Łukaszenka. Andrzej Brzeziecki

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Łukaszenka - Andrzej Brzeziecki страница 8

Łukaszenka - Andrzej Brzeziecki Reportaż

Скачать книгу

samogon i kiełbasę.

      Anatol Labiedźka: „Łukaszenka nie umiał grać w zespole. Grał na siebie, a jak coś mu nie wychodziło, strasznie się wkurzał”.

      Lawon Barszczeuski, działacz Białoruskiego Frontu Ludowego, tłumacz i literat, opowiadał nam kilka lat temu: „Faulował. Kopał po kostkach albo dawał kuksańca pod żebra”.

      Łukaszenka umiał się za to fraternizować. Zabiegał o sympatię. Często przychodził do Michaiła Czyhira, przewodniczącego Banku Rolno-Przemysłowego, później pierwszego premiera pod rządami Łukaszenki w 1994 roku.

      Czyhir:

      Kiedy został deputowanym, chciał pogadać o kwestiach związanych z rolnictwem. W parlamencie toczyły się na ten temat dyskusje, padały różne pytania. Łukaszenka chciał się dokształcić. I trzeba przyznać, uczniem był zdolnym. Po prostu chłonął, co się do niego mówiło. Nigdy nie powiem, że to leń i nieuk. Jemu nie trzeba dwa razy powtarzać.

      Jedną z metod pozyskiwania przyjaciół było obdarowywanie ich płodami natury przywiezionymi ze Szkłowa. Deputowanemu Szuszkiewiczowi Łukaszenka ofiarował kiedyś cały bagażnik ogórków.

      Nie było to w tamtych czasach zachowanie aż tak dziwne, jak by się polskiemu czytelnikowi mogło wydawać. Białorusini są bardzo przywiązani do wsi. Nieważne, inteligent czy robotnik, prawie każdy ma za miastem daczę z kawałkiem ziemi, na którym uprawia warzywa i owoce, w miastach niektórzy sadzą pomidory przed blokiem. Wielu deputowanych – tak jak Łukaszenka – było dyrektorami kołchozów i sowchozów, a w czasach, gdy pieniądze szybko traciły wartość, płody rolne wydawały się dobrem stałym i pewnym. Wódka i ogórki były sprawdzonym narzędziem w polityce. Wiaczasłau Kiebicz opisał kulisy ważnej rozmowy ze Stanisłauem Szuszkiewiczem z 1991 roku, gdy on był już premierem, a Szuszkiewicz właśnie został szefem parlamentu i trzeba było ustalić wzajemne relacje:

      Wyciągnąłem przygotowaną wcześniej butelkę dobrego koniaku i jakąś zagryzkę. Zobaczywszy to skromne nakrycie, Szuszkiewicz oznajmił, że ma ogórki i pomidory samodzielnie marynowane, i co prędzej po nie poszedł. Koniak trzeba było zamienić na wódkę.

      Łukaszenka jednak lepiej radził sobie z pozyskiwaniem serc zwykłych Białorusinów niż kolegów parlamentarzystów. Częste wolty i wystąpienia pod publiczkę – a więc w dużej mierze przeciw elicie politycznej – sprawiły, że miał w parlamencie sporo wrogów. Gdy w 1991 roku deputowani wyłaniali ze swojego grona reprezentantów na wspólne posiedzenie z parlamentarzystami z Rosji, Łukaszenka przegrał z kretesem. Jak pisze Waler Karbalewicz, deputowani nie mieli zaufania do Łukaszenki, mówili o nim: „ni wasz, ni nasz”.

      Umowy białowieskie

      Polityczne życie na Białorusi nabrało tempa latem 1991 roku.

      19 sierpnia tego roku miliony obywateli Związku Radzieckiego po włączeniu telewizora zobaczyły na ekranie Jezioro łabędzie Piotra Czajkowskiego. Większość widzów od razu pomyślała, że umarł ktoś ważny, dopiero później okazało się, że doszło do puczu, na którego czele stanął wiceprezydent ZSRR Giennadij Janajew, popierany przez twardogłowych wojskowych i kagiebistów. Michaił Gorbaczow, który akurat przebywał na Krymie na wakacjach, został osadzony w areszcie domowym. Świat wstrzymał oddech, przez chwilę wszystkim wydawało się, że sytuacja jest bardzo groźna i historia może zmienić swój bieg.

      Puczyści oznajmiali:

      Rodacy! Obywatele Związku Radzieckiego! W trudnej, krytycznej dla losów Ojczyzny i naszych narodów godzinie zwracamy się do Was! Nad naszą wielką Ojczyzną zawisło śmiertelne niebezpieczeństwo! Rozpoczęta z inicjatywy Michaiła Siergiejewicza Gorbaczowa polityka reform, pomyślana jako narzędzie zabezpieczenia dynamicznego rozwoju państwa i demokratyzacji życia społecznego, z wielu przyczyn znalazła się w ślepym zaułku.

      Początkowo nikt nie wiedział, jakimi siłami ta grupa dysponuje, i wydawało się bardzo prawdopodobne, że puczyści zdołają przejąć władzę w upadającym imperium. Na zwolenników demokratyzacji padł blady strach.

      Wstrzymano oddech także na Białorusi, gdzie większość partyjnych aparatczyków po cichu sympatyzowała z puczystami. Gdy jednak dzięki telewizji cały świat zobaczył, jak tym zbuntowanym politykom trzęsą się ze strachu ręce, i gdy Borys Jelcyn z tysiącami mieszkańców Moskwy stawił im opór, wszyscy zrozumieli, że demokratyzacji nie da się powstrzymać.

      Na Białorusi wśród działaczy partyjnych zapanowała panika. Obawiano się, że teraz Jelcyn będzie się mścił na tych, którzy patrzyli na pucz przychylnym okiem. Demoralizacja komunistów była całkowita. W Radzie Najwyższej doszło do awantury – pierwszego sekretarza Komunistycznej Partii Białorusi przegnano z mównicy, inny wysoki działacz partyjny z atakiem serca wylądował w szpitalu. Spanikowani komuniści postanowili szybko się przefarbować. 25 sierpnia Rada zagłosowała za ogłoszeniem niepodległości Białorusi, dzięki czemu białoruscy komuniści nie musieli się obawiać Jelcyna, a dzień później cały rząd Wiaczasłaua Kiebicza wystąpił z partii, podważając tym samym zasadę jej kierowniczej roli. 29 sierpnia 1991 roku Rada Najwyższa Białorusi zawiesiła działalność partii komunistycznej.

      W tym czasie to narodowcy nadawali ton w polityce i 18 września Białorusini zdołali przeforsować kandydaturę Stanisłaua Szuszkiewicza na przewodniczącego Rady Najwyższej. Tego samego dnia, 19 września 1991 roku, dzień po tym, jak profesora fizyki wybrano na szefa parlamentu, deputowani zdecydowali o zmianie nazwy kraju na Republika Białoruś i ustanowieniu nowych symboli narodowych. Od tej pory flaga Białorusi miała być biało-czerwono-biała, a godłem państwowym została Pogoń.

      Jak w tych dniach zachowywał się Aleksander Łukaszenka? Opowiedział się przeciwko puczowi i za zmianą państwowej symboliki. Był nawet w honorowym poczcie deputowanych wnoszących na salę Rady Najwyższej biało-czerwono-białą flagę. Choć niektórzy są zdania, że znalazł się tam przypadkowo.

      Jak wspomina Alaksandar Fiaduta, wtedy działacz Komsomołu, który po upadku puczu okazał się tak samo niepotrzebny jak partia, Łukaszenka potrafił już łowić ryby w politycznym stawie:

      W ostatnich dniach września udało nam się zebrać plenum Komitetu Centralnego Komsomołu, żeby omówić kwestie dalszego istnienia organizacji. Na to plenum nie przyszedł żaden z deputowanych, których swego czasu wysunął do parlamentu Komsomoł. Ale za to przyszedł Aleksander Łukaszenka. Wydaje mi się, że wszyscy to zapamiętali.

      Wyszedł na trybunę ogromny, silny, pełen wiary w siebie. Jego wypowiedź była zagmatwana, ale sens jasny: ludzie, was obrażono. Z żadnym puczem nie macie nic wspólnego. Chodźcie do nas, bądźcie młodzieżowym zapleczem grupy Komuniści na rzecz Demokracji. My was obronimy, poprzemy. Ojczyźnie potrzebna jest silna organizacja młodzieżowa.

      Łukaszenka miał wówczas wiele takich wystąpień, podczas wszystkich robił wrażenie młodego, rzutkiego i chętnego do pracy deputowanego.

      To zachowanie oraz wcześniejsze wypowiedzi popierające wolny rynek stawiałyby Łukaszenkę w awangardzie przemian. W rzeczywistości okres puczu Janajewa był szczytowym punktem jego prodemokratycznej działalności. Wkrótce Łukaszenka przesunie się na pozycje obrony zdobyczy realnego socjalizmu i dawnego ustroju. Dlaczego tak się stanie? Pewną wskazówką mogą być nastroje społeczne. Łukaszenka wiedział przecież, że – zgodnie z wynikami referendum z 17 marca 1991 roku – 83 procent Białorusinów opowiadało się za pozostaniem w Związku Radzieckim. Można było przewidywać, że ekonomiczne trudności

Скачать книгу