Babka z zakalcem. Alek Rogoziński

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Babka z zakalcem - Alek Rogoziński страница 8

Babka z zakalcem - Alek Rogoziński

Скачать книгу

pokręcił głową.

      – To nowy kumpel – poinformował niechętnie. – Spiknęliśmy się na siłce jakiś tydzień temu…

      – W takim razie może go nam przedstawisz? – zaproponowała Krystyna. – Chętnie też się z nim… spikniemy.

      Jej syn wzniósł oczy i gniewnie pufnął.

      – Ja tam nie proszę, żebyście mnie zapoznawali ze swoimi znajomymi – mruknął z wyrzutem. – Ale jak chcecie. Dacie nam najpierw zjeść?

      – Oczywiście. – Krystyna pokiwała głową. – Potem tutaj na was czekamy…

      Lesław zgarnął drugi talerz i wyraźnie wkurzony wyszedł z kuchni. Przeszedł przez hol, następnie wdrapał się po schodach na drugie piętro, będące od lat jego niepodzielnym królestwem w rodzinnym domu, i skierował się do sypialni.

      – Przyniosłem szamanko – oświadczył, stawiając talerz z jajecznicą na stoliku obok łóżka – i przy okazji złe wiadomości. Dałem ciała i wygląda na to, że będziesz musiał zaraz poznać moich starych.

      Leżący na łóżku pod kołdrą brunet rzucił mu zdziwione spojrzenie.

      – Wygadałem się. – Lesław wzruszył ramionami i zrobił oczy kota ze „Shreka”. – Sorry…

      – Ale… – brunet popatrzył na niego uważnie – wygadałeś się ze wszystkim?

      – Nie żartuj! – prychnął Lesław. – Gdybym się wygadał ze wszystkim, to nie musiałbyś ich poznawać, tylko kupić czarny garnitur, żeby ładnie wyglądać na ich pogrzebie. Jedz, bo już i tak ta jajecznica nie jest zbyt ciepła…

      Podał mu widelec. Brunet posłusznie zaczął konsumpcję.

      – W sumie to przejdzie nam ulgowo – rzekł Lesław w zamyśleniu. – Moja matka znowu jest chora. Właściwie to jej stały stan. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek powiedziała, że czuje się dobrze. Tyle że od paru dni jakoś mocniej się na tym tle zafiksowała. A stary zaraz odkryje, że musi się pofatygować na komendę i przestanie zwracać uwagę na cokolwiek. Po prostu przez moment cię pooglądają, zadadzą ci ze dwa idiotyczne pytania i tyle.

      Lesław przysiadł na łóżku i też skosztował trochę jajecznicy, po czym odstawił talerz na bok, wstał i zaczął chodzić po pokoju, rozglądając się i wyraźnie czegoś szukając. Brunet obserwował go przez długą chwilę bez słowa.

      – Oblazło cię coś, że tak latasz jak pies za swoim ogonem? – zainteresował się wreszcie.

      – Szukam twoich slipek i spodenek – wyjaśnił Lesław. – Przecież nie pójdziesz pokazać się moim starym nago!

      – To byłoby całkiem interesujące. – Brunet lekko się uśmiechnął. – I pewnie wypadłbym baaaaardzo przekonująco!

      Lesław skrzywił się ironicznie.

      – Już ty nie rób z siebie takiego supermana – rzekł z lekkim politowaniem.

      – Czyżbym słyszał nutę niezadowolenia? – Teraz brunet miał już na twarzy szeroki uśmiech. – Bo w nocy raczej nie narzekałeś, skarbie.

      – Ty też nie. – Lesław z ulgą zauważył jeden z poszukiwanych ciuchów i wyciągnął go zza biurka. – Jakim cudem to tu wpadło?! – zapytał ze zdumieniem.

      – Przypominam ci, że zaczęliśmy wszystko na biurku. – Brunet wstał z łóżka, odstawił pusty już talerz, odebrał z rąk Mirskiego spodenki i szybko je założył. – A slipki, jak widzisz, mam na sobie. Założyłem je nad ranem, bo mi było trochę zimno. Swoją drogą, to biurko to solidna robota, skoro utrzymało nas obu. IKEA nie dałaby rady…

      – Zrobione na zamówienie – wyjaśnił Lesław, hamując ostatkiem sił chęć zadania pytania, czy swoją pewność co do nieprzydatności szwedzkich mebli w sytuacjach intymnych jego kolega czerpie z osobistych doświadczeń. W końcu faktycznie znali się zaledwie od tygodnia i to nie byli jeszcze na etapie opowiadania sobie o przeszłości. – Dostałem je od babci na piętnaste urodziny. Z tego, co pamiętam, zrobiono je gdzieś na Podlasiu. Sam transport kosztował tyle, co nowe Playstation.

      – Gdyby tylko babcia wiedziała, w jakich niemoralnych celach wykorzystujesz ten mebel – zaśmiał się brunet – to pewnie musiałbyś się wykosztować na pogrzeb dla trojga!

      Lesław pokręcił głową.

      – Nie sądzę… – mruknął.

      Brunet popatrzył na niego pytająco.

      – Babcia jest zajebista – wyjaśnił Lesław. – Myślę, że gdybym jej to powiedział, nie usłyszałbym żadnego słowa potępienia czy wyrzutu. Czasem mnie nawet kusi, żeby jej to zdradzić. Oczywiście, w tajemnicy przed starymi, bo to konserwy gorsze od „paprykarza szczecińskiego”. Wysłaliby mnie jeszcze na leczenie albo kazali wstąpić do klasztoru. Ale babcia nie, jestem pewny.

      – Skoro tak mówisz… – Brunet założył odnalezioną pod kłębiącymi się na podłodze poduszkami koszulkę. – A czemu twój stary musi iść na komendę?

      – A, jakaś głupota. – Lesław machnął lekceważąco ręką. – Ktoś napisał anonim na policję, że źle rozliczył podatki. Stary mówi, że to bzdura. Co prawda, wzywają go już trzeci raz, ale jestem spokojny, że sobie poradzi…

      – Bo jest niewinny? – zapytał brunet.

      – Nie – odruchowo odpowiedział Lesław, po czym trochę się zmitygował. – To znaczy, nie wiem. Może i jest. Za to jedno, co wiem na pewno, to że jest szczwanym lisem i nawet jeśli zrobił jakiś szwindel, to w taki sposób, żeby go nie złapali.

      – Miło. – Brunet popatrzył na swoje odbicie w lustrze, stanowiącym integralną część ogromnej szafy w sypialni Lesława. – Wydaje mi się, że jestem gotowy na oczarowanie twoich rodziców.

      – Jeszcze jedno. – Młody Mirski podszedł do niego i przesunął mu ręką po włosach, nieco je przygładzając. – Nie zdradź się niczym przed moimi starymi. Nie chcę mieć z nimi piekła. Przynajmniej dopóki nie zdam matury i się stąd nie wyprowadzę. Proszę cię…

      – Wyluzuj, mały – brunet mrugnął do niego okiem – potrafię grać heteryka tak przekonująco, że nawet moja dziewczyna w to wierzy.

      Lesław miał na twarzy tak ogromne zaskoczenie, że jego towarzysz nie mógł się powstrzymać od śmiechu.

      – Też muszę was kiedyś ze sobą poznać – rzekł ze złośliwym błyskiem w oku. – Ale oczywiście twoi rodzice mają pierwszeństwo. Prowadź! I nie nabzdyczaj się tak, bo będziesz miał zmarchy na twarzy jeszcze przed maturą!

      * * *

      W chwili kiedy Krystyna i Tomasz prowadzili miłą rozmowę z nowym przyjacielem swojego syna, nieświadomi faktu, że konwersują ze swoim potencjalnym „zięciem”, kilkanaście kilometrów dalej Wiktoria Mirska zamieniała, jak to często miała w zwyczaju, salon swojego podwarszawskiego domu w scenę „teatru jednego aktora”. Widownia

Скачать книгу