Gambit królowej. Уолтер Тевис

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Gambit królowej - Уолтер Тевис страница 13

Gambit królowej - Уолтер Тевис Poza serią

Скачать книгу

Deardorff usiadła i poprawiła okulary.

      – Masz zakaz korzystania z biblioteki i placu zabaw. Do odwołania. To samo dotyczy sobotnich seansów filmowych. Codziennie punktualnie o ósmej masz być w łóżku. Czy to jest dla ciebie jasne?

      Beth kiwnęła głową.

      – Odpowiedz mi.

      – Tak.

      – Będziesz przychodziła do kaplicy pół godziny przed nabożeństwem i pomagała w rozstawianiu krzeseł. Poinstruowałam pannę Lonsdale, że ma mi zgłaszać najmniejsze uchybienie z twojej strony. Jeśli zostaniesz przyłapana na szeptaniu podczas nabożeństwa albo na lekcji, automatycznie dostajesz dziesięć przewinień. – Pani Deardorff zamilkła. – Elizabeth, rozumiesz, co oznacza dziesięć przewinień? – zapytała po chwili.

      Beth kiwnęła głową.

      – Odpowiedz mi.

      – Tak.

      – Panna Lonsdale powiedziała mi, że często wychodziłaś z kaplicy i długo nie wracałaś. Od tej pory w każdą niedzielę spędzisz tam pełne półtorej godziny. W poniedziałek rano chcę mieć na biurku streszczenie niedzielnej katechezy. – Pani Deardorff odchyliła się na oparcie drewnianego krzesła i splotła dłonie na podołku. – Ponadto, Elizabeth…

      Beth wpatrywała się w nią w napięciu. Pani Deardorff uśmiechnęła się ponuro.

      – Koniec z szachami.

      Następnego dnia po śniadaniu Beth ustawiła się w ogonku po witaminy. Na oknie apteki wisiał nowy skobel, tym razem przymocowany czterema śrubami.

      – Obsłużysz się sama? – zapytał z szerokim uśmiechem Fergussen, kiedy nadeszła jej kolej.

      Beth pokręciła głową i wyciągnęła rękę.

      – Nie przejmuj się, Harmon – powiedział, podając jej kubeczek.

      To było miłe. Nigdy nie słyszała, żeby mówił do kogoś w ten sposób przy wydawaniu witamin.

      Panna Lonsdale nie była wcale taka zła. Kiedy Beth o wpół do dziesiątej stawiła się w kaplicy, nauczycielka sprawiała wrażenie zakłopotanej. Nerwowymi ruchami pokazała jej, jak rozkłada się krzesła, i pomogła ustawić dwa pierwsze rzędy. Beth stwierdziła, że to całkiem łatwe; znacznie trudniej było wytrzymać wywody panny Lonsdale na temat bezbożnego komunizmu, zataczającego coraz szersze kręgi w Stanach Zjednoczonych. Nie wyspała się i nie zdążyła dokończyć śniadania. Ale musiała uważać, żeby potem napisać streszczenie. Słuchała, jak panna Lonsdale ze śmiertelną powagą wzywa dzieci do zachowania czujności i wystrzegania się zarazy komunizmu. Beth nie do końca wiedziała, na czym właściwie polega komunizm. Musiał być czymś, w co wierzą niegodziwi ludzie w innych krajach, czymś jak bycie nazistą i masowe mordowanie Żydów.

      Jeśli pani Deardorff go nie uprzedziła, pan Shaibel na pewno na nią czekał. Z całej duszy pragnęła być teraz w piwnicy i grać w szachy, wypróbować na nim gambit hetmański. Może pan Ganz przyprowadził kogoś z klubu szachowego, żeby z nią zagrał. Tylko przez krótki moment pozwoliła sobie na takie myśli, ale i tak jej serce wezbrało smutkiem. Miała ochotę uciec. Zapiekły ją oczy.

      Zamrugała powiekami i potrząsnęła głową, znowu skupiając się na słowach panny Lonsdale, która opowiadała, jakim okropnym miejscem jest Rosja.

      – Szkoda, że siebie nie widziałaś – powiedziała Jolene. – Jak stałaś tam na tym stołku. Deardorff się na ciebie darła, a ty się tylko gibałaś.

      – Dziwnie się czułam.

      – Kurde, nie wątpię. Musiało ci być naprawdę dobrze. – Jolene przysunęła się bliżej. – Ile zmulantów łyknęłaś?

      – Trzydzieści.

      – Niech mnie kule biją. – Jolene otworzyła szeroko oczy.

      Zasypianie bez tabletek było trudne, ale nie niemożliwe. Zachomikowała kilka ostatnich na czarną godzinę, uznawszy, że skoro każdej nocy czeka ją parę bezsennych godzin, równie dobrze może przeznaczyć ten czas na naukę obrony sycylijskiej. Współczesne debiuty szachowe omawiały ją na pięćdziesięciu siedmiu stronach, podając sto siedemdziesiąt różnych wariantów po pierwszym ruchu czarnych pionem na c5. Nauczy się ich na pamięć i będzie je rozgrywała w głowie. Kiedy opanuje już wszystkie, przejdzie do obrony Pirca, Nimzowitscha i partii hiszpańskiej. Współczesne debiuty szachowe były grubą, treściwą książką. Poradzi sobie.

      Wychodząc pewnego dnia z geografii, zauważyła na drugim końcu długiego korytarza pana Shaibela. Miał metalowe wiadro na kółkach i mył podłogę. Reszta uczniów skierowała się w przeciwną stronę, do drzwi na dziedziniec. Beth podeszła do woźnego. Stała na ostatnim skrawku suchej podłogi przez całą minutę, zanim wreszcie podniósł na nią wzrok.

      – Przepraszam. Zabronili mi grać w szachy – powiedziała.

      Skinął ponuro głową, ale się nie odezwał.

      – Dostałam karę. Ja…

      Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć.

      – Przykro mi, że nie mogę już z panem grać.

      Spojrzał na Beth, jakby chciał coś powiedzieć, ale się nie odezwał. Wbił wzrok w podłogę, pochylił swoje otyłe ciało i wrócił do machania mopem. Poczuła w ustach smak octu. Odwróciła się i odeszła.

      Jolene powiedziała, że przed Bożym Narodzeniem zawsze są adopcje. Tego roku, kiedy zabronili jej grać w szachy, na początku grudnia były dwie. Obie dziewczynki były wyjątkowo ładne, zauważyła w skrytości ducha Beth.

      – Obie białe – stwierdziła na głos Jolene.

      Przez jakiś czas dwa łóżka stały wolne. Aż któregoś dnia przed śniadaniem do sypialni wszedł Fergussen z ciężkim pękiem kluczy u pasa. Kilka dziewcząt zachichotało na jego widok. Fergussen podszedł do Beth, która wciągała właśnie skarpetki. Zbliżały się jej dziewiąte urodziny. Włożyła drugą skarpetkę i spojrzała na Fergussena.

      Zmarszczył czoło.

      – Dostaniesz nowe miejsce, Harmon. Chodź.

      Zaprowadził ją na przeciwległy koniec sali. Pod oknem stało jedno z pustych łóżek. Było trochę większe od pozostałych i miało wokół siebie więcej wolnej przestrzeni.

      – Przenieś swoje rzeczy do szafki. – Przyjrzał jej się uważnie. – Tu ci będzie lepiej – dodał.

      Stała bez ruchu kompletnie zdumiona. To było najlepsze łóżko w sali. Fergussen zanotował coś na przypiętej do podkładki kartce. Dotknęła czubkami palców jego ręki, tam gdzie tuż nad zegarkiem rosły mu czarne włosy.

      – Dziękuję – powiedziała.

      Rozdział 3

      – Widzę, Elizabeth, że za dwa miesiące skończysz trzynaście lat – powiedziała pani Deardorff.

Скачать книгу