Świąteczne tajemnice. Группа авторов
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Świąteczne tajemnice - Группа авторов страница 13

– Była pani świetna, moje dziecko – zapewnił ją Poirot. – Doskonała. Ale widzi pani, pozostali wciąż nie wiedzą, o czym mówimy. Wczoraj wieczorem udałem się do mademoiselle Bridget. Powiedziałem jej, że wiem o waszym małym complot i spytałem, czy nie zechciałaby raczej odegrać małej scenki dla mnie. Zrobiła to bardzo udanie. A wcześniej zostawiła ślady odciśnięte butami pana Lee-Wortleya.
– Ale co to wszystko ma na celu? – spytała chrapliwie Sarah. – Po co wysyłać Desmonda po policjantów? Będą wściekli, kiedy się dowiedzą, że to fałszywy alarm.
Poirot pokręcił łagodnie głową.
– Ani przez moment nie przypuszczałem, mademoiselle, że pan Lee-Wortley pojechał po policję – powiedział. – W żadnym wypadku nie chce być zamieszany w morderstwo. Kiedy uwierzył, że naprawdę doszło do zbrodni, stracił głowę. Myślał tylko o tym, by zdobyć rubin. Zabrał go, udał, że telefon jest zepsuty, i odjechał, twierdząc, że zamierza sprowadzić policję. Myślę, że nieprędko znów go zobaczymy. Wie, jak wydostać się niepostrzeżenie z Anglii. Ma swój samolot, prawda, mademoiselle?
– Tak. – Sarah skinęła głową. – Zamierzaliśmy… – zaczęła, potem jednak przerwała raptownie.
– Chciała pani uciec z nim w ten sposób, prawda? Eh bien, to doskonały sposób na wywiezienie klejnotu z kraju. Jeśli uciekasz z dziewczyną, a potem ten fakt zostaje nagłośniony, nikt nie podejrzewa, że przy okazji przemyciłeś cenny przedmiot. O tak, to byłby naprawdę świetny kamuflaż.
– Nie wierzę w to – oznajmiła Sarah. – Nie wierzę w ani jedno słowo!
– Więc proszę spytać jego siostrę – odparł Poirot, wskazując głową na wejście do pokoju. Sarah odwróciła się gwałtownie.
W drzwiach stała platynowa blondynka okryta futrem. Jej twarz wykrzywiał grymas wściekłości.
– Siostrę, akurat! – Roześmiała się pogardliwie. – Ten bydlak wcale nie jest moim bratem! Więc zwiał, tak, a mnie zostawił na lodzie? To wszystko był jego pomysł! On mnie w to wrobił! Mówił, że to łatwe pieniądze. Że nigdy nas nie będą ścigać, żeby nie wywołać skandalu. Zawsze mogłam zagrozić, że zacznę rozpowiadać, że Ali dał mi ten rubin. Des i ja mieliśmy się podzielić pieniędzmi w Paryżu – a teraz ten parszywiec mnie wykiwał! Zamordowałabym go gołymi rękami! – Zamilkła na moment, po czym szybko zmieniła temat: – Im szybciej stąd zniknę… Czy ktoś może mi zamówić taksówkę?
– Przed drzwiami czeka samochód, który zawiezie panią na dworzec, mademoiselle – poinformował ją Poirot.
– Myśli pan o wszystkim, co?
– O większości spraw – zgodził się z nią detektyw.
Mylił się jednak, jeśli sądził, że sprawa tym samym dobiegnie końca. Gdy wrócił do jadalni, odprowadziwszy fałszywą siostrę pana Lee-Wortleya do samochodu, Colin już na niego czekał.
– Panie Poirot, ale co z rubinem? – spytał chłopiec, marszcząc gniewnie brwi. – Chce pan powiedzieć, że pozwolił pan go zabrać temu oszustowi?
Poirot nagle zmarkotniał. Poruszył niepewnie wąsami i uśmiechnął się z zakłopotaniem.
– Odzyskam go – powiedział słabo. – Są inne sposoby. Mogę jeszcze…
– No, ja myślę! – parsknął Michael. – Żeby pozwolić temu bydlakowi uciec z łupem!
Bridget okazała się bystrzejsza od obu chłopców.
– Przecież on znów nas nabiera – zawołała. – Mam rację, panie Poirot, prawda?
– Odegramy ostatnią magiczną sztuczkę, mademoiselle? Proszę sięgnąć do mojej lewej kieszeni.
Bridget wsunęła dłoń do kieszeni detektywa. Wydawszy z siebie triumfalny okrzyk, wyjęła ją i podniosła wielki rubin, który skrzył się i mienił w blasku słońca.
– Zapewne domyśla się pani – tłumaczył Poirot – że kamień, który trzymała pani w ręku, to zwykła replika. Przywiozłem ją z Londynu na wypadek, gdybym mógł dokonać wymiany. Rozumiemy się, prawda? Nie chcemy skandalu. Pan Desmond spróbuje sprzedać ten rubin w Paryżu lub w Belgii czy też w jakimś innym miejscu, w którym ma kontakty, a wtedy okaże się, że to tylko kawałek szkła! Czy można sobie wyobrazić lepsze rozwiązanie? Wszystko skończy się szczęśliwie. Unikniemy skandalu, a młody książę odzyska rubin, wróci do kraju i wstąpi w szczęśliwy, miejmy nadzieję, związek małżeński. Wszyscy tylko na tym zyskają.
– Prócz mnie – mruknęła Sarah.
Powiedziała to tak cicho, że usłyszał ją jedynie Poirot. Pokręcił łagodnie głową.
– Myli się pani, mademoiselle Saro. Zyskała pani doświadczenie. A każde doświadczenie jest cenne. Przewiduję, że czeka panią szczęśliwa przyszłość.
– Tak pan mówi… – Sarah westchnęła.
– Chwileczkę, panie Poirot – odezwał się Colin, znów marszcząc czoło. – Skąd pan wiedział, że chcemy z pana zażartować?
– Moja praca polega na tym, by wiedzieć różne rzeczy – odparł Herkules Poirot, poruszając wąsami.
– Tak, ale nie rozumiem, jak się to panu udało. Czy ktoś wypaplał… czy ktoś panu o tym powiedział?
– Nie, skąd.
– Więc jak? Proszę nam powiedzieć, jak pan się o tym dowiedział.
– Tak, proszę nam powiedzieć – powtarzali wszyscy chórem.
– Ależ nie – protestował Poirot. – Nie. Jeśli wam zdradzę, jak do tego doszedłem, nie będzie to już takie ciekawe. To tak, jakby iluzjonista pokazywał, jak robi swoje sztuczki!
– Proszę nam powiedzieć, panie Poirot! Prosimy, niech pan powie!
– Naprawdę chcecie, żebym rozwiązał tę ostatnią zagadkę?
– Tak, proszę nam powiedzieć.
– Och, chyba nie powinienem. Będziecie ogromnie rozczarowani.
– Ależ śmiało, panie Poirot, proszę nam to zdradzić. Skąd pan wiedział?
– Cóż, tamtego dnia, przeszedłem po herbacie do biblioteki i odpoczywałem przy oknie. Zasnąłem, a kiedy się zbudziłem, wy staliście pod uchylonym oknem i omawialiście swoje plany, więc wszystko słyszałem.
– I to wszystko? – zawołał Colin, zdegustowany. – Tak po prostu?
– Prawda? – Uśmiechnął się Herkules Poirot. – Widzicie? Mówiłem, że będziecie rozczarowani.