Świąteczne tajemnice. Группа авторов

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Świąteczne tajemnice - Группа авторов страница 15

Świąteczne tajemnice - Группа авторов

Скачать книгу

– doprecyzowała Wendy. – Numer 4–6–2.

      Henry zanotował te dane, rozmyślając o swojej siostrze, która nie odróżniała Bałtyku od Bałkanów – i prawdopodobnie również od Balearów – ale potrafiła wyrecytować z głowy specyfikację modelu pociągu dla dziecka.

      – A Jennifer?

      Wendy westchnęła.

      – Statek Shirley Temple. I byłoby dobrze, gdybyś umiał jej wytłumaczyć, dlaczego widziała na ekranie Shirley Temple – zabraliśmy ją w ubiegłym tygodniu do kina – ale Shirley Temple nie widziała jej.

      Henry, który w ciągu ostatnich dziesięciu dni poświęcił wiele czasu na próby wyjaśnienia jednemu z ministrów Rządu Jej Wysokości, jakie wyobrażenia na temat optymalnego rozwoju wydarzeń dla Francji może mieć Monsieur Pierre Laval, powiedział, że się postara.

      – Kto jeszcze przyjedzie?

      – Nasi starzy znajomi, Peter i Dora Watkinsowie. Pamiętasz ich?

      – On jest kimś tam w banku, prawda?

      – Prawie dyrektorem – odparła Wendy. – Będzie też George, wujek Toma.

      – Mam nadzieję, że twój barometr to przeżyje – jęknął Henry. – W zeszłym roku ledwo uszedł z życiem. – George był w swoim czasie renomowanym producentem przyrządów naukowych. – George o mało nie zastukał go na śmierć.

      Wendy powróciła do listy gości.

      – Będzie też dwoje uchodźców.

      – Dwoje uchodźców?

      Henry zmarszczył brwi, chociaż w gabinecie Ministerstwa Spraw Zagranicznych siedział sam. Niektórych uchodźców traktowano tam bardzo nieufnie.

      – Tak, proboszcz nas poprosił, żeby podczas tych świąt w każdym domu była para uchodźców z obozu przy Calleford Road. Pamiętasz naszego ojca Wallisa, Henry?

      – Długie kazania.

      – Czyli pamiętasz – skwitowała Wendy bez śladu ironii. – Załatwił wszystko za pośrednictwem jakiejś organizacji kościelnej. Musimy być dla nich bardzo życzliwi, bo wszystko stracili.

      – Czyli dać im praktyczne prezenty – odparł Henry, bez trudu rozszyfrowując sens tego ostatniego zdania.

      – Ciepłe skarpety, szaliki itd. – potwierdziła Wendy Witherington. – Dochodzą do tego ludzie, którzy będą na wieczerzy wigilijnej.

      – Mianowicie?

      – Lekarz i jego żona, nazywają się Friar. Doktorowa jest troszeczkę uciążliwa, ale on sam – dusza towarzystwa. Przyjdą też sąsiedzi z domu obok – nazywają się Steele. On kupił w zeszłym roku aptekę na rynku. Nie znamy ich zbyt dobrze – wydaje mi się, że przed ślubem ona była jego asystentką – ale uznałam, że powinnam ich zaprosić.

      – Słusznie – poparł ją Henry. – To już wszyscy?

      – Będzie jeszcze panna Hooper.

      – Przysłała swoje pomiary?

      – Wiem, do czego pijesz – odparła jego siostra niewzruszonym tonem. – Zawsze ją zapraszam. Poza tym udziela się w organizacjach kościelnych i może znać uchodźców.

      – Co to za uchodźcy? – dociekał Henry, ale Wendy nie wiedziała.

      Sam Henry nie miał pewności, jak powinien odpowiedzieć sobie na to pytanie, nawet gdy poznał już tych ludzi, a jego szwagier nie potrafił mu w tej sprawie pomóc.

      – Przykro mi, stary – powiedział mąż Wendy, kiedy zebrali się w Wigilię w salonie i czekali na przybycie reszty gości. – Wiem tylko tyle, że w zeszłym miesiącu przyjechali z Europy Środkowej, cały dobytek mając na sobie.

      – Na tamten świat też by go nie zabrali – powiedział sentencjonalnie Gordon Friar, miejscowy lekarz.

      – Jeśli dobrze zrozumiałem, udało im się uciec w ostatniej chwili – powiedział Tom Witherington.

      – Jak mądrze powiedział poeta – wtrącił Henry – „Jedyną pewną wolność daje odejście”.

      – Gdyby mnie kto pytał – wtrącił wuj George, weteran wojny burskiej – to dobrze zrobili, że wyjechali, póki nic się nie działo.

      – Takich rzeczy nie można zbyt długo odkładać – odrzekł z przekonaniem doktor Friar.

      Zbyt długie odkładanie działań ratunkowych to koszmar każdego lekarza.

      – Nie zazdroszczę im tego, przez co teraz przechodzą – stwierdził Tom. – Ten obóz jest dosyć okropny, zwłaszcza zimą.

      Odczucie to natychmiast po wejściu do pokoju potwierdziła pani Godiesky. Z głębokim uznaniem spoglądała na płonący w kominku Witheringtonów ogień.

      – Żymno, bardzo żymno – powiedziała, wygłodniałym wzrokiem wpatrując się w stertę drewna koło kominka. – Tak bardzo żymno…

      Jej mąż mówił po angielsku nieco lepiej, aczkolwiek również w silnym akcentem.

      – Gdybyśmy wtedy nie wyjechali – rozpostarł ekspresyjnie ramiona – kto wie, co by się z nami stało?

      – W rzeczy samej – poparł go Henry, który miał zdecydowanie najlepsze ze wszystkich zgromadzonych rozeznanie w kwestii, co mogłoby się stać z państwem Godiesky, gdyby nie porzucili domowego ogniska. Doniesienia, które docierały do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, były bardzo, bardzo niepokojące.

      – Z dnia na dzień zlikwidowali mój wydział na uniwersytecie – wyjaśnił profesor Hans Godiesky. – Bez żadnego ostrzeżenia.

      – To było strrraszne – zawtórowała mu pani Godiesky, tak bardzo przybliżając dłonie do ognia, jakby inaczej nie była w stanie ich ogrzać.

      – Który to był wydział, panie profesorze? – dociekał Henry takim tonem, jakby zadawał to pytanie wyłącznie z grzeczności.

      – Chemia – odparł uchodźca i w tym właśnie momencie weszli państwo Watkinsowie, po czym zrobiono użytek z jemioły.

      Po niedługiej chwili do zgromadzonych dołączyli sąsiedzi z domu obok, Robert i Lorraine Steele’owie, z którymi przywitano się trochę bardziej oficjalnie. Robert Steele był sporo starszy od żony, gustownie ubranej na czerwono i ciemnozielono, ale w spódnicy wyraźnie krótszej od spódnicy Wendy czy Dory, a zwłaszcza spódnicy Marjorie Friar, która najwidoczniej nie przywiązywała wagi do mody.

      – Tak się cieszymy, że zdążyliście! – powiedziała Wendy, podczas gdy Tom zajął się nalewaniem wszystkim sherry. – Pewnie nikt nie kupował leków na ostatnią chwilę?

      – Kupował – huknął Robert Steele – ale zatrudniłem młodego asystenta, który świetnie się spisuje.

      Potem

Скачать книгу