Spomiędzy nich wystawał członek, który nie stracił ani trochę ze swej sztywności, a potężne, owłosione jaja wciąż były twarde jak zaciśnięte pięści.
– Podejdziesz do mnie? – zapytał.
Stała w miejscu, a cichy zegar odmierzał kolejną minutę jej życia. Zegar z brązu i hebanu, który wcześniej tykał jakimś nieznanym Marokańczykom z Tangeru, przywieziony przez Shearsona z północnej Afryki z jego regularnych wypraw w poszukiwaniu antyków za półdarmo.
W ciągu tej minuty Della wcale nie wyglądała ładnie, mimo że jej rude włosy lśniły odbitym blaskiem afrykańskiej lampki, a cienie, które padały na jej ciało, nadawały mu łagodne, kuszące rysy.
Gdy ta minuta minęła, Della zbliżyła się do otomany, popatrzyła na cielsko Shearsona i uśmiechnęła się.
Uśmiechem kobiety zmysłowej, uśmiechem, który miał w sobie coś z uśmiechu dziwki. Podjęła właśnie decyzję i uśmiech był teraz częścią tego wszystkiego, co powinna robić.
Wspięła się na leżącego Shearsona i najpierw usiadła okrakiem na jego udach, a potem pochyliła się do przodu, sprawiając, że sztywny członek dotknął jej brzucha. Ujęła go w malutką piąstkę i powoli masowała, w górę i w dół, aż nabrzmiała żołądź napuchła jeszcze bardziej, spurpurowiała i jej czubek zalśnił wilgocią.
– Dobra dziewczynka – jęknął Shearson ciężko. – Dobra dziewczynka.
Uniosła się trochę i Shearson zdołał ujrzeć ryże krzaki jej włosów łonowych, przyciśnięte przejrzystym nylonem majtek. Po chwili sięgnęła pomiędzy nogi, szarpnęła mocno majtki i ukazała mu swój lśniący, różowy srom. Szybkim, zdecydowanym ruchem, przypominającym zachowanie jeźdźca dosiadającego rumaka, włożyła członek Shearsona do swojej otwartej pochwy i siadła na niego, całkowicie go w siebie wciągając. Senator wydał z siebie dźwięk przypominający syczenie hamulców wielkiej ciężarówki; jakby w jednej chwili uszło z niego całe powietrze.
– Ty świnio. Ty wielka świnio – powiedziała Della. Jej ust ani na chwilę nie opuścił drwiący uśmiech dziwki. – Ty tłusta, świńska karykaturo człowieka.
Shearson nie mógł kochać się tak, jak większość mężczyzn; był na to za gruby. Uwielbiał, kiedy jego kochanki ujeżdżały go jak konia, a on mógł odpowiadać im rytmicznym potrząsaniem własną dupą. Doprowadzał tym swoje partnerki do wspaniałych orgazmów. Choć większość jego ciała uczestniczyła w zabawie w sposób dość bierny, ruchliwe i wprawne ręce wiele nadrabiały. Ściskały, dusiły, masowały i delikatnie głaskały, sprawiając kobietom nieopisane rozkosze. Teraz, gdy Della ujeżdżała go, unosząc się rytmicznie w górę i w dół, te ręce zacisnęły się na jej pośladkach i zdecydowanym ruchem rozwarły je tak jak rozdziera się na pół okrągłą bułeczkę. Oba środkowe palce wtargnęły do mrocznego wnętrza odbytu. Della zareagowała na to, gubiąc wszystkie myśli i zaciskając swe uda jeszcze mocniej na zwartych, grubych udach Shearsona. Unosiła się i opadała jeszcze głębszymi i szybszymi ruchami. Dopiero na samym skraju orgazmu jak przez mgłę zdała sobie sprawę, gdzie jest i z jak ohydnie grubym potworem się kocha.
Ale było już za późno. Jej ciałem nagle przeszedł dreszcz, potężne piersi zadrżały, a Shearson wystrzelił w nią kilkoma długimi strumieniami gorącej spermy.
Szybko zeszła z niego. Wyczuł jej niesmak. Nie poruszył się jednak i nadal leżał na otomanie, gdy Della ubierała sukienkę. Wolała spojrzeć mu w twarz dopiero w ubraniu, mimo że śliskie strugi spermy spływające po jej udach nie pozwalały przecież zapomnieć o tym, co się przed chwilą stało.
– No cóż – powiedział, prostując się. – Przypuszczam, że to oznacza „tak”. To, co zrobiłaś przed chwilą. Odbieram to jako pełną akceptację.
Pokiwała gwałtownie głową jak marionetka.
– Tak – powiedziała lekkim tonem kobiety wyzwolonej. – Tak, zgadzam się. Złożę rezygnację w „Kansas City Herald-Examiner”, gdy tylko sprawa funduszu się ruszy.
– Jesteś mądrą dziewczyną – stwierdził. – Czy zechciałabyś rzucić mi moje majtki? I cygaro?
Podała mu wielkie białe gacie tak lekkim ruchem, na jaki tylko potrafiła się zdobyć. Potem wręczyła mu cygaro, trzymając je pomiędzy kciukiem a małym palcem, jakby to było coś obrzydliwego. Zapalił je i po chwili wypuścił przed siebie chmurę kłującego niebieskiego dymu.
– To nie jest prosty świat, Dello – powiedział, jakby pragnął usprawiedliwić się za to, do czego przed chwilą ją