Siódma ofiara. Aleksandra Marinina

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Siódma ofiara - Aleksandra Marinina страница 16

Siódma ofiara - Aleksandra Marinina

Скачать книгу

trud, by ta pijaczka z Arbatu była dobrze ubrana. Dlaczego?

      – Nie wiem. – Nastia westchnęła. – Czuję, że właśnie w tym miejscu coś nie pasuje. Właśnie tu leży pies pogrzebany – zażartowała ponuro.

      – No cóż, moja droga, musimy chyba przyznać, że nie mamy do czynienia z żartownisiem. To ktoś poważny, z dalekosiężnymi planami. Jak sądzisz, ile minie czasu, zanim znowu da o sobie znać?

      – Pewnie ze trzy dni – zasugerowała Nastia. – Może dwa.

      Ale się myliła.

      KAMIEŃSKA

      W poniedziałek rano odbyła się rutynowa narada operacyjna u Gordiejewa. Wiktor Aleksiejewicz wyglądał kiepsko i pracownicy wydziału wiedzieli, że chociaż odwlekał decyzję o udaniu się do szpitala, owa chwila nadejdzie lada dzień. Albo już nadeszła. W ostatnim czasie Pączek coraz częściej masował sobie klatkę piersiową po lewej stronie albo lewą rękę, a na jego biurku można było zauważyć opakowanie validolu. Nigdy się wprawdzie nie uskarżał, wszyscy zdawali sobie jednak sprawę, co to oznacza.

      – Przejdziemy do nieprzyjemnych rzeczy – powiedział na koniec. – Wszyscy wiecie, co spotkało Anastazję w sobotę.

      Zebrani pokiwali głowami, niektórzy przytaknęli półgłosem.

      – No cóż, w takim razie nie będę się wdawał w szczegóły. W sobotę i w niedzielę funkcjonariusze Okręgu Centralnego szukali kobiety, która wręczyła chłopcu plakat i pieniądze. A dzisiaj w nocy ją znaleźli.

      Zrobił dramatyczną pauzę, wbijając przy tym wzrok nie w podwładnych, ale w okno, za którym mżyło. Nastia miała ochotę zawołać: „No i co powiedziała? Niechże pan mówi!”, ale ugryzła się w język. Pączek nie umilkłby, gdyby… Jednym słowem, wszystko jasne. Znaleziono ją, ale nie może już nic powiedzieć. Rozwój wypadków potwierdza najgorsze obawy. Żartowniś likwiduje świadków, a to oznacza, że jego zamiary są bardzo poważne.

      Mniej więcej to samo powiedział Gordiejew, gdy raczył oderwać wzrok od okna. Dodał też, że Nadieżda Michajłowna Starostienko została znaleziona za miastem, w lesie, w pobliżu drogi. Śmierć nastąpiła w sobotę około dwudziestej trzeciej na skutek postrzału w okolice serca. Denatka nie miała przy sobie dokumentów, a ponieważ nikt nie zgłosił jej zaginięcia, ciało trafiło do kostnicy. Dopiero w niedzielę wieczorem, gdy się okazało, że poszukiwana jest czterdziestodwuletnia kobieta ze szczegółowym opisem ubioru i peruki, powiadomiono Zarubina o zwłokach odpowiadających portretowi zaginionej. Znajomi Starostienko rozpoznali jej ciało, więc teraz należało ustalić, czy to owa „baba w nieokreślonym wieku i o nieokreślonym wyglądzie”, która zaczepiła Wanię Żukowa.

      – Zajmuje się tym śledczy, który wszczął sprawę. Jest z prokuratury obwodowej, ponieważ zwłoki znaleziono na terenie obwodu. Jeżeli się okaże, że ofiara ma związek z sobotnim incydentem, niewykluczone, że zostaniemy włączeni do zespołu. Jutro idę do szpitala. Zastąpi mnie Korotkow. Jeżeli nadejdzie polecenie, żeby utworzyć zespół, w jego skład wejdą Docenko i Kamieńska. Jeżeli polecenia nie będzie, pracuje tylko Kamieńska. To znaczy, Anastazjo, że tak czy inaczej się włączysz, bo sprawa dotyczy cię osobiście. Jeżeli nie ma więcej pytań, wszyscy są wolni, z wyjątkiem Kamieńskiej.

      Podczas gdy funkcjonariusze opuszczali pokój, rzucając Nastii spojrzenia pełne współczucia, ona przeniosła się bliżej biurka szefa. Zwykle zajmowała miejsce w swoim ulubionym, wysiedzianym fotelu, który stał w rogu. W takiej sytuacji Wiktor Aleksiejewicz wstawał zza biurka i przechadzał się po pokoju. Tak mu się lepiej myślało. Dzisiaj jego wygląd wskazywał, że chyba nie zamierza wstać. Czuł się nie najlepiej, toteż Nastia postanowiła postąpić wbrew zwyczajowi i się przesiąść.

      – Nie mam pojęcia, co on zamierza – powiedział pułkownik, gdy zostali sami. – Musisz mi to wytłumaczyć.

      Nastia się zmieszała.

      – Skąd mogę wiedzieć? Wiktorze Aleksiejewiczu…

      – Nie mydl mi oczu. – Gordiejew się skrzywił, odruchowo sięgnął ręką do piersi, ale w tej samej chwili ją cofnął. – Obraz jest klarowny. Ktoś chce wyrównać rachunki. Z tobą albo z żoną Stasowa. Obie musicie wytężyć swoje kurze móżdżki i przypomnieć sobie osobników, którzy mogli zapragnąć się z wami policzyć. Zrozumiałaś, Nastazjo? Obie – znowu przerwał i sapnął – musicie przypomnieć sobie całe swoje życie, kadr po kadrze, godzina po godzinie, i znaleźć w przeszłości tego, którego zraniłyście i który mógł to wszystko zaplanować. Może go namierzyłaś, może Obrazcowa wsadziła go za kratki. Niewykluczone, że chodzi o waszego wzgardzonego kochanka. Nie wiem. Ale powinnyście… – Znowu pauza. – Powinnyście to wyjaśnić. I gdy albo ty, albo ona go znajdziecie, musicie zrobić wszystko, żeby został natychmiast zatrzymany. Jeśli chodzi o twój kurzy móżdżek, to wyraziłem się tak, żeby zagrać na emocjach. Ponieważ wiemy, że masz głowę nie od parady, na pewno przemyślałaś wszystko już wczoraj. I przypomniałaś sobie kogoś takiego. Zakładam, że pamięć podsunęła ci nawet paru osobników. Omówiłaś też sytuację z Obrazcową, w dodatku nie raz. Ona również przypomniała sobie takich delikwentów. Później obie się zastanawiałyście, czego możecie się po nich spodziewać. Przypominałyście sobie ich nazwiska, zwyczaje, styl życia i mentalność. Usiłowałyście zrozumieć, który z nich jest w stanie zrobić to, co zrobił Żartowniś. Tego i owego odrzuciłyście. Ten i ów nadal jest podejrzany. A teraz siedzisz przede mną z całym tym bagażem, udajesz niewiniątko i pytasz: „Skąd mogę wiedzieć?”.

      Gordiejew tak umiejętnie sparodiował Nastię, że ta nie mogła się powstrzymać i się roześmiała, chociaż wcale nie było jej do śmiechu.

      – Wiktorze Aleksiejewiczu…

      On jednak przerwał jej słabym ruchem ręki.

      – Myślisz, że po co kazałem ci zostać? Nie po to, żeby przydzielić zadania. Dzieli nas teraz tylko jedna gwiazdka, jesteś już dużą dziewczynką, wszystko wiesz i potrafisz. Kazałem ci zostać, żeby udzielić rady. Gdy relacjonowałem historię zamordowania Starostienko, z twojej twarzy wyczytałem, co cię gryzie i nad czym będziesz się zastanawiać w ciągu najbliższych piętnastu minut. Chcesz, to ci powiem.

      Nastia kiwnęła głową w milczeniu.

      – Pomyślałaś, że ktoś chce wyrównać z tobą rachunki i rozpoczął jakąś grę, ale w jej trakcie zginęła kobieta. Nie szkodzi, że to nikomu niepotrzebna alkoholiczka i nikt nie będzie po niej płakał. Nie tym mierzy się przecież wartość ludzkiego życia. To raczej cena zemsty na tobie, na tobie osobiście – na Anastazji Kamieńskiej. Z tego wniosek, że musiałaś zaleźć temu Żartownisiowi za skórę. A więc jesteś winna śmierci nieszczęsnej kobiety. Gdybyś nie zalazła mu za skórę, toby nie zaczął się mścić. Gdyby nie zaczął się mścić, Starostienko nadal by żyła. Może nie chodzi tutaj o ciebie, ale o Tatianę Obrazcową, ty jednak na wszelki wypadek już czujesz się winna. Mam rację?

      Nastia spojrzała mu w oczy i się skuliła.

      – Tak, ma pan rację.

      – Nie dziw się. – Pączek uśmiechnął się łagodnie. – Jeszcze nie nauczyłem się czytać ci w myślach, ale w ciągu długich lat życia zdobyłem niemałe doświadczenie. Sytuacji, w których czułem się winny, było co niemiara. Znam trochę twoją wrażliwą

Скачать книгу