Filozofia prawa. Отсутствует
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Filozofia prawa - Отсутствует страница 65
„Według tradycyjnej formuły [wywodzącej się od Diceya – P.A.L.] parlament tworzy prawo, a sędziowie stosują prawo stworzone przez parlament” (Paterson 2013, s. 258). Ta tradycyjna optyka, pomimo wysuwanych wobec niej zastrzeżeń, nie uległa zatarciu wraz ze zmianami w strukturze judykatury brytyjskiej. Sąd Najwyższy jest elementem ciągłego rozwoju instytucji prawnych Zjednoczonego Królestwa. O powstanie takiego sądu wnioskował już Bagehot w XIX wieku, krytykując wykonywanie władzy sądowniczej przez Izbę Lordów (Bagehot 1867, s. 159). Tak jak parlament, rozumiany we wczesnej nowożytności jako szczególne otoczenie prawne monarchy, został zastąpiony przez parlament rozumiany jako trzy oddzielne podmioty zgromadzone, tak współcześnie Izba Lordów została zastąpiona przez Sąd Najwyższy jako naczelny organ judykatury. Sąd ten jest związany tym samym (choć nie takim samym) porządkiem prawnym co Komitet Apelacyjny Izby Lordów, jest częścią tej samej ciągłości instytucjonalnej. Dorobek orzeczniczy sądownictwa brytyjskiego sprzed „Aktu o reformie konstytucyjnej” z 2005 roku jest traktowany jako część orzecznictwa, do którego Sąd Najwyższy może się odwoływać i które wiąże go w ten sam sposób, co odpowiednie sądy sprzed jego powstania (jeśli w prawie statutowym nie zaznaczono inaczej). Symbolem zachowania ciągłości jest też fakt, że w pierwotnym składzie Sądu Najwyższego znajdują się dotychczasowi lordowie prawa Izby Lordów. Również pod kątem jurysdykcji Sąd Najwyższy niemal niczym nie różni się od jurysdykcji posiadanej przez Komitet Apelacyjny Izby Lordów (Dickson 2013, s. 4). Sąd Najwyższy orzeka jako sąd najwyższej instancji we wszystkich sprawach cywilnych i karnych ze wszystkich trzech jurysdykcji Zjednoczonego Królestwa (z wyłączeniem spraw karnych z jurysdykcji szkockiej – co do zasady, Sąd Najwyższy może bowiem mieć zwierzchność również nad szkockimi sprawami, w zakresie, w jakim te dotyczą naruszania praw człowieka, por. Dickson 2013, s. 5). Sprawa przed Sądem Najwyższym może zostać otwarta tylko na podstawie zgody udzielonej przez sąd bezpośredniej niższej instancji w którejś z jurysdykcji lub na podstawie zgody komitetu części sędziów Sądu Najwyższego na wysłuchanie sprawy w pełnym postępowaniu.
Podsumowując, Sąd Najwyższy skonstruowany został w oparciu o istniejące rozwiązania instytucjonalne Komitetu Apelacyjnego Izby Lordów, z nieznacznymi przesunięciami w jurysdykcji oraz w pełnej łączności systemowej z wcześniejszymi dziejami prawa brytyjskiego. Ta łączność systemowa zapewniona została również poprzez przekazanie większości stanowisk sędziowskich w nowym organie dotychczasowym lordom prawa. Największa i najważniejsza zmiana w strukturze brytyjskiej judykatury zaszła na poziomie podziału władz. Naczelny organ sądowniczy został formalnie wyprowadzony ze struktury legislatury. Dla brytyjskiej konstytucji, nieopartej nawet deklaratywnie na ścisłym, Monteskiuszowskim podziale władz, była to zmiana na poziomie tożsamości ustroju niebagatelna.
Brytyjski Sąd Najwyższy dwukrotnie orzekał w pełnym dopuszczalnym przez prawo składzie jedenastu sędziów: w obu przypadkach w sprawach związanych z wyprowadzeniem Zjednoczonego Królestwa z UE. Drugą, prawdopodobnie z punktu widzenia prawa konstytucyjnego bardziej doniosła, była sprawa związana z zawieszeniem prac parlamentu, które nastąpiło na początku września 2019 roku. Zawieszenie (prorogation) parlamentu oznacza, że ten nie wykonuje żadnej ze swoich funkcji: nie zbiera się i nie obraduje. Współcześnie parlament zawieszany jest najczęściej na krótki, najwyżej kilkunastodniowy okres, sama instytucja prorogacji sięga zaś historią czasów, kiedy parlamenty nie zbierały się przez lata.
Decyzja premiera Johnsona o zawieszeniu parlamentu od okresu między 9 a 12 września a 14 października 2019 roku została szybko uznana za precedensową. Po pierwsze dlatego, że od 1979 roku nie zdarzyło się, by parlament został prorogowany dłużej niż trzy tygodnie. Po drugie zaś dlatego, że pomimo przedstawianych przez rząd przesłanek oczywiste było, że zawieszenie parlamentu ma uniemożliwić coraz bardziej zrewoltowanemu wobec pierwszego ministra zgromadzeniu zablokowanie realizacji najbardziej skrajnego wariantu brexitu: zerwania więzów instytucjonalnych z UE bez porozumienia. Oczywistość politycznego kontekstu nie umknęła również uwadze sędziów Sądu Najwyższego. Procedurę, która ostatecznie zakończyła się orzeczeniem przed najwyższym sądem prawa brytyjskiego, zainicjowała w jurysdykcji angielsko-walijskiej Gina Miller, która już raz zwyciężyła przed tym samym sądem z rządem brytyjskim w sprawie o randze konstytucyjnej – R (Miller) v Secretary of State for Exiting the European Union z 2016 roku.
Sąd Najwyższy, podejmując decyzję, rozważył trzy pytania: (a) czy porada (advice) przedstawiona przez pierwszego ministra monarsze była zgodna z prawem oraz, w związku z tym, czy rozpatrywanie jej legalności leży w granicy jurysdykcji sądu brytyjskiego, (b) jeśli tak, to według jakich kryteriów zgodność tej czynności z prawem powinna zostać oceniona, (c) czy, stosując wskazane i przyjęte kryteria, orzec można o zgodności porady z prawem, jeśli zaś nie – jakie są metody sanacji bezprawnego stanu rzeczy. Z perspektywy prawa konstytucyjnego druga z wymienionych wątpliwości ma najbardziej doniosłe znaczenie, choć pozostałe dwie też są oczywiście istotne. Ostateczny werdykt Sądu Najwyższego uznać można za bardzo odważny, ale będący tak naprawdę „ortodoksyjnym zastosowaniem istniejących zasad konstytucyjnych” (Elliott 2019). Wyjątkowy, również w opinii samego organu sądzącego, był przede wszystkim bezprecedensowy kontekst polityczny.
Centralnym pytaniem, jakie zadał Sąd Najwyższy w orzeczeniu wygłoszonym przez ówczesną przewodniczącą sądu, lady Brendę Hale, było pytanie w istocie następujące: czy swoim działaniem pierwszy minister Johnson uniemożliwił parlamentowi wykonywanie swojej roli jako suwerena Zjednoczonego Królestwa w sprawie brexitu? Przypomnieć należy, że stan rzeczy na moment zawieszenia zgromadzenia przewidywał wyjście Wielkiej Brytanii z UE 31 października 2019 roku, według słów premiera Johnsona: „z porozumieniem lub bez” (Kraemer 2019). Sąd Najwyższy, podejmując decyzję, zdecydował się, w niezwykle doniosłym posunięciu, sformułować zasadę suwerenności parlamentu czysto Diceyowskim językiem wyłożonym przez niego pod koniec XIX wieku. Zgodnie z formułą przyjętą przez Sąd Najwyższy parlament jest suwerenny, gdyż „prawa uchwalane przez Koronę w Parlamencie są najwyższą postacią prawa w naszym systemie prawnym, którym wszyscy, w tym Rząd, muszą być podporządkowani”. Jednocześnie Sąd Najwyższy rozpoznał istnienie uprawnień egzekutywy, czyli istnienie jej prerogatyw, wykonywanych przez rząd królewski. Decydując się jednak na odwołanie do jednej z najważniejszych spraw z dziejów brytyjskiego prawa konstytucyjnego – sprawy proklamacji (Case of Proclamations) z 1611 roku, gdzie orzeczenie wydał Sąd Ławy Królewskiej pod przewodnictwem Coke’a – Sąd Najwyższy uznał, że uprawnienia te muszą być podporządkowane suwerennemu parlamentowi. „Władze pochodzące z prerogatywy ograniczone są przez zasadę suwerenności parlamentu”. Z przymrużeniem oka zacytować można Bogdanora – sędziowie Sądu Najwyższego również okazali się „uwięzieni przez doktrynę” parlamentarnej suwerenności (Bogdanor 2012, s. 179). Przyjęcie przez Sąd Najwyższy Diceyowskiego języka suwerenności parlamentu jest niemożliwym do przecenienia aktem, który podkreślił pozycję tej konkretnej narracji w rozmowie o istocie brytyjskiej konstytucji. Judykatura oceniła, że jej zadaniem jest ochrona zwierzchności parlamentu przed działaniami rządu, które miałyby uniemożliwić wykonywanie tej zwierzchności w tak ważnej dla konstytucji sprawie jak brexit.
„Powrót do status quo ante jest wątpliwy” (Bogdanor 2019, s. 258), pisze Bogdanor o sytuacji, która nastąpi w brytyjskim porządku konstytucyjnym po brexicie. Ma słuszność. Zmiany, jakie dokonały się w rozproszonej konstytucji Zjednoczonego Królestwa w wyniku wpływu europejskiego prawodawstwa oraz niezależnego rozwoju orzecznictwa, są zbyt głębokie, by samo zerwanie więzi instytucjonalnych z UE mogło cofnąć wskazówki zegara ustrojowego o niemal pół wieku. Orzeczenie