Tajemnice walizki generała Sierowa. Iwan Sierow

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Tajemnice walizki generała Sierowa - Iwan Sierow страница 52

Tajemnice walizki generała Sierowa - Iwan Sierow

Скачать книгу

boku głowę, mogłem widzieć, skąd strzela do nas przeciwnik.

      Niemcy zaczęli od strzałów zbyt krótkich, co najmniej 150 metrów. Następny pocisk wybuchł już bliżej. Widzę, że sprawy wyglądają marnie – jeżeli oddadzą salwę z 4–5 moździerzy, będzie po nas.

      Szybko wyliczyłem, że pocisk leci 40 sek. Widziałem dymek nad przełęczą, kiedy następował strzał, i wybuch pocisku przed nami. Dodałem 20 sekund na przeładowanie moździerza. Razem wyszła minuta. Do kryjówki pod potężną skałą mieliśmy jakieś 90–100 metrów. Musimy więc pokonać tę odległość również w 60 sekund.

      Jak tylko wybuchł kolejny pocisk, kazałem, by Korobow i dowódca dywizji biegli do kryjówki. Obaj ruszyli. Korobow natychmiast się potknął i upadł. Zerwał się, jęknął, ale jednak pobiegł. Przed samą kryjówką upadł także dowódca dywizji. Wybuchł następny pocisk i więcej ich nie widziałem. Krzyknąłem, by biegli teraz Dobrynin i Tużłow. Żaden nawet nie drgnął – „przecież samego was nie zostawimy”.

      Gdy się targowaliśmy, pocisk wybuchł bezpośrednio między nami. Zasypało mnie ziemią. Kiedy doszedłem do siebie, zobaczyłem, że odłamek drasnął mi rękę. Dym się rozwiał i dojrzałem obok rozerwany na pół pistolet maszynowy Tużłowa. Strasznie huczało mi w głowie. Tużłow leżał nieruchomo. Dobrynin spytał: „Tużłow, żyjesz?”. „Tak” – usłyszałem odpowiedź.

      Widzę, że nie jest źle. Wściekłem się i warknąłem: „Natychmiast biegiem marsz!”. Pobiegli. Odczekałem, aż wybuchnie kolejny pocisk, i sprintem pognałem za nimi.

      Za skalnym występem okazało się, że dowódca dywizji mocno potłukł nogę o kamień i kuleje, Korobow, padając na ostre kamienie, zranił się w pierś do krwi. Mnie krwawi nadgarstek. Poturbowani i poranieni, ale żywi!

      Następnego dnia ze sztabu frontu nadszedł rozkaz o nagrodzeniu – z mojej inicjatywy – dowódców i żołnierzy orderem „Za męstwo i odwagę w walkach z niemieckimi agresorami na Przełęczy Kłuchorskiej”.

      Prócz określonej liczby orderów, przyznanych dla moich towarzyszy broni zgodnie z przedłożoną listą, przywieziono parę dodatkowych, bym wyróżnił nimi kilka osób według własnego uznania.

      Następnego dnia ustawiłem nagrodzonych w szeregu pod skałą i z wielkim zadowoleniem wręczyłem ordery, a dowódców wycałowałem, wśród nich i Korobowa.

      Przełęcz Mamisońska

      W połowie października na przełęczach nasypało tyle śniegu, że za pozwoleniem sztabu frontu wyjechałem do Tbilisi, mając pewność, że Niemcy na naszą stronę nie przejdą.

      W stolicy Gruzji zacytowano mi postanowienie Prezydium Rady Najwyższej o nagrodzeniu Dobrynina, Sładkiewicza i kilku innych Orderem Czerwonego Sztandaru, a mnie – Orderem Lenina. To miło, że o nas pamiętano132.

      W Tbilisi ludowy komisarz spraw wewnętrznych Karanadze poinformował też, że Moskwa rozkazuje, bym udał się na inspekcję na Przełęcz Mamisońską, gdzie dowodzi wojskami przeniesiony z 46. Armii Siergackow, który raczej nie potrafi należycie organizować obrony133.

      A po trzymiesięcznych podróżach myślami byłem już w Moskwie, chociaż na jeden dzień. Trudno, to jest wojna – wszyscy mają swoje zmartwienia, ludzie walczą i giną za ojczyznę.

      Nocą wyjechaliśmy z Karanadzem i Dobryninem do Kutaisi, jako że innej drogi na Przełęcz Mamisońską z Tbilisi nie było. Długo w noc rozmawialiśmy, marzyliśmy, jak to będzie dobrze po pokonaniu Hitlera itd. Karanadze był bardzo rzeczowym i rozsądnym człowiekiem, cieszył się w Gruzji dużym szacunkiem. Generał Dobrynin – to również rozważny, odważny wojskowy, z którym razem kończyliśmy Akademię Frunzego. Cały czas służył w wojskach NKWD…

      W sztabie dywizji spotkaliśmy generała majora Siergackowa, który w randze pułkownika wykładał taktykę walki górskiej w tejże Akademii. Nam, słuchaczom, wydawał się wielkim specjalistą…

      Siergackow, przy dużej pomocy swego szefa sztabu, zameldował nam o sytuacji na powierzonym terenie. Widać było, że zna ją powierzchownie.

      Po przenocowaniu wzięliśmy wierzchowce i pojechaliśmy na pozycje naszych wojsk. Zamierzałem sprawdzić zajmowane przez nasze oddziały stanowiska oraz ich usytuowanie wobec Niemców, a także skontrolować zaopatrzenie w amunicję, żywność i środki łączności. Na przełęczach Kłuchorskiej i Maruchskiej sam doświadczyłem, jak to jest, kiedy zrzucają ci z samolotów co kilka dni same suchary.

      Odwiedziliśmy w ciągu dnia dwa bataliony, obejrzeliśmy stanowiska siedmiu kompanii. Wszystkie znajdowały się co najmniej 200–300 metrów niżej od niemieckich.

      Zacząłem czynić wyrzuty szefowi sztabu i dowódcy pułku za tak niewłaściwe rozmieszczenie naszych oddziałów. Tłumaczyłem, że w warunkach górskich żołnierze zajmujący pozycje wyżej od wroga są panami sytuacji. Nieprzyjaciel nie zwali na nich lawiny kamieni, nie otoczy z flanki, nie zablokuje dowozu amunicji i żywności – z góry jak ten orzeł możesz obserwować wszystko, co robi niżej usytuowany nieprzyjaciel. „Popatrzcie tylko: Niemcy prawidłowo wybrali pozycje, widzą wszystko i obserwują każdy wasz ruch” – przekonywałem. Kiedy już naprawdę im dopiekłem swoimi argumentami, przyznali, że wszystkie pozycje osobiście wybierał generał. Nie posiadaliśmy się z oburzenia.

      Pojechaliśmy na stanowiska artyleryjskie. Kto je tu umieścił? Urągały wszystkim zasadom taktyki walki w górach. Wskazuję dowódcy baterii krzątających się wyżej Niemców i pytam: „Czy oni was widzą?”. „Widzą” – odpowiada. „Mogą was ostrzeliwać?”. „Mogą” – przyznał. „A wy ich możecie?”. Milczy zmieszany. „No to powiedzcie, jak będziecie do nich strzelać?”. „Na wprost” – powiada. „A pociski gdzie będą spadały?” – dociskam. Milczenie. „U Niemców, daleko w tyle” – wydusił w końcu. „To gdzie jest sens umieszczać tu baterię?” – zwróciłem się już do szefa sztabu. „Nie ma sensu” – przyznał. Oburzające!

      Pod koniec dnia natknęliśmy się w drodze powrotnej na kilka namiotów. Okazało się, że to skład amunicji.

      Pogadaliśmy z żołnierzami. Zaniedbani, brudni. „Dawno w łaźni byliście?” – pytam. „Miesiąc temu”. – „Dlaczego?”. – „Nie ma gdzie mycia zorganizować”. – „A żołnierze batalionu jak?”. – „Też miesiąc”. Jak tak można? Na pewno zawszeni wszyscy dokoła. Wojna nie może usprawiedliwiać bezhołowia.

      Dojechaliśmy do sztabu. Siergackow wypoczywał. Kazałem go wezwać. „Czy uważacie, że pozycje wojsk są należycie usytuowane?” – spytałem. „Generalnie tak” – odpowiedział. Nie wytrzymałem i mówię: „W Akademii na swoim wykładzie mówiliście nam, słuchaczom, że wojna w warunkach górskich jest skomplikowana i co najważniejsze, panem sytuacji jest ten, kto zajmuje wyżej położone pozycje. Jesteśmy z generałem Dobryninem waszymi byłymi słuchaczami i do dziś zgadzamy się z tym, co nam wtedy przekazywaliście, w roku 1937. Dlaczego więc w praktyce wszystko czynicie na odwrót?”.

      Siergackow spojrzał na szefa sztabu jak na winnego i spytał: „O co chodzi?”.

Скачать книгу


<p>132</p>

Order Lenina Sierow otrzymał we wrześniu 1942 r., oficjalne postanowienie natomiast opublikowano dopiero w grudniu 1942 r.

<p>133</p>

Od września do grudnia 1942 r. 351. Dywizja Piechoty ze zdegradowanym generałem majorem W.F. Siergackowem broniła Przełęczy Mamisońskiej na Głównym Grzbiecie Kaukazu, w Osetii Północnej. Przechodząc w grudniu do natarcia, dywizja wyzwoliła kilka miejscowości i w odróżnieniu od innych jednostek Północnej Grupy Frontu Kaukaskiego całkowicie wykonała powierzone jej zadanie.