Głębia. Powrót. tom 2. Marcin Podlewski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Głębia. Powrót. tom 2 - Marcin Podlewski страница 20
– Może być jutro – przyznała nieco niechętnie Erin. – Wise powiedziała, że potrzebuje jeszcze trochę na skuteczną ekstrapolację.
– Jasne – chrząknął mechanik. – Zrobi se ekstrapalac... wyliczy se, jak se narysuje w holo. Ja wracam.
– Idź – zgodziła się Hakl. – Będę za godzinę – mruknęła jeszcze ni to do niego, ni to do siebie, nachylając się nad klocem polaryzatora.
Poczuła to właśnie wtedy, wtykając kable w porty kuli, większej nieco od piłki lekarskiej z czasów PEI: dziwny, niesprecyzowany niepokój, płynący gdzieś od karku i przemieszczający się w dół kręgosłupa. Po prostu zesztywniały mi mięśnie, stwierdziła, przestawiając przełącznik i pozwalając, by urządzenie zaczęło wyrównywać potencjały energetyczne. Jestem zmęczona.
Ale coś w niej czuło, że chodzi o co innego.
– Statek – poinformowała kilka godzin później siedząca przy konsoli nawigacyjnej Pinsleep Wise, podgryzając sprasowaną płytkę żywieniową wyciągniętą z jednego z termopiekarników kambuza. – Nie mogliśmy go zauważyć, bo echo głębinowe było zbyt daleko. Leci na pełnym ciągu.
– Jaka jednostka? – spytała Erin. – Hub?
– Widzicie tyle co ja – odpowiedział komputerowiec z Serca. – W SN macie lepszy skaner. Nie jestem od wszystkiego, tak tylko skromnie przypomnę.
– Jakiś patrolowiec. Najprawdopodobniej wielkości fregaty, czyli o znacznie lepszych sensorach niż nasze – wyjaśniła Pin. – Nie mam pojęcia, co tu robi, ale pewnie wyskoczył przy jakiejś bliskiej, nieznanej nam boi lokacyjnej. Możliwe, że zamierzali wejść w Głębię ponownie, ale wówczas wykryli nas i teraz tu lecą.
– Jak to: wykryli nas?
– Puszczamy sygnał wzywający pomocy przez emitery głębinowe. Jeśli do nich dotarł... Ale mogli też nas po prostu zobaczyć, jak mówię, te jednostki mają niezły skaner. Tu jest zupełnie pusto. Wyróżniamy się śladem energetycznym.
– Za kilkanaście minut będziemy mieli odczyty – oceniła Hakl. Podpłynęła do swojego stanowiska i przyczepiła się do fotela pierwszego pilota. – Tansky, czy możesz uruchomić pole magnetyczne?
– Tak, ale tylko tak na słowo honoru. I nie gwarantuję, że nic się nie przepali. Nie skończyliśmy jeszcze roboty.
– W takim razie trzymaj na ewentualnym rozruchu. A napęd głębinowy?
– Włączyć można. Czy otworzy Głębię? Niekoniecznie.
– Dobrze – mruknęła Erin. – Hub, otwórz łącze. Będziemy nadawać. Nagrywasz i zapętlasz.
– Robi się, królowo.
– Do nieznanego statku w sektorze – zaczęła pierwsza pilot. – Tu prywatna jednostka skokowa. Nie mamy złych zamiarów. Prosimy o pomoc. Powtarzam... – Zakończyła i nacisnęła przycisk.
– Enigmatycznie – ocenił Tansky.
– Dziwisz się? Nie wiemy przecież, kto to jest. Jeśli to Zjednoczenie lub Stripsowie...
– Po pierwsze, niekoniecznie musiała do nich dotrzeć aktualizacja Strumienia opisująca naszą sytuację. A po drugie, jeśli podlecą zbyt blisko, i tak zeskanują specyfikację statku.
– W takim razie wymyśl coś! Ukryj naszą specyfikację. Albo ją zmień.
– Wiele tu nie zrobię. Mogę co najwyżej przysłonić specyfikację nadaną specyfikacją pierwotną. To akurat proste.
– A imprint? – zaciekawił się wpływający do SN Monsieur.
– Imprint nadpisał się na nowej specyfikacji i na starej – oznajmił Hub. – Nowa to w gruncie rzeczy tylko nakładka, tak jak i nasz nowy numer rejestracyjny.
– Od razu trzeba było to zrobić – skrzywiła się Hakl. – Zdążysz?
– To akurat łatwe – stwierdził Tansky. Przez kilkanaście sekund słyszeli klekotanie klawiszy, a potem komputerowiec powiedział, nie bez satysfakcji w głosie: – Gotowe.
– W porządku.
– Proponowałbym jeszcze zmianę naszych specyfikacji – włączył się Jared.
– Świetnie – zgodziła się Erin, ale nim cokolwiek dodała, dobiegł ich cichy chichot Huba.
– Z czego się śmiejesz? – zaciekawiła się Pin.
– Nic takiego – powiedział komputerowiec. – Po prostu mam dla nas specyfikacje... choć nieco zmienione. Jared zostaje Jaredem, bo to w niczym nie przeszkadza. Co do reszty... Posiadam tu pewne dane, które wydają się dobre. Zmienimy tylko gdzieniegdzie płeć. – Ponownie usłyszeli szybkie klepanie w klawiaturę. – I już. Ja to Turner Zabowski, Hakl to Karmera Biedrok, Wise – Adama Tried, a nasz drogi Monsieur otrzyma specyfikację Malkovitch. I już. Lepiej to zapamiętajcie – zaznaczył, z trudem powstrzymując się od dalszego chichotu.
– Wise, czy mamy jakieś szanse na wykrycie tej ich boi, o której mówiłaś? – spytała Erin.
– Nie – zaprzeczyła Pinsleep. – Raczej jej nie znajdę ot, tak. W Wypalonej Galaktyce znajduje się masa niezarejestrowanych boi lokacyjnych i całe sektory nienaniesione na oficjalne mapy. Kryształ Galaktyczny w trakcie aktualizacji danych automatycznie wrzuca w Strumień wszystkie nowe dane, które do niego wprowadziła konsola nawigacyjna, ale Galaktyka jest... – wzruszyła ramionami – naprawdę spora.
– Jeśli była tam jakaś boja lokacyjna, to powinna emitować sygnał – zauważyła pierwsza pilot. Pin wzruszyła ramionami.
– Niekoniecznie – zaprzeczyła. – Niektórzy nie tylko nie chcą, by ich boje lokacyjne i stacje łącznikowe były oficjalnie wrzucone w Strumień, ale nie mają też ochoty, żeby je znaleziono. Nie każda boja da się wychwycić przez standardowy sensor. Niektóre są specjalnie ukryte.
– Mówisz o... – zaczął Monsieur, ale przerwał mu nagle odgłos dobiegający z głośnika kontaktowego.
Z początku usłyszeli jedynie trzask, a potem kobiecy głos, spokojny i dziwnie rozbawiony, tak jakby jego właścicielka uważała ich sytuację za nader zabawną.
– Do jednostki skokowej w Szparze Gromad – usłyszeli. – Grzeczność w żegludze kosmicznej wymaga, aby wzywający pomocy dokonał choćby podstawowego przedstawienia typu statku i specyfikacji kapitana. Chyba że coś uległo zmianie, od kiedy ostatnio patrolowałam w tym sektorze. Czy coś takiego miało może miejsce?
Ta kobieta, pomyślała Erin, bardzo lubi brzmienie własnego głosu. Nachylając się nad mikrofonem, zerknęła na aktualną specyfikację statku i załogi, czujnie wyświetloną na monitorze konsoli nawigacyjnej przez Tansky’ego.