NIECH STANIE SIĘ ŚWIATŁOŚĆ. Ken Follett

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу NIECH STANIE SIĘ ŚWIATŁOŚĆ - Ken Follett страница 8

NIECH STANIE SIĘ ŚWIATŁOŚĆ - Ken Follett

Скачать книгу

Idź sobie – syknął. Dźwięk jego głosu rozochocił tylko sukę i zaskomlała jeszcze głośniej.

      Zaklął, uniósł skraj żłobu, wyciągnął rękę i przyciągnął zwierzę. Brindle położyła się obok niego i natychmiast się uspokoiła.

      Czekał, przysłuchując się dobiegającym z zewnątrz potwornym odgłosom rzezi i zniszczenia.

      Brindle zaczęła zlizywać z ostrza topora resztki wikińskiego mózgu.

      *

      Nie wiedział, jak długo siedział w ukryciu. Zrobiło się ciepło i przypuszczał, że słońce stoi już wysoko na niebie. W końcu zgiełk na zewnątrz zaczął cichnąć, Edgar nie miał jednak pewności, czy wikingowie odpłynęli. Za każdym razem, gdy zastanawiał się, czy nie wyjść z kryjówki, dochodził do wniosku, że jeszcze nie czas. Na myśl o Sunni znów się rozpłakał.

      Śpiąca obok Brindle od czasu do czasu skomlała i drżała. Edgar zastanawiał się, czy psom zdarzają się złe sny.

      On czasami miewał koszmary: był na tonącej łodzi albo potężny dąb spadał wprost na niego, a on nie mógł się ruszyć, albo próbował wydostać się z płonącego lasu. Kiedy się budził, ogarniała go taka ulga, że miał ochotę rozpłakać się ze szczęścia. Teraz nie przestawał myśleć, że atak wikingów to tylko kolejny zły sen, a gdy się obudzi, odkryje, że Sunni wciąż żyje. Nie obudził się jednak.

      W końcu dobiegły go głosy i wychwycił anglosaskie słowa. Mimo to nadal się wahał. Głosy nie wydawały się przerażone, lecz stroskane. Ludzie, których słyszał, byli smutni, lecz nie sprawiali wrażenia, jak gdyby obawiali się o własne życie. To z pewnością był znak, że wikingowie odpłynęli.

      Ilu jego przyjaciół zabrali na łodzie, by sprzedać ich jako niewolników? Ile trupów zostawili za sobą? Czy wciąż miał rodzinę?

      Brindle wydała gardłowy pomruk i spróbowała się podnieść. Pod żłobem nie było na to dość miejsca, jednak suka wyczuwała, że niebezpieczeństwo minęło i może się już poruszyć.

      Edgar uniósł żłób i suka natychmiast wyszła z ukrycia. Potem on wytoczył się spod niego, trzymając w dłoni wikiński topór, i powoli opuścił żłób z powrotem na kamienną podłogę. Wstał. Ręce i nogi miał obolałe od leżenia bez ruchu w ciasnej kryjówce. Zatknął topór za pas.

      Uchylił drzwi mleczarni i wyjrzał na zewnątrz.

      Combe zniknęło.

      Przez chwilę gapił się w osłupieniu. Jak to możliwe, że Combe przestało istnieć? Znał jednak odpowiedź. Niemal wszystkie chaty spłonęły do gołej ziemi. Znad kilku wciąż unosiły się smugi dymu. Tu i ówdzie stały domy z kamienia, lecz Edgar potrzebował chwili, żeby je rozpoznać. Klasztor miał dwa budynki z kamienia – kościół i piętrowy dom z refektarzem na dole i dormitorium na górze. Poza tym w Combe były jeszcze dwa kamienne kościoły. Nieco dłużej zajęło mu rozpoznanie domu złotnika, którego kamienne ściany miały chronić Wyna przed złodziejami.

      Krowy Cynerica przeżyły najazd wikingów i zbite w ciasną gromadkę stały pośrodku ogrodzonego pastwiska. Krowy były cenne, lecz Edgar przypuszczał, że zagnanie zwierząt na łódź stanowiło problem, a wikingowie, jak wszyscy złodzieje, woleli monety albo cenne niewielkie przedmioty jak biżuteria.

      Oszołomieni mieszkańcy Combe stali pośród zgliszczy. Z ich ust dobywały się pojedyncze dźwięki wyrażające smutek, przerażenie i zdumienie.

      W zatoce cumowały te same łodzie, jednak te, na których przypłynęli wikingowie, zniknęły.

      Spojrzał w końcu na ciała leżące w mleczarni. Wiking prawie nie przypominał już człowieka i Edgar poczuł się dziwnie na myśl, że to jego dzieło. Teraz wydawało mu się to nie do pomyślenia. Sunni wyglądała zdumiewająco spokojnie. Uderzenie w głowę, które ją zabiło, nie pozostawiło na jej ciele żadnych śladów. Oczy miała na wpół otwarte, więc raz jeszcze zamknął jej powieki. Uklęknął i położył dłoń na jej piersi, jakby jeszcze się łudził, że poczuje pod palcami bijące serce. Ciało dziewczyny było zimne.

      Co powinien zrobić? Może mógłby jakoś pomóc jej duszy, by trafiła do nieba? Klasztor nadal stał. Powinien zabrać ciało do kościoła.

      Wziął ją na ręce. Nie spodziewał się, że będzie to takie trudne. Sunni była szczupła, a on silny, lecz pod ciężarem bezwładnego ciała zachwiał się i aby odzyskać równowagę, musiał przytulić ją do piersi mocniej, niż tego chciał. Ten silny uścisk i świadomość, że Sunni nie czuje już bólu, jeszcze dobitniej uświadomiły mu, że ukochana nie żyje, i łzy znów napłynęły mu do oczu.

      Przeszedł przez dom i minąwszy ciało Cynerica, wyszedł na zewnątrz.

      Brindle truchtała za nim.

      Zdawało mu się, że jest już popołudnie, choć nie miał pewności, bo w powietrzu unosiły się smugi dymu z dogasających domostw, popiół i ohydna woń spalonych ludzkich ciał. Ci, którzy przeżyli, rozglądali się w osłupieniu, jak gdyby nadal nie pojmowali, co się właściwie stało. Inni wychodzili z lasu, niektórzy prowadzili żywy inwentarz.

      Edgar ruszył w stronę klasztoru. Ciało Sunni zaczynało mu ciążyć, lecz ból ramion sprawiał mu dziwną, niemal perwersyjną przyjemność. Niepokoiło go tylko to, że ona wciąż otwiera oczy. Chciał, żeby wyglądała tak, jakby spała.

      Nikt nie zwracał na niego uwagi; wszyscy przeżywali własne tragedie. Nie niepokojony przez nikogo, dotarł do kościoła i wszedł do środka. Jak się okazało, nie on jeden wpadł na ten pomysł. Wzdłuż nawy leżały ciała, przy których stali lub klęczeli ludzie. Zrozpaczony przeor Ulfric podszedł do Edgara i zapytał obcesowo:

      – Żywa czy martwa?

      – To Sungifu – odparł Edgar. – Nie żyje.

      – Martwych składamy we wschodnim końcu – wyjaśnił Ulfric, zbyt zajęty, by silić się na delikatność. – A rannych w nawie.

      – Pomodli się przeor za jej duszę? Proszę.

      – Będzie potraktowana jak pozostali.

      – To ja wszcząłem alarm – oburzył się Edgar. – Możliwe, że ocaliłem przeorowi życie. Proszę się za nią pomodlić.

      Ulfric nie odpowiedział i oddalił się pospiesznie.

      Edgar zobaczył brata Maerwynna, który bandażował nogę rannego mężczyzny, podczas gdy ten jęczał z bólu. Kiedy mnich wstał, Edgar zwrócił się do niego:

      – Pomodli się brat za duszę Sunni?

      – Tak, oczywiście – odrzekł Maerwynn i uczynił na czole Sunni znak krzyża.

      – Dziękuję.

      – A teraz złóż ciało we wschodnim końcu kościoła.

      Chłopak ruszył w górę nawy i minął ołtarz. W drugim końcu kościoła złożono w równych rzędach ponad

Скачать книгу