Babka z zakalcem. Alek Rogoziński

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Babka z zakalcem - Alek Rogoziński страница 7

Babka z zakalcem - Alek Rogoziński

Скачать книгу

*

      W tym samym mniej więcej czasie w innej części stolicy Tomasz Mirski ze starannie skrywaną irytacją obserwował swoją, krzątającą się przy kuchni żonę, zastanawiając się złośliwie, czy istnieje na świecie jakakolwiek przypadłość zdrowotna, która by jej nie dotknęła. Ledwo co wyleczyła się z korzonków, przez które zalegała w łóżku przez ostatnie dwa tygodnie, a już dostała migreny oraz ganglionu. A przynajmniej tak oznajmiła słabym głosem o poranku, pokazując mu omdlewającym gestem jakąś mikroskopijną czerwoną kropkę na nadgarstku. Ponieważ słowo „ganglion” skojarzyło się Tomaszowi jedynie z gangreną, przelotnie ucieszył się nawet, że żona w miarę szybko zejdzie z tego świata, co zaoszczędzi mu przechodzenia przez piekło, którym w naszym kraju bywa procedura rozwodowa. Szybko jednak sprawdził, że ganglion to jedynie niezagrażająca życiu galaretowata torbiel, w dodatku na zdjęciu w Internecie nijak nieprzypominająca tego, co właśnie zobaczył na ręce Krystyny. Wiedział jednak z bogatego doświadczenia, że nie ma co dzielić się z żoną świeżo pozyskaną i bądź co bądź optymistycznie brzmiącą wiedzą, bo jego połowica z miejsca zelży go mianem „nieczułego monstrum”, rozpłacze się, a następnie wymyśli sto innych przypadłości zdrowotnych, które właśnie ją dotknęły. Co gorsza, nie będzie jej można nijak udowodnić symulacji, bo sięgnie po choroby, których nie da się łatwo i szybko zdiagnozować. Jak zawsze. Tomasz przez moment zastanowił się, czy jego żona wymyśla swoje choroby na bieżąco, czy też ma z góry zrobioną na cały rok listę tego, na co będzie cierpieć.

      – Przyszły do ciebie jakieś papiery – poinformowała go zbolałym tonem Krystyna, odwracając się od kuchenki. – Mógłbyś mi podać patelnię? I najlepiej od razu postawić ją na palniku? Bo obawiam się, że z powodu ganglionu nie będę w stanie utrzymać jej w dłoni. Cała mi drży!

      – Przecież powiedziałem, że zrobię śniadanie – przypomniał Tomasz, sięgając posłusznie po zawieszone na ścianie nad jego głową naczynie i stawiając je na kuchence – to mi odpowiedziałaś, że nie ma mowy. Jakie znowu papiery?

      – Urzędowe – wyjaśniła Krystyna, wrzucając na patelnię odrobinę masła. – Nie otwierałam ich. Wiesz, że od tych wszystkich pism dostaję bólu głowy. Poza tym są napisane małymi literkami, a ja mam ostatnio taki słaby wzrok. I ciągle mi przed oczami latają męty. Trudno to znieść.

      – Kto ci lata?! – zdziwił się Tomasz, nieco zaniepokojony wieścią, że wzrok jego żony psują jakieś wyrzutki społeczne i to w dodatku skrzydlate.

      – Nie kto, tylko co – poprawiła go z rozdzierającym smutkiem w głosie Krystyna. – Takie ruchome farfocle przypominające plemniki. Wiecznie mi się fruwają przed oczami. Nie mogę się przez nie skupić na czytaniu. Podasz mi jajka? Zrobię jajecznicę, bo na nic więcej nie mam siły. Czuję, że od tego globusa zaraz zemdleję. Drugi dzień mnie tak trzyma. Nawet proszek z krzyżykiem mi nie pomógł. No, rusz się, bo się masło zaczyna przypalać!

      Tomasz zazgrzytał w duchu zębami, ale spełnił kolejne polecenie. Otworzył lodówkę i wyjął z niej sześć jajek.

      – Tak mi drży ręka, że nie mam nawet siły ich rozbić – westchnęła Krystyna.

      – Przecież mówiłem, że sam zro… – chciał przypomnieć Tomasz, ale żona nie dała mu dokończyć.

      – Za bardzo tutaj bałaganisz – bez mała wyszeptała – potem trzeba godzinami po tobie sprzątać, a ja jestem teraz na to za słaba… No, wbijże je! I nastaw, proszę, tosty. Boję się, że z powodu ganglionu mogę się poparzyć…

      Tomasz wetknął dwa kawałki pieczywa do tostera, po czym rozbił jajka, wrzucił ich zawartość na patelnię, dodał soli oraz pieprzu i zaczął mieszać. Po chwili tosty i jajecznica były gotowe. Kiedy przełożył je na dwa talerze, w kuchni pojawił się ich syn. Tomasz nawet się temu nie dziwił, bo już od dawna miał teorię, że Lesław posiada szósty zmysł, połączony magicznie z kuchnią i informujący go o zakończeniu przygotowywania kolejnych posiłków. Potrafił to wyczuć bezbłędnie i z pewnością nie była to kwestia dobrego węchu, bo czasem trafiał na jedzenie nawet wtedy, gdy wcześniej przebywał poza domem.

      – Siema! – ubrany jedynie w bokserki i nieco przydużawy tank-top, Lesław ziewnął rozdzierająco, a następnie podrapał się po głowie, czyniąc ze swojego i tak dość psychodelicznie prezentującego się uczesania coś na kształt bocianiego gniazda, w które trafił piorun. – Papu? Można dziabnąć?

      – Jasne, bierz, bierz… – westchnęła grobowo Krystyna. – Specjalnie się zwlokłam z łóżka, mimo choroby, żebyście nie umarli z głodu. Przecież na twojego ojca nie ma co liczyć. Weź moją porcję, bo ja tak się tu natyrałam, że nie mam już nawet ochoty na jedzenie. Od bólu głowy zaczynam tracić wzrok. Pójdę się zaraz położyć…

      Tomasz chciał ją pocieszyć, że gdy oślepnie, to przynajmniej przestanie widzieć latające plemniki, ale na szczęście w porę się opanował. Lesław chwycił za jeden z talerzy, a następnie lekko się zawahał.

      – Mogę wziąć dwa? – zapytał niepewnie. – Dorobisz jajecznicy dla taty?

      – Sam sobie dorobię – powiedział stanowczo Tomasz. – Twoja matka gotowa jeszcze umrzeć przy kuchni, a ja nie mam dziś czasu, żeby czekać na karawan. Ale zaraz, zaraz… Chwila! Po co ci druga porcja? Tylko mi nie mów, że zamierzasz sam zjeść pół tuzina jajek!

      – Ja… – Lesław nieco się zmieszał – mam gościa…

      – Gościa? – teraz zdziwiła się też i Krystyna. – O ósmej rano?!

      Lesław patrzył na rodziców z wyraźnym zakłopotaniem.

      – Właściwie to… – znów podrapał się po głowie – mam go od wczoraj.

      – Jak to?! – Tomasz popatrzył na niego karcąco. – Chcesz powiedzieć, że ktoś u ciebie nocował? Bez naszej zgody?!

      – No wiem, głupio wyszło… – przyznał ze skruchą Lesław.

      – Kim jest ten gość? – zapytała Krystyna, po czym nagle spojrzała na syna nieco bystrzejszym wzrokiem. – To jakaś twoja koleżanka?!

      W jej głosie zabrzmiała nadzieja. Lesław nigdy nie interesował się dziewczynami, co w głębi ducha zaczynało ją już odrobinę niepokoić. Oczywiście, nie było w tym nic dziwnego, kiedy miał trzynaście czy czternaście lat, na ścianach wieszał plakaty Cristiano Ronaldo, marzył o zostaniu zawodnikiem Legii Warszawa i jak większość jego rówieśników twierdził, że „wszystkie dziewuchy są strasznie głupie”. Potem jednak, gdy zaczął dojrzewać, powinien – zdaniem Krystyny – zauważyć, że, głupie-niegłupie, jego rówieśniczki bywają też kusząco seksowne. Niestety, żaden znak na ziemi czy niebie nie wskazywał, aby jej pociecha zmieniła choć na moment swoją nieprzychylną opinię o płci przeciwnej. Czyżby teraz wreszcie nastąpił przełom?!

      – Jaka koleżanka?! – Lekceważące prychnięcie Lesława w jednej sekundzie rozwiało jej nadzieje. – Kumpel, Kuba, wpadł, żeby ze mną pograć na Playstation w „FIFA 20”. Wciągnęło nas i został na noc. Chyba nie będziecie mi teraz wygłaszali kazania z tego powodu? Byłem w niedzielę w kościele, to mi starczy na pewien czas…

      Tomasz i Krystyna wymienili się spojrzeniami.

      – Zdajesz sobie sprawę,

Скачать книгу