Gambit królowej. Уолтер Тевис

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Gambit królowej - Уолтер Тевис страница 14

Gambit królowej - Уолтер Тевис Poza serią

Скачать книгу

na sobie jedwabną sukienkę i błękitny rozpinany sweterek. Byłaby całkiem ładna, gdyby nie nadmiar różu i szminki oraz nerwowy sposób poruszania ustami, kiedy mówiła. Obok niej siedział mężczyzna w trzyczęściowym garniturze w pepitkę.

      – Elizabeth ma dobre stopnie z wszystkich przedmiotów – ciągnęła pani Deardorff. – Z czytania i matematyki jest najlepsza w klasie.

      – Bardzo ładnie! – powiedziała nieznajoma. – Ja nie miałam głowy do matematyki. – Obdarzyła Beth promiennym uśmiechem. – Jestem pani Wheatley – dodała tonem zwierzenia.

      Mężczyzna odchrząknął, ale się nie odezwał. Jego mina sugerowała, że wolałby być gdzie indziej.

      Beth kiwnęła głową. Nie miała pojęcia, co odpowiedzieć pani Wheatley. Po co kazali jej tu przyjść?

      Pani Deardorff opowiadała o jej postępach w nauce, a kobieta w błękitnym sweterku słuchała w pełnym zachwytu uniesieniu. Dyrektorka ani słowem nie wspomniała o historii z zielonymi tabletkami; mówiła o Beth tonem chłodnej aprobaty. W końcu mężczyzna odchrząknął po raz drugi, zmienił niezgrabnie pozycję i odwrócił się do Beth, patrząc gdzieś nad jej głową.

      – Mówią do ciebie Elizabeth? – spytał. – Czy może Betty?

      Zerknęła na niego.

      – Beth – powiedziała. – Mówią do mnie Beth.

      Po kilku tygodniach zapomniała o wizycie w gabinecie pani Deardorff. Całkowicie pochłonęły ją nauka i czytanie. Wpadł jej w ręce komplet powieści dla dziewcząt i każdą wolną chwilę poświęcała na lekturę – w czasie przeznaczonym na naukę własną, wieczorem w łóżku, w niedzielne popołudnia. Były to książki o przygodach najstarszej córki z wielkiej, poplątanej rodziny. Pół roku wcześniej do świetlicy wstawiono telewizor i co wieczór przez godzinę można go było oglądać, ale Beth odkryła, że od Kocham Lucy i Gunsmoke woli przygody Ellen Forbes. Siadała na łóżku w pustej sypialni i czytała do zgaszenia świateł. Nikt jej nie przeszkadzał.

      Pewnego wieczoru w połowie września do sali dziewcząt zajrzał Fergussen.

      – Nie powinnaś się teraz pakować? – spytał.

      Położyła kciuk na stronie, którą czytała, i zamknęła książkę.

      – Dlaczego?

      – Nie powiedzieli ci?

      – O czym?

      – Zostałaś adoptowana. Zabiorą cię jutro po śniadaniu.

      Siedziała na brzegu łóżka, w osłupieniu wpatrując się w obszerny T-shirt Fergussena.

      – Jolene, nie mogę znaleźć mojej książki – powiedziała przed zgaszeniem świateł.

      – Jakiej książki? – spytała sennym głosem Jolene.

      – Współczesne debiuty szachowe, z czerwoną okładką. Była w mojej szafce nocnej.

      – Nie mam pojęcia. – Jolene pokręciła głową.

      Beth od kilku tygodni nie miała jej w ręku, ale pamiętała, że włożyła ją na dno drugiej szuflady od góry. Plastikowa brązowa walizka stała spakowana przy łóżku; znajdowały się w niej trzy sukienki i cztery komplety bielizny, szczoteczka do zębów, kostka mydła Dial, dwie spinki do włosów i kilka zwykłych bawełnianych chusteczek do nosa. Szafka była zupełnie pusta. Szukała książki w bibliotece, ale tam też jej nie znalazła. Nie przychodziło jej do głowy żadne inne miejsce. Od trzech lat grała w szachy tylko w wyobraźni, ale Współczesne debiuty szachowe były jedynym, co posiadała, i zależało jej na tej książce.

      – Twierdzisz, że jej nie widziałaś? – Zerknęła z ukosa na przyjaciółkę.

      Jolene wpadła w złość.

      – Uważaj, kogo oskarżasz. Twoja książka nie jest mi do niczego potrzebna. – Zamilkła na chwilę. – Podobno stąd wychodzisz – dodała łagodniejszym tonem.

      – Tak.

      Jolene parsknęła śmiechem.

      – W czym problem? Wolałabyś zostać?

      – Sama nie wiem.

      Jolene naciągnęła prześcieradło pod samą brodę.

      – Mów tylko „Tak, proszę pana” i „Tak, proszę pani” i wszystko będzie dobrze. Powtarzaj, że jesteś wdzięczna, że dali ci chrześcijański dom, to może wstawią ci do pokoju telewizor. – W jej głosie było coś dziwnego.

      – Jolene, przepraszam.

      – Za co?

      – Że nie zostałaś adoptowana.

      – Kurde – prychnęła Jolene. – Dobrze mi tu, gdzie jestem.

      Odwróciła się plecami do Beth i zwinęła w kłębek. Beth wyciągnęła dłoń, żeby jej dotknąć, ale akurat w tym momencie do sypialni weszła panna Furth.

      – Gasimy światła, dziewczęta!

      Beth wróciła, po raz ostatni, do swojego łóżka.

      Następnego dnia pani Deardorff odprowadziła ich na parking i stanęła przy samochodzie, czekając, aż pan Wheatley zajmie miejsce za kierownicą, a jego żona i Beth usadowią się z tyłu.

      – Sprawuj się dobrze, Elizabeth – powiedziała.

      Beth skinęła głową i w tym momencie zauważyła kogoś za plecami pani Deardorff, na ganku budynku administracyjnego. Pan Shaibel. Stał z rękami w kieszeniach roboczego kombinezonu i patrzył w stronę samochodu. Chciała wysiąść i do niego podejść, ale pani Deardorff zastępowała jej drogę, więc opadła z powrotem na oparcie fotela. Pani Wheatley zaczęła mówić, a pan Wheatley włączył silnik.

      Kiedy wyjeżdżali z parkingu, Beth odwróciła się do tyłu i pomachała, ale pan Shaibel nie zareagował. Nie wiedziała, czy ją widział, czy nie.

      – Szkoda, że nie widziałaś ich twarzy – mówiła pani Wheatley. Miała na sobie ten sam błękitny sweterek, ale sukienka pod spodem tym razem była szara i sprana, a nylonowe pończochy zrolowane do kostek. – Zajrzeli do wszystkich szafek, sprawdzili nawet lodówkę. Ewidentnie byli pod wrażeniem mojej zapobiegliwości. Weź sobie dokładkę zapiekanki z tuńczyka. Uwielbiam patrzeć, jak dziecko je.

      Beth dołożyła sobie odrobinę tuńczyka. Zapiekanka była za słona, ale Beth nie wspomniała o tym ani słowem. Był to jej pierwszy posiłek w domu Wheatleyów. Pan Wheatley zdążył już wyjechać w interesach do Denver i miało go nie być przez kilka tygodni. Na pianinie przy zasłoniętym ciężkimi storami oknie jadalni stało jego zdjęcie. W salonie grał telewizor, którego nikt nie oglądał. Głęboki męski głos wychwalał zalety Anacinu.

      Pan Wheatley milczał przez całą drogę do Lexington, a po przyjeździe od razu poszedł na górę. Chwilę później wrócił z walizką, z roztargnieniem cmoknął panią

Скачать книгу