Siódma ofiara. Aleksandra Marinina
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Siódma ofiara - Aleksandra Marinina страница 19
I zrobiłam.
KAMIEŃSKA
A jednak to zrobił… Nie ma już żadnych podstaw ku temu, by się pocieszać myślą, że chodziło o żart. Zrobił to i udowodnił powagę swoich zamiarów. Ale do kogo adresował swoje wyzwanie? Do Tatiany czy do niej, Nastii? To pierwsze pytanie. I drugie: co nieznajomy zamierza teraz robić? Będzie czekał i patrzył, jak milicja usiłuje rozwiązać sprawę zabójstwa Nadieżdy Starostienko, czy zechce dolać oliwy do ognia? Boże, byle nie to.
Nastia siedziała z Siergiejem Zarubinem w zimnym, wilgotnym komisariacie, któremu podlegał teren, gdzie znaleziono zabitą Starostienko. Ciało znajdowało się już w kostnicy, czekało na sekcję, ale z pomieszczenia komisariatu można było zabrać rzeczy należące do denatki. Śledczy nadzorujący dochodzenie wysłał do ekspertyzy tylko te części garderoby, na których zachowały się ślady strzału, cała reszta poniewierała się w sejfie jednego z wywiadowców.
Nastia z roztargnieniem oglądała pantofle rozmiar trzydzieści trzy i perukę imitującą krótką, stylową fryzurę. Były też tutaj wąskie bordowe spodnie, najprawdopodobniej od kostiumu, rajstopy z lycry i wąziutkie różowe figi. Tak, ofiara była wyjątkowo drobna.
– A torebka? – zapytała. – Gdzie ona jest?
– Torebki nie było – padła odpowiedź.
Nastia posłała pytające spojrzenie Zarubinowi. Ten kiwnął potakująco głową.
– To możliwe, torebka nie figuruje na liście zakupów, sporządzonej z pomocą ekspedientki.
– Jasne. – Nastia westchnęła. – Która elegancko ubrana kobieta nosiłaby starą, zniszczoną torebkę? To absurd. A co było w kieszeniach?
Wywiadowca z obwodu uśmiechnął się zagadkowo i znowu sięgnął do sejfu.
– Proszę – powiedział, kładąc na biurku foliową torebkę. – Sami zobaczcie.
Klucz. Dwie papierowe serwetki. I dwie małe figurki. Ceramiczna rybka z szeroko otwartym pyszczkiem i nagi celuloidowy ludzik.
– Leżały obok zwłok, przy samej głowie – wyjaśnił. – Ludzik był w pyszczku rybki, wystawały tylko nóżki.
– Co to jest? – mruknął Zarubin ze zdziwieniem. – Maskotki?
– Na to wygląda – potwierdziła Nastia. – Ciekawe, skąd Starostienko je wzięła? Może ukradła?
– Nie wydaje mi się. – Siergiej pokręcił głową. – Niewykluczone, że zabrała z mieszkania. Może to jakieś talizmany. Na szczęście. Popytam Wieniamina, chyba powinien wiedzieć, czy jego luba miewała dziwne upodobania.
Nastia poobracała figurki w rękach. Na palcach zostały jej czarne plamy po proszku, to znaczy, że eksperci pobrali z figurek odciski linii papilarnych.j Jeżeli znaleźli odciski, zabezpieczyli je na folii daktyloskopijnej i zabrali ze sobą, a nieprzydatne już figurki zostawili tutaj. Nie ma więc obawiać, że zatrze się ślady.
– Dobrze – powiedziała, wstając. – Nie będziemy naruszać zasad gry. Zostawimy figurki, a nuż wasz śledczy zechce je dołączyć do sprawy, póki ją jeszcze prowadzi. Ale je sfotografuję, zgoda?
– No pewnie – z widoczną ulgą odparł funkcjonariusz z obwodu. – A co, jest szansa, że miasto przejmie sprawę?
– I to spora. – Zarubin się uśmiechnął. – Możesz wrzucić na luz, kolego, będziesz miał na głowie jedno zabójstwo mniej.
Do Moskwy wracali podmiejskim pociągiem. Nastia była zdumiona, że wagon był całkiem pusty. Tylko trzej młodzieńcy rżnęli w karty i popijali piwo prosto z butelek.
– Coś takiego! – zawołała zdziwiona, siadając przy oknie. – Nigdy bym nie pomyślała, że w wagonach bywa zupełnie pusto.
– Ignorantka z ciebie – powiedział Zarubin drwiąco. – Od razu widać, że rzadko jeździsz.
– Czemu?
– A temu, że wagon jest nieogrzewany. Brakuje też paru szyb. Poczujesz za dziesięć minut. Nikt tutaj długo nie wytrzyma. Jak nie wierzysz, zajrzyj do sąsiedniego wagonu, to się przekonasz.
Nastia obiegła wzrokiem wagon. Cztery górne okna były rzeczywiście wybite. Skuliła się w przeczuciu nadciągającego zimna. Pociąg ruszył i po wagonie od razu zaczął hulać bynajmniej nie ciepły jesienny wiatr.
– No i jak? – zapytał Zarubin. – Przenosimy się czy zostajemy?
– Zostajemy – odparła stanowczo, rozsiadając się wygodniej. – Tutaj można przynajmniej porozmawiać. W najgorszym razie zacznę robić wymachy rękami, żeby się rozgrzać. A poza tym nie trzeba stąd wychodzić na papierosa, przy takim wietrze nikt nie zauważy dymu. Sierioża, miałeś kiedyś do czynienia z podobnymi figurkami?
– Nie wiem. – Wzruszył ramionami. – Nie zwracałem uwagi. Są w sklepach zabawkowych albo z pamiątkami, gdzie nigdy nie chodzę.
– A u znajomych? Może stoją u kogoś na półce? Nie?
Pokręcił przecząco głową.
– Nie zauważyłem. Nie łam sobie głowy, zaraz będziemy w Moskwie, znajdziemy Wieniamina i go zapytamy, może naprawdę należą do Nadki i nie mają żadnego związku z zabójcą.
– Zabójca, zabójca, zabójca… – wyskandowała Nastia w takt stukotu kół. – Jedno jest pewne: to mężczyzna. Gdyby chodziło o kobietę, nie zapomniałaby kupić torebki.
– Ale przecież zakupy zrobiły jakieś młode dziewczyny – zaoponował Siergiej.
– Kupiły tylko to, co im kazał przestępca. Powiedział, że potrzebuje kompletu odzieży, więc postąpiły zgodnie z jego życzeniem. Nie otrzymały dyspozycji co do torebki, więc nie odważyły się dysponować cudzymi pieniędzmi, nawet jeśli o niej pomyślały.
Zanim dotarli do Moskwy, Nastia zdążyła zmarznąć na kość. Idąc peronem w stronę metra, myślała tylko o kubku gorącej kawy, gorącym prysznicu i ciepłym łóżku. Ale, niestety, na ten luksus musiała jeszcze trochę poczekać.
ZARUBIN
Poszukiwania Wieniamina zabrały sporo czasu. Zanim Zarubin go znalazł, mężczyzna był już pod dobrą datą i pragnął się wygadać, więc niełatwo było mu przerwać i zadać pytania.
– Widzisz, szefie, po Nadce ani śladu… A w ogó-óle… No sam powiedz, dlaczego jedni dostają wszystko, a inni nic? Czym Nadka jest lepsza na przykład od Tamarki, co? Dlaczego tak się jej pofarciło? Obłowiła się, zaczęła nowe życie, teraz nawet nie zajrzy do starych znajomych…
– Przypomnij sobie, Wieniaminie, czy w mieszkaniu Nadieżdy