Rebel Fleet. Tom 3. Flota Alfa. B.V. Larson
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Rebel Fleet. Tom 3. Flota Alfa - B.V. Larson страница 12
Pomasował żebra.
– Twoje dzisiejsze działania były… nieoczekiwane.
– Czy przybyłeś, aby wyrazić swoją dezaprobatę?
– Czy to ma znaczenie?
– Dla mnie nie.
– No cóż… – odparł. – Sytuacja uległa zmianie. Wcześniej radziłem ci poddać się Fexowi. To byłaby rozsądna decyzja. Teraz to proste wyjście jest już zamknięte. Czeka cię dużo trudniejsza droga.
Zmarszczyłem brwi.
– Skąd się tu właściwie wziąłeś?
Godwin wzruszył ramionami.
– Ludzie dopiero niedawno zbudowali swój pierwszy transmat. Naprawdę myślisz, że rasa, która dysponuje tą technologią od wieków, nie mogła jej ulepszyć?
– Użyłeś jakiegoś osobistego teleportera?
– Nie – odparł. – To bardziej skomplikowane. Ale nie owijajmy w bawełnę, jak to mówicie. Skupmy się na celu mojej wizyty.
Skrzyżowałem ręce i oparłem się o ścianę. Nadal mogłem go dosięgnąć, w razie gdyby próbował jakichś sztuczek, ale i tak na jego twarzy odmalowała się ulga.
– Rozsądek zwyciężył – stwierdził i skinął głową. – To nigdy nie jest twój pierwszy wybór, ale można przemówić ci do rozumu. W każdym razie mam dla ciebie nowe instrukcje.
Parsknąłem, ale machnąłem ręką na znak, żeby kontynuował.
– Gdy Fex powróci z całą flotą, musicie się poddać. Wtedy nie dostaniesz już drugiej szansy. Jeśli będziecie stawiać opór, nie będzie miał wyjścia.
Słuchałem go z rosnącym niepokojem.
– Fex wraca?
– Oczywiście. Nie spełnił swojej misji.
– Jego misją jest podbój Ziemi?
– Jak wspomniałem poprzednio, taki jest jego cel.
Miałem mętlik w głowie. Z jakiegoś powodu myślałem, że zażegnaliśmy kryzys – a przynajmniej, że mamy choć chwilę wytchnienia.
– Kiedy zamierza wrócić?
– Według waszej miary… miesiąc? Może mniej.
– Nie zbudujemy w miesiąc wystarczającej floty.
Godwin rozłożył ręce i uśmiechnął się lekko.
– Nie, nie zbudujecie. Po to tu jestem. Musisz zastosować się do moich sugestii.
– Dlaczego cię to obchodzi? Czemu Nomadzi chcą, żeby Ziemia przetrwała?
– Ponieważ różnicie się od innych rebelianckich Kherów. Jest w was coś innego… Od kilku lat badamy wasze DNA, ale nie doszliśmy jeszcze do sensownych wniosków. Cokolwiek jednak odkryją nasi uczeni, ważne jest to, że dwukrotnie udało wam się odeprzeć imperialnych Kherów.
– Ach. Pokonaliśmy Imperium, więc chcecie, żebyśmy byli dostępni, gdy znów się zjawią?
Roześmiał się cicho.
– Nie pokonaliście Imperium. Sprawiliście, że wycofali się i przemyśleli swoje działania. To niesamowite osiągnięcie, ale jeszcze nie zwycięstwo. Wygranie tego konfliktu wymagać będzie wielu pokoleń, jeśli w ogóle jest możliwe.
– Dobra, mniejsza z tym. Ziemia zrobiła na was wrażenie, więc nam pomagacie. Myślicie długoterminowo.
– Pokonany gatunek musi tak myśleć. W waszej Galaktyce jesteśmy wyrzutkami, odciętymi od ojczystych światów i wygnanymi w mrok. Żyjemy w gromadach gwiezdnych otoczonych przez nicość. To jak żyć na paru samotnych wysepkach.
Zamyśliłem się.
– Hm, a jednak przybywacie tu z łatwością. Dlaczego nie wykorzystacie tych swoich transmatów, by najechać bezpośrednio Imperium i pokrzyżować im szyki?
– Gdyby to tylko było takie proste… Mają sposoby na zablokowanie nas.
– Ale nie my, na Ziemi. Tu przychodzisz, kiedy chcesz.
Godwin wzruszył ramionami. Jego nastawienie nieco mnie wkurzało.
– Czym ty właściwie jesteś? – spytałem. – Znaczy się pod spodem, kiedy nie udajesz człowieka? Wyglądasz jak osa albo dżdżownica czy jakiś rodzaj pająka?
– Moja forma jest taka, jaką ją widzisz. To moją świadomość przeniesiono do tego ciała. Obecna forma mojej osoby nie ma znaczenia. Ten kształt wybrano, by was nie niepokoił.
– Hmm… Dziwne. Więc gdzie indziej jest jakaś inna wersja Godwina? Może śpi?
– Nie, ciała nie są zwykle utrzymywane przy życiu w momencie transferu świadomości. Łatwiej się ich pozbyć i wytworzyć nowe u kolejnego celu.
Zmrużyłem lekko oczy. Byłem pod wrażeniem. To, co opisywał, wykraczało poza moje pojęcie. Czy te istoty naprawdę mogły podróżować po kosmosie, przenosząc umysły z jednego ciała do drugiego? Miało to jednak coraz więcej sensu.
– Dlatego wyglądałeś wcześniej jak Jones, a teraz znowu jesteś Godwinem, prawda? Musiałeś użyć transmatu albo czegoś takiego.
– Właśnie. Zdajesz sobie sprawę, że nie ma czegoś takiego jak natychmiastowy przesył materii, prawda? Nie bez ogromnej mocy i bardzo zaawansowanego sprzętu. Transmat tak naprawdę wysyła sygnał dalekiego zasięgu, przekraczający prędkość światła dzięki sztuczkom z dziedziny fizyki kwantowej. Budka, do której wchodzisz, nie przesyła osoby, ale dezintegruje ciało i tworzy kopię w miejscu docelowym.
– To okropne!
– Nie, gdy się do tego przyzwyczaisz. Dla mnie to nic straszniejszego niż ścięcie włosów. To także bezbolesne usunięcie niepotrzebnej materii, czyż nie?
Im dłużej nad tym myślałem, tym bardziej mnie przerażało. Ludzie, którzy używali transmatu, uważali, że są przenoszeni na ogromne odległości, ale to było kłamstwo. Urządzenie dezintegrowało ich i odbudowywało gdzie indziej.
– Więc nie masz jednej prawdziwej formy? Czy kiedyś ją miałeś?
– Oczywiście. Ale to było dawno temu. W końcu nazywają nas Nomadami. Nie mamy domu, nawet nasze ciała są tymczasowe.
Na samą myśl o tych kosmitach przechodziły mnie ciarki, ale zmusiłem się do uśmiechu.
– To szalenie ciekawe – powiedziałem. – Ale skoro już jesteś