Dracul. Dacre Stoker
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Dracul - Dacre Stoker страница 9
Sięgnąłem po dzwonek stojący na stoliku nocnym i potrząsnąłem nim. Po kilku chwilach w drzwiach pojawiła się mama, niosąca tacę ze śniadaniem.
– No i jak się dzisiaj czujesz? – zapytała, odstawiając tacę na stoliku. – Nieźle nas wczoraj nastraszyłeś. Miałeś gorączkę, nie pamiętam, żeby kiedykolwiek była aż tak wysoka. Naprawdę bałam się, że zapłoniesz we śnie żywym ogniem, tak byłeś rozpalony.
– A co z ciocią Ellen? Jest tu? – zapytałem nie do końca swoim głosem.
– Owszem, jest. – Mama powiodła oczami przez hall do drzwi pokoju Ellen. – Co pamiętasz z wczoraj?
Starałem się przywołać wydarzenia ubiegłej nocy, ale moje wspomnienia były w najlepszym razie mętne i straszne. Chyba podnosiła mi się temperatura, a potem jeszcze trochę, aż do przyjazdu wuja Edwarda.
– Wujek Edward puszczał mi krew.
Mama przysiadła na brzegu łóżka i położyła złożone ręce na kolanach.
– W rzeczy samej, i dobrze zrobił. Gorączka mocno cię trzymała i gdyby się nie zjawił, nie wiadomo, co by się z tobą stało. Edward jest dla nas wszystkich błogosławieństwem i masz wobec niego dług wdzięczności. Powinieneś mu to powiedzieć, kiedy ponownie go zobaczysz.
– Ale tak naprawdę pomogła mi ciocia Ellen, prawda?
Mama poruszyła się w miejscu. Nerwowo splatała i rozplatała palce.
– Za twoje wyzdrowienie trzeba dziękować wujowi i nikomu innemu. To dzięki swojej wiedzy powstrzymał twoją gorączkę. Wszystko inne to domysły, których ani myślę słuchać. – Znów rzuciła spojrzenie na drzwi do pokoju Ellen na dole. – Zaczynam się zastanawiać, dlaczego właściwie trzymamy w domu kobietę, która co jakiś czas znika na całe dni i wraca, kiedy się jej żywnie podoba. Do opieki nad tobą i resztą dzieci potrzeba mi kogoś, na kim można polegać, a nie jakiejś nieprzewidywalnej, kapryśnej latawicy. Zamierzam porozmawiać o niej z twoim ojcem; być może dawno już należało wprowadzić zmiany.
Widać było, że jest poirytowana, więc nie chcąc jeszcze mocniej jej rozzłościć, zmieniłem temat.
– Czy wujek Edward jeszcze jest?
– Obawiam się, że wyszedł o świcie. Przespał kilka godzin na dole, ale musiał wcześnie rano wracać do pracy i nie mógł dłużej zostać. Był tak miły, że przed wyjściem zajrzał jeszcze do ciebie i powiedział mi, że twój stan znacznie się poprawił, nastąpiło cudowne wyzdrowienie, jak to ujął. – Mama odwróciła głowę i głośno rzuciła przez ramię: – Matyldo, twój brat się obudził!
Matylda wsunęła głowę przez drzwi; stała za nimi cały czas.
– A kto to podsłuchuje?! – wykrzyknęła mama. – Bo wezmę dzwonek Brama i uwiążę ci na szyi!
Matylda oblała się rumieńcem.
– Nie podsłuchiwałam, mamo.
Mama pochyliła głowę.
– Mam uwierzyć, że tak po prostu stałaś sobie na korytarzu pod drzwiami brata, bo to wygodne miejsce dla stóp?
Matylda otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale zmieniła zdanie.
Z dołu dobiegł płacz małego Richarda. Mama zacisnęła wargi.
– Ten dzieciak mnie wykończy. Zostań na trochę z bratem.
Po tych słowach wyszła z pokoju, a Matylda zajęła jej miejsce na skraju łóżka. Wzięła z mojej tacy ze śniadaniem tosta i wepchnęła go sobie do ust, a drugiego podała mnie. Chleb nie był pierwszej świeżości, a ja nie miałem specjalnie apetytu, ale i tak go zjadłem. Upewniwszy się, że mama znalazła się poza zasięgiem słuchu, powiedziałem cicho:
– Co się wczoraj w nocy stało z ciocią Ellen?
Matylda również zerknęła w dół hallu, żeby sprawdzić, czy mama nie nadchodzi, zanim odpowiedziała:
– Nie pamiętasz?
Pokręciłem głową, choć kark wciąż miałem sztywny i obolały.
– Wróciła wcześniej, żeby mi pomóc, prawda?
Matylda wyszeptała:
– Wczorajszej nocy ciocia Ellen zawróciła cię spod bram piekła i uratowała przed dotykiem Diabła. Co do tego mam pewność.
– Ale wujek Edward…
– Wujek robił, co w jego mocy, ale twój stan pogarszał się z każdą godziną. Za to ciocia Ellen… Ona w jakiś sposób…
– W jakiś sposób co? Co takiego zrobiła?
Ranki po pijawkach zaczęły swędzieć, a kiedy Matylda zobaczyła, że je drapię, wzięła moje ręce w swoje.
– To, co zrobiła, odbyło się za zamkniętymi drzwiami, ale kiedy po godzinie wyszła, było jasne, że gorączka odpuściła i niebezpieczeństwo już za tobą, ale nie powiedziała kompletnie nic o swoich metodach, mimo że wujek Edward i tata ją wypytywali. Zamiast tego przeszła z twojego pokoju do swojego i zamknęła za sobą drzwi bez ani jednego słowa. Wujek Edward przez blisko pięć minut walił do jej drzwi, aż wreszcie poddał się i wrócił do ciebie, żeby przekonać się o tym, co mama i ja już widziałyśmy: poty minęły, a ty spokojnie leżałeś w tym oto łóżku, cichutko i bez ruchu, i tylko ruch twojej klatki piersiowej świadczył o tym, że wciąż należysz do świata żywych. – Nachyliła się nade mną. – Widziałam, jak Thornley przynosi coś cioci Ellen po tym, jak wyszła od ciebie. Dużą torbę. W środku coś się ruszało. Otworzyła, nim zdążył zapukać, uchyliła drzwi tylko na tyle, żeby sięgnąć po torbę, i zamknęła je z powrotem.
– To bez sensu.
– To właśnie widziałam.
– Chyba ci się śniło.
Założyła ręce zaperzona.
– Widziałam.
Przypatrywałem się rankom na moich ramionach, oglądałem je pod światło.
– Boli? – spytała Matylda.
Byłem obolały i wiedziałem, że potrwa ileś dni, zanim wszystko się zaleczy, i tak jej powiedziałem, chociaż wydawało się, że tym razem ranki goją się szybciej – już pokryły się strupami i zaczęły mocno swędzieć.
Siostra jeszcze bardziej ściszyła głos, aż do szeptu ledwo przebijającego się przez śpiew ptaków za oknem.
– To