CHŁOPIEC Z LASU. Harlan Coben
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу CHŁOPIEC Z LASU - Harlan Coben страница 13
Długimi jasnobrązowymi włosami.
W tym samym odcieniu co włos, który Hester znalazła na poduszce.
– Co cię łączy z Lailą? – walnęła prosto z mostu.
Wilde milczał.
– Nie zaprzeczaj, że coś cię łączy.
– Nie zaprzeczam.
– A zatem?
– Laila ma swoje potrzeby.
– Serio? – parsknęła Hester. – Ma swoje potrzeby? A ty, Wilde, jesteś kim? Dobrym Samarytaninem?
Zrobił krok w jej stronę.
– Hester?
– Co?
– Ona nie jest w stanie znów się zakochać.
Właśnie kiedy myślała, że nic już nie zdoła jej zranić, jego słowa zdetonowały kolejną bombę w jej sercu.
– Może któregoś dnia się zakocha – powiedział Wilde. – Ale na razie wciąż za bardzo brakuje jej Davida.
Patrząc na niego, Hester czuła, że to, co w niej wzbierało – gniew, uraza, głupota, tęsknota – nagle się ulatnia.
– Jestem dla niej kimś bezpiecznym – dodał.
– To nic dla ciebie nie zmienia? – zapytała.
– Nic.
Sama nie wiedziała, co w związku z tym czuje. Z początku wszyscy myśleli, że szybko uda się odkryć tożsamość chłopca. Dlatego Wilde – oczywiste przezwisko, które do niego przylgnęło – zamieszkał u Crimsteinów. Później opieka społeczna umieściła go u Brewerów, uroczej rodziny zastępczej, również mieszkającej w Westville. Chłopak zaczął chodzić do szkoły. Przodował praktycznie we wszystkim, czego się dotknął, lecz na zawsze pozostał outsiderem. Kochał swoich zastępczych rodziców najmocniej, jak potrafił – Brewerowie oficjalnie go nawet adoptowali – ale tak naprawdę mógł żyć wyłącznie osobno. Nie licząc przyjaźni z Davidem, nie nawiązał z nikim, a już na pewno z żadnym dorosłym, bliskich stosunków. Typowe symptomy zespołu odrzucenia, jakie ma normalna osoba, tu były podniesione do dziesiątej potęgi.
Były w jego życiu kobiety, i to całkiem sporo, ale żaden związek się nie utrzymał.
– Po co przyjechałaś? – zwrócił się do Hester. – Żeby zapytać o Lailę?
– Częściowo.
– A ten inny powód?
– Twój chrześniak.
To go zainteresowało.
– Co z nim?
– Matthew prosił mnie, żebym pomogła odszukać jego koleżankę.
– Kogo?
– Niejaką Naomi Pine.
– Dlaczego poprosił właśnie ciebie?
– Nie wiem. Ale obawiam się, że Matthew może mieć jakieś kłopoty.
Wilde ruszył w stronę samochodu.
– Tim nadal cię wozi?
– Tak.
– Miałem właśnie zamiar się do nich wybrać. Podrzuć mnie i opowiedz mi wszystko po drodze.
• • •
– Więc to jest romans? – zapytała Hester, siedząc razem z Wilde’em na tylnym siedzeniu cadillaca.
– Z Lailą to nigdy nie może być romans. Wiesz o tym.
Rzeczywiście wiedziała.
– Spędzasz z nią całe noce?
– Nie. Nigdy.
A zatem naprawdę się nie zmienił, pomyślała.
– I Laili to nie przeszkadza?
Zamiast odpowiedzieć, Wilde sam zadał jej pytanie:
– Jak na to wpadłaś?
– Że ty i Laila się spotykacie?
– Tak.
– W domu panował zbyt duży porządek.
Wilde nie skomentował tego.
– Jesteś maniakiem porządku – podjęła. Było to grzeczne niedomówienie. Hester nie znała oficjalnej diagnozy, ale Wilde cierpiał na coś, co laik mógłby określić jako zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. – A Laila wprost przeciwnie.
– Aha.
– A potem znalazłam długi jasnobrązowy włos na poduszce Davida.
– To nie jest poduszka Davida.
– Wiem.
– Myszkowałaś w jej sypialni?
– Nie powinnam.
– No właśnie.
– Przepraszam. To po prostu dziwne. Rozumiesz, prawda?
Wilde kiwnął głową.
– Rozumiem – mruknął.
– Chcę, żeby Laila była szczęśliwa. I żebyś ty był szczęśliwy. – Hester chciała dodać, że pragnąłby tego również David, ale nie przeszłoby jej to przez gardło.
– No to powiedz, o co chodzi z Matthew. – Wilde zmienił temat, zapewne wyczuwając jej skrępowanie.
Opowiedziała mu o Naomi Pine. Obserwował ją tymi swoimi przenikliwymi błękitnymi oczami, w których błyskały złote iskierki. Prawie się nie poruszał, kiedy mówiła. Niektórzy nazywali go kiedyś – być może nazywają do tej pory – Tarzanem i to przezwisko aż za dobrze do niego pasowało, jakby ze swoją śniadą cerą i długimi włosami starał się wejść w tę rolę.
– Mówiłaś o tym Laili? – zapytał, gdy skończyła.
– Nie. Matthew prosił mnie, żeby nie mówić.
– Ale mnie powiedziałaś.
– O tobie nie wspomniał.
Wilde niemal się uśmiechnął.
– Niezły znalazłaś sobie