Przeciw interpretacji i inne eseje. Susan Sontag

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przeciw interpretacji i inne eseje - Susan Sontag страница 14

Автор:
Серия:
Издательство:
Przeciw interpretacji i inne eseje - Susan  Sontag

Скачать книгу

zrzuca jarzmo kultury egzystencjalnej (reprezentowanej przez Nietzschego, Kierkegaarda, Dostojewskiego, Heideggera oraz Kafkę) i mówi własnym głosem, jak w Rozważaniach o gilotynie, znakomitym eseju, w którym występuje przeciw karze śmierci, oraz w innych pismach na rozmaite tematy, na przykład w eseistycznych portretach Algieru, Oranu i innych miast śródziemnomorskich.

      U Camusa nie znajdziemy ani sztuki, ani myśli najwyższych lotów. Jego dzieła swą przyciągającą moc zawdzięczają pięknu pochodzącemu z innego porządku – pięknu moralnemu, którego próżno szukać u większości pisarzy XX wieku. Inni literaci także bywają zaangażowani i moralizujący, lecz żaden z nich, choć moralność jest centrum ich zainteresowania, nie przedstawia jej w piękniejszy i bardziej przekonujący sposób. Niestety, piękno moralne w sztuce – podobnie jak uroda ludzka – jest bardzo podatne na erozję, znacznie bardziej niż piękno artystyczne czy intelektualne. Ma tendencję do szybkiego osuwania się w moralizatorstwo albo nieaktualność. Zdarza się to szczególnie często w dziełach pisarzy – także Camusa – którzy bezpośrednio odwołują się do wytworzonego przez dane pokolenie obrazu tego, co w określonej sytuacji historycznej jest wzorcowe w człowieku. Jeśli pisarz nie odznacza się wielką oryginalnością artystyczną, może się zdarzyć, że gdy umrze, jego dzieło nagle wyda się obnażone. Taki los spotkał pisma Camusa, kiedy ten jeszcze żył. Podczas sławnej dyskusji, która zakończyła jego przyjaźń z Sartre’em, ten ostatni brutalnie, acz słusznie stwierdził, że Camus zawsze ma przy sobie „przenośny piedestał”. Później nadeszło zabójcze wyróżnienie, Nagroda Nobla przyznana Camusowi11. Krótko przed jego śmiercią pewien krytyk przepowiadał, że podobnie jak w wypadku Arystydesa będziemy czuć znużenie, słysząc, jak wszyscy nazywają Camusa „Sprawiedliwym”.

      Dla pisarza zapewne niebezpieczne jest wzbudzanie w czytelnikach wdzięczności, uczucia bardzo intensywnego, lecz zarazem krótkotrwałego. Nieprzyjemnych uwag krytyków nie można jednak traktować wyłącznie jako zemsty wdzięcznych. Jeśli czasem moralna gorliwość Camusa przestawała inspirować, a zaczynała drażnić, to działo się tak dlatego, że była niedopracowana intelektualnie. W tekstach Camusa, podobnie jak u Jamesa Baldwina, wyczuwa się pasję – całkowicie szczerą i dotyczącą spraw historycznie istotnych. Lecz w przypadku ich obu pasja ta łatwo przechodziła w popis językowy, niestrudzoną, samonapędzającą się przemowę. Imperatywy moralne – miłość i umiar – które miały załagodzić palące problemy historyczne czy metafizyczne, były zbyt ogólnikowe, abstrakcyjne, retoryczne.

      Camus to pisarz, który w oczach całego pokolenia jawi się jako bohater, człowiek żyjący w stanie permanentnej rewolucji duchowej. Lecz uznawał on ten paradoks – cywilizowany nihilizm, totalny bunt w ramach określonych granic – na podstawie którego sformułował receptę na dobre życie jako obywatel. Co za skomplikowana odmiana dobroci! W pismach Camusa dobro zmuszone jest poszukiwać zarówno właściwych sposobów działania, jak i usprawiedliwiających je przyczyn. Podobnie jest z buntem. W 1939 roku młody Camus przerywa na moment w swoich Notatnikach rozmyślania o rozpoczynającej się właśnie wojnie, by stwierdzić, że szuka uzasadnienia swojego buntu, którego do tej pory nic nie uzasadniało. Jego radykalna postawa poprzedza usprawiedliwiające ją przyczyny. Ponad dziesięć lat później, w 1951 roku, Camus wydaje Człowieka zbuntowanego. Zawarte tam odrzucenie buntu było gestem samokontroli, aktem przekonywania samego siebie.

      Niezwykłe jest to, że Camus, ze swą wysublimowaną osobowością, potrafił działać z pełnym zaangażowaniem i dokonywać realnych, historycznych wyborów. Trzeba pamiętać, że co najmniej trzykrotnie w swym krótkim życiu podejmował istotne światopoglądowe decyzje – by włączyć się czynnie w działania francuskiego ruchu oporu, zerwać związki z partią komunistyczną oraz by nie popierać żadnej ze stron podczas powstania w Algierii – i moim zdaniem w dwóch przypadkach na trzy spisał się znakomicie. Problemem Camusa w ostatnich latach życia nie było to, że stał się religijny, przyjął postawę mieszczańskiej, humanitarystycznej powagi ani że porzucił swą socjalistyczną zadziorność. Chodziło raczej o to, że wpadł w sidła własnych cnót. Pisarz, który odgrywa rolę sumienia społeczeństwa, musi mieć niezwykłe wyczucie sytuacji i instynkt jak u boksera, a z upływem czasu zdolności te zaczynają zawodzić. Musi też być twardy emocjonalnie – Camus taki nie był, a w każdym razie nie tak bardzo jak Sartre. Doceniam jego odwagę, której wymagało potępienie komunistycznych sympatii wielu intelektualistów francuskich pod koniec lat czterdziestych. Osąd moralny Camusa w tej sprawie był trafny – i również w politycznym sensie od czasu śmierci Stalina wielokrotnie uznano jego racje. Lecz sądy moralne i polityczne nie zawsze idą ze sobą w parze. Bolesna niezdolność Camusa do zajęcia stanowiska w kwestii algierskiej – a z racji pochodzenia miał wyjątkowe kwalifikacje, by się o niej wypowiadać – była ostatecznym, zakończonym niepowodzeniem sprawdzianem jego moralności. W latach pięćdziesiątych Camus twierdził, że jego osobiste zobowiązania i sympatie uniemożliwiły mu wydanie jednoznacznego osądu moralnego w tej sprawie. Dlaczego tyle się wymaga od pisarza? – pytał płaczliwie. Podczas gdy Camus uparcie milczał, Merleau-Ponty, który niegdyś poszedł w jego ślady, opuszczając grupę Temps Modernes, poróżniwszy się z nią co do kwestii komunistycznej, oraz sam Sartre pozyskali liczne grono sygnatariuszy dla dwóch manifestów o historycznym znaczeniu, w których domagali się zakończenia wojny algierskiej. O ironio, to Merleau-Ponty, którego polityczne i moralne poglądy były bliskie poglądom Camusa, wespół z Sartre’em, u którego Camus dekadę wcześniej zdemaskował – zdawałoby się – brak kręgosłupa politycznego, znaleźli się na pozycji tych, którzy przywodzą francuskich intelektualistów, ludzi sumienia, do zajęcia jedynego możliwego stanowiska, choć wszyscy mieli nadzieję, że ujrzą w tej roli Camusa.

      We wnikliwej recenzji jednej z książek Camusa Lionel Abel mówił o nim przed laty, że jest człowiekiem, który uosabia Szlachetność Uczuć będącą czymś innym niż Szlachetność Czynów. To bardzo trafne spostrzeżenie. Nie pada tu pod adresem Camusa oskarżenie o hipokryzję moralną. Chodzi raczej o to, że działanie nie było dla niego najważniejsze. Umiejętność przechodzenia do czynu – lub powstrzymywania się od niego – jest drugorzędna wobec umiejętności odczuwania. Nie chodzi tu nawet o stanowisko intelektualne Camusa, ale raczej o jego głos wzywający do odczuwania pomimo ryzyka impotencji politycznej, które się z tym wiąże. W dziełach Camusa widać osobowość poszukującą okoliczności, szlachetne uczucia poszukujące szlachetnych czynów. To przeciwieństwo leży u podstaw jego prozy i esejów filozoficznych. Ujawnia się w nich nastawienie do świata (szlachetne, stoickie, a zarazem bezstronne i pełne współczucia) w sztuczny sposób doczepione do opisu potwornych faktów. Jego szlachetne uczucia nie są autentycznie powiązane z wydarzeniami. Zamiast reagować albo wskazać rozwiązanie, Camus transcenduje to, co się dzieje. W jego życiu i pracy chodzi nie tyle o moralność, ile o tragizm stanowiska moralnego, który dla Camusa określa nowoczesność. Jego zdolność do przeżywania tego tragizmu w sposób godny i męski była tym, za co czytelnicy go kochali i podziwiali.

      Znów zatem wracamy do człowieka, którego tak bardzo kochano, a tak słabo poznano. W prozie Camusa i spokojnym, kojącym tonie jego sławnych esejów jest coś ulotnego. Pomiędzy ich aurą a niezapomnianymi zdjęciami, na których Camus jest uroczo swobodny, zachodzi wyraźny kontrast. Z jego ust zawsze zwiesza się papieros, niezależnie od tego, czy ma on na sobie płaszcz, sweter i rozpiętą pod szyją koszulę czy też elegancki garnitur. Ma niemal idealną twarz: chłopięcą, ładną, ale nie przesadnie śliczną, szczupłą, z charakterem, wyrażającą skupienie, lecz zarazem skromność. Chciałoby się poznać tego człowieka.

      Sięgając po Notatniki obejmujące lata 1935 – 1942 (tom pierwszy z trzech planowanych, które zawierać będą zapiski czynione przez Camusa od 1935 roku aż do śmierci)12, wielbiciele pisarza spodziewają się oczywiście, że będą mogli zgłębić człowieka i dzieła, które tak ich poruszyły.

Скачать книгу


<p>11</p>

Albert Camus otrzymał Nagrodę Nobla w 1957 roku, Jean-Paul Sartre w 1964, rok po napisaniu tego tekstu przez autorkę(przyp. tłum.).

<p>12</p>

Albert Camus, Notebooks, 1935–1942, trans. Philip Thody, New York 1963. (Wyd. polskie: Notatniki 1935–1959, wybór, przekład i objaśnienia Joanna Guze, Warszawa 1994 – przyp. tłum.).