Dom orchidei. Lucinda Riley
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Dom orchidei - Lucinda Riley страница 13
– Muszę lecieć, tato.
George podniósł wzrok.
– Tak szybko?
– Niestety. – Pokiwała głową.
Ojciec ujął ją za rękę.
– Wpadnij do mnie. Chciałbym się z tobą spotkać i porozmawiać.
– Dobrze – rzuciła, ale oboje wiedzieli, że tego nie zrobi.
– Dziękuję za obrazki, skarbie. Nie wiesz nawet, jak wiele dla mnie znaczą – dodał.
– Myślę, że powinniśmy podziękować przypadkowi, bo nie miałam pojęcia, że to dzieło mamy – przyznała Julia. – Cześć, dzieciaki. Do zobaczenia – rzuciła, machając na pożegnanie.
– Cześć, ciociu Julio – odpowiedziała chórem cała czwórka.
Kiedy wychodziła, Alicia chwyciła ją za rękę.
– Kawa w przyszłym tygodniu? – zaproponowała.
– Zadzwonię do ciebie. I dziękuję za lunch. – Julia pocałowała siostrę w policzek. – Cześć.
Alicia zamknęła za nią drzwi i westchnęła. Nagle czyjeś silne ramiona oplotły ją w pasie, nie pozwalając się ruszyć.
– Wiem, Lissy. Wciąż jest w kiepskim stanie – szepnął Max.
– Tak – zgodziła się Alicia. – Ale nie pomaga sobie, siedząc całymi dniami w tym strasznym domu. Minęło już siedem miesięcy.
– Nie możesz jej do niczego zmusić – westchnął Max. – Przynajmniej dziś trochę się rozerwała. George zostaje na herbatce, a ja pozmywam naczynia. Idź i odpocznij, kochanie. Porozmawiaj z ojcem.
Alicia wróciła do salonu i z zadowoleniem patrzyła, jak jej ojciec i dwaj synowie próbują ułożyć puzzle. Rose wymknęła się na górę do swojego pokoju, a Kate pomagała Maxowi w kuchni. Spoglądając w ogień, pomyślała o Julii i obrazkach orchidei, które kupiła w Wharton Park.
Kiedy ich matka zmarła bardzo młodo z powodu raka jajników, Alicia – czternastolatka z zadatkami na opiekunkę i wychowawczynię – robiła, co mogła, by matkować młodszej siostrze. George często wyjeżdżał – prowadził serie wykładów lub jeździł po świecie w poszukiwaniu rzadkich okazów roślin – i zdaniem Alicii spędzał w domu tak mało czasu, jak było to możliwe. Rozumiała jednak, że w ten sposób radzi sobie po śmierci żony, dlatego nigdy nie narzekała na jego nieobecność.
Po odejściu Jasmine Julia zamknęła się w sobie. Alicia widziała ból po stracie matki wypisany na jej twarzy. Niezależnie od tego, jak bardzo starała się pomóc siostrze i pocieszyć ją, Julia miała jej za złe podyktowaną najlepszymi intencjami opiekuńczość. Jako nastolatka nie miała zamiaru opowiadać Alicii o szkole, przyjaciołach i chłopakach. Odgrodziła się od świata wysokim murem i poświęcała cały wolny czas na doskonalenie techniki gry na fortepianie.
Doszło do tego, że Alicia zaczęła widzieć w instrumencie rywala w walce o uczucia siostry. Poczucie odpowiedzialności i chęć zaopiekowania się Julią – była to ostatnia rzecz, o jaką poprosiła ją umierająca matka – zepchnęła na boczny tor jej własne potrzeby. W wieku osiemnastu lat Alicia zdała na wydział psychologii na Uniwersytecie Durham, ale Julia wciąż chodziła do szkoły. I choć zatrudniali gosposię, która zajmowała się domem i zostawała na noc, gdy George był w podróży, Alicia czuła, że nie może zostawić siostry samej. Zamiast na Durham poszła na Uniwersytet Norwich, a gdy Julia dostała się do Royal College of Music i wyjechała do Londynu, poznała Maxa.
Jej nienormalne, często samotne dzieciństwo sprawiło, że Alicia zaczęła marzyć o mężu, dużej rodzinie i wygodnym przytulnym domu. W przeciwieństwie do siostry, która odziedziczyła po ojcu zamiłowanie do podróży, Alicia pragnęła bezpieczeństwa i miłości. Wkrótce Max oświadczył się jej i pół roku później byli już małżeństwem. Niecały rok po ślubie zaszła w ciążę i od tej pory robiła, co mogła, by dać swoim dzieciom wszystko to, czego tak bardzo brakowało jej w okresie, gdy kształtowała się jej własna osobowość.
Jeśli przeszłość ograniczyła jej horyzonty, Alicia pogodziła się z tym. Znacznie trudniej było jej się pogodzić z niechęcią ze strony siostry. Kiedy kariera Julii zaczęła nabierać tempa i jej siostra stała się sławna w świecie muzyki klasycznej, ich kontakty ograniczyły się do minimum. Siedem miesięcy temu Julia znów potrzebowała jej pomocy i Alicia rzuciła wszystko, by sprowadzić ją z powrotem do Norfolku i próbować pocieszyć. Wciąż jednak wyczuwało się między nimi pewne napięcie i dystans.
Podobnie jak dwadzieścia lat temu Alicia nie miała pojęcia, w jaki sposób dotrzeć do siostry.
– Mamusiu, piekę baśniowe ciasteczka do herbaty. Gdzie jest blacha, na której mogę je położyć?
Alicia podniosła wzrok i zobaczyła Kate, która patrząc na nią wyczekująco, stała w drzwiach do salonu. Głos córki wyrwał ją z zamyślenia i kazał jej wstać.
– Już idę, kochanie. Już idę.
4
Kiedy Julia obudziła się następnego dnia rano, leżała w łóżku, czekając, aż mroczne myśli, jak co dzień, wypełnią jej umysł. Czekała na uczucie bezsilności, które podstępem pożre kilka pierwszych sekund poranka, gdy była jeszcze zbyt zaspana, by cokolwiek pamiętać.
Jednak nic takiego się nie stało.
Zamiast więc przewracać się na łóżku i zakrywać uszy dłońmi w nadziei, że przestanie słyszeć własne ponure myśli, postanowiła wstać.
Podeszła do okna sypialni i rozsunęła zasłony.
Wspaniały widok sprawił, że ten tradycyjny dom, z dwoma pokojami na dole i dwoma na górze, cieszył się niebywałą popularnością wśród turystów. Przycupnięty na wysokim, trawiastym pagórku, zaledwie kilka kroków od głównej ulicy Blakeney, stanowił część wioski, choć od miejscowego gwaru dzieliły go rozległe, otwarte przestrzenie.
Był rześki styczniowy poranek, a promienie słońca tańczyły na oszronionym wzgórzu. W dole widać było port Blakeney, za którym rozciągało się morze. Julia uchyliła okno i odetchnęła chłodnym, orzeźwiającym powietrzem. W taki dzień, pomyślała, można uwierzyć, że kiedyś jeszcze nadejdzie wiosna.
Zamknęła okno, zadrżała pod cienkim podkoszulkiem, zarzuciła na ramiona rozpinany sweter i zeszła na dół napić się herbaty.
W porze lunchu nie miała już wątpliwości, że coś się zmieniło.
Próbowała sobie przypomnieć, co robiła w tej chacie przez ostatnie kilka miesięcy, jednak w głowie miała pustkę, jak gdyby wszystkie wspomnienia nagle uleciały. Czas wlókł się niemiłosiernie; wkrótce poczuła się niespokojna, a nawet znudzona. Szukała w głowie ścieżki, która zaprowadziłaby ją z powrotem do pocieszającego odrętwienia, ale umysł